Najpierw trzeba było dojechać na lotnisko. Dziewczyny lubią samochodem jeździć wiec trasa minęła spokojnie. Potem odprawa i czekamy na samolot. Lot był po18 wiec o takiej porze,kiedy dzieci juz marudzą bo zmęczone. Na szczescie dzieci do 2 roku życia puszczają jako pierwsze wiec dosyć szybko udało nam sie wejść. Nie powiem było dosyć ciezko bo ja miałam Weronike w nosidełku na klacie, a teściowa miała Hanię plus podręcznej torby. Gdy Hania zaczela płakać juz ze zmęczenia,musiałam wsiąść jeszcze torbę teściowej bo ta starała sie małą uspokajać- co nie należy do łatwych zadań ;). Na szczescie było mnóstwo ludzi, którzy nam pomagali- to ponieśli torby, to włożyli do schowka w samolocie, to pomogli bagaże ułożyć na wózku. Bez tego było by o wiele ciężej.
A jak sam lot? Tego sie obawiała teściowa, ze bedzie ciezko, ze ryk non stop.....a dziewczyny zrobiły psikusa i cały lot przespaly :) no i o to chodzi :) Po wylądowaniu poczekalysmy aż wszyscy wyjdą i spokojnie wyczolgalysmy sie z tej wielkiej puszki.
Z czego sie uśmiałam? Jak w trakcie odprawy paszportowej na polski lotnisku pani celnik pytała sie, czy to bliźniaczki. potwierdziłam. I co usłyszałam od pani? Ze ona ma w domu blizniaki i nie bedzie mnie pocieszać- bedzie tylko gorzej :) tego mi było trzeba usłyszeć po całym dniu w trasie :p
Na lotnisku przywitali nas moi rodzice, którzy szybko zaparkowali mnie i dziewczyny do samochodu bo czekała nas jeszcze trasa do domu-na szczescie także bez płaczu i problemów.
No i wiec jesteśmy. Dziadkowie nie umieją sie nacieszyć, goście nie umieją wyjść z podziwu- bo przecież one sa dwie! a mama ma chwile dla siebie :)
Hahhahaha to optymistycznie :D Ja bym nie wsiadła do samolotu za żadne skarby .
OdpowiedzUsuńhttp://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/2014/03/9-rozdzia-wszystko-ma-swoj-poczatek-tak.html nowy rozdział
Latam juz 8 lat i moge powiedzieć ze wole to niz autobus :)
UsuńPodziwiam ciebie- taka podróż z bliźniakami musi być wyzwaniem, a jeśli chodzi o bliźniaki, ja nie mam bliźniaków, ale mam kilku znajomych, którzy mają to podwójne szczęście:) podwójny obowiązek, ale też podwójna radość, więc wszystko się wyrównuje.Życzę więcej takich chwil dla siebie, bo to każdej mamie potrzebne.Pozdrawiamy;)
OdpowiedzUsuńDokładnie jak piszesz- obowiązków razy dwa ale słodkich uśmiechów także podwójnie jest- wiec warto :)
UsuńChwilę to zajęło, ale udało mi się nadrobić :) Bardzo fajnie piszesz!!! Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://stormofhormones.blogspot.com
Cieszę sie,ze ci sie podoba :) pozdrawiam
UsuńPodróże z jednym maluchem czasami są męczące ale z dwójką? Super, że trafiłaś na życzliwych ludzi, którzy pomogli.
OdpowiedzUsuńDzieci potrafią często zaskakiwać:) Świetnie, że przespały cały lot, przynajmniej Wy miałyście chwilę dla siebie na odpoczynek! :)
OdpowiedzUsuńNooo podziwiam :-) My nie mamy za sobą trasy dłuższej niż 60km póki co. Ale oczywiście, nie mieszkamy na obczyźnie, to inny temat w ogóle. Dzielne dziewczynki :-) Pozdrawiamy cieplutko! :-)
OdpowiedzUsuń