wtorek, 30 grudnia 2014

Świąteczny Jarmark.

Nadrabiam blogowe zaległości, gdyż w gąszczu świątecznych przygotowań nie było czasu kiedy pisać.

 21 Grudnia w Miliczu odbywał się Jarmark Świąteczny. Jako,że ja jestem Świąteczną maniaczką to nie mogłam opuścić tegoż wydarzenia i koło godziny 14:00 pojawiłam się na Milickim rynku. Był to mój pierwszy Świąteczny jarmark, i powiem,że spodziewałam się troszkę więcej straganów....
   Pogoda niestety nie dopisywała, lecz ludzi było w bród. Wszelkie różności można było nabyć- od choinki i karpia, po bombki, a  i można było nawet dostać oscypka :D Ja głownie szukałam bombek i ozdób świątecznych.
     Bombki zdobyłam i to takie, które kojarzą mi się z dzieciństwem :) Grzybek,choinka, szopka i ten wartownik :) Wszystkie te kształty przypominają mi choinką mojej ukochanej babci :)Bez zastanowienia nabyłam te cudeńka- zawisną za rok- na naszej osobistej choince.

A i pięknego aniołka z siania kupiłam :)

 Rękodzieło było motywem przewodnim straganów. Nawet były panie z takimi samymi bombkami, które ja robiłam :) Ps: ten piernik co widać na zdjęciu- bardzo dobry :)

To stoisko wzbudziło moje największe zainteresowanie. Piękne ręcznie malowane obrazy. Wprost zakochałam się w obrazie na samym środku- anioł z sercem....niestety cena mnie nie pokochała....3 cyfry i nie mówię o 150 zł.....

 Czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić jak on to robi???

Święta,święta i????

...po świętach :) Tak, to jest chyba jedno z najczęściej używanych Polskich powiedzeń. Jakie proste,a ile w nim prawdy. No w końcu dwa dni świętowania i już znowu szara rzeczywistość....Na wadze plus 2 kilogramy,w pasie 4 cm więcej, a w szafie leżą tegoroczne prezenty. I tu nasuwa się pytanie- czy trafione? U nas tak :)
   Ja tam nie mogę narzekać.Mój mąż zawsze trafia z podarkami, gdyż kupuje mi coś, o czym marudzę rzez dłuższy czas. W tym roku padło na...suszarkę do włosów. Obecnie mieszkamy u teściów, a ich suszarka do włosów jest już na pograniczu życia i śmierci. Do tego suszy bardzo powoli jak na mój gust, więc podczas suszenia zawsze poleci jakaś wiązanka. Dlaczego? Bo ja zazwyczaj myję głowę podczas wieczornej kąpieli, a że nie lubię się kłaść spać z mokrymi włosami, to muszę je wysuszyć. O 22:00 najbardziej zależy mi na szybkim i sprawnym suszeniu, a nie staniu pół godziny w łazience robiąc buuuuuu. No i suszareczę dostałam :D Do tego otrzymałam jeszcze elegancką czerwoną kiecałkę od teściów (spoko, sama wybrałam :P), którą nie omieszkam założyć na Styczniowe weselicho :)
   Ale dosyć o mnie- w tym roku liczyły się dwa małe szkraby :) Piękne czapeczki i buciki to prezent od dziadków, pędzidło i wózek z lalkami od cioci i wójka to strzał w 10. Jakie jest zainteresowanie podczas prowadzenia wózka to aż trudno uwierzyć :) Drudzy dziadkowie także kupili wózeczek i lalę więc nie trzeba będzie wozić zabawek :) Ale co tam prezenty- rozpakowywanie ich- to dopiero była frajda :)Ten papier tak fajnie szeleścił i się rozdzierał, że uśmiechy były od ucha do ucha :)
  Ale....No musi być ale....to nie były takie święta, o których marzyłam. Chyba przez te 8 lat w Anglii strasznie idealizowałam obraz Wigilii i Świąt w Polsce,że jak przyszło co do czego, to to nie było to. Nie zrozumcie mnie źle, bo ja byłam bardzo szczęśliwa,że po tylu latach jestem znowu z najbliższymi. Ten niedosyt to może też przez to,że tak bardzo chciałam spędzić pierwsze święta w Polsce we własnym domu, a jeszcze przez kilka miesięcy nie będzie mi to dane....Cóż....Oby Wielkanoc była już na swoim.




wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!!

Tak na szybko- w biegu przygotowań....

Kochani Zdrowych, Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech te Święta miną wam w ciepłej rodzinnej atmosferze. Do Usłyszenia!!


środa, 17 grudnia 2014

Ja 'pierniczę'! :D

Święta tuż tuż! Liczycie dni?? Ja tak :D I nawet mam aplikację na telefonie, odliczające dni do Tego wielkiego Święta. Jedną z potraw kojarzących mi się z Bożym Narodzeniem są pierniki :D
  Pierniki. Uwielbiam w każdym kształcie i postaci. Jako ciasto, ciasteczko czy przyprawa w kawie. Z czekoladą, dżemem i owocami. jestem piernikową maniaczką i nie wyobrażam sobie świąt bez pierników, wiec trzeba było zakasać rękawy i upiec kilka sztuk.
   Pisałam wam,że obecnie nie mieszkam u siebie, więc nie miałam kuchni do dyspozycji,żeby szaleć piernikowo..... ale za to miałam świetny sprzęt- Silikonowa stolnica i wałek. Powiem wam- genialne. Nie użyłam ani grama mąki do podsypywania. Nic się nie kleiło, nie rozrywało- tylko pięknie wałkowało :D
    Udało mi się upiec partię ciasteczek i na szybko przyozdobić czekoladą i lukrem. Korzystałam z nowego przepisu więc nie byłam pewna smaku, ale nie wyszło najgorzej :D Poza tym znalazłam świetny trik, aby pierniki zmiękły...jabłko!! Tak :) Niestety ogrzewanie powoduje, iż powietrze jest suche,więc naturalnie pierniki miały by marne szanse, aby zmięknąć. Po włożeniu do pudełka dwóch ćwiartek jabłek, pierniki wchłonęły całą wilgoć i są już gotowe do jedzenia! :D Mniaaaam :D Duże ciasteczkowe ludziki zostały zjedzone przez dzieciaki szwagierki- reszta czeka na Święta. Czeka....eeee....no to pojęcie względne :P






  Smacznego!!!!

Mam na imię Julia :)

     Kochani muszę się pochwalić. Dnia 4 Grudnia,w godzinach wieczornych, przyszła na świat moja pierwsza siostrzenica- Julia. Drugi raz zostałam prawdziwą ciocią. Prawdziwą, czyli ktoś z mojego rodzeństwa został rodzicem.
  Siostra była dzielna i w godzinę wydała na świat przepiękną mała istotkę ważącą 3200 gram. Oby dwie czują się dobrze i są w domu, więc w  Niedziele wybraliśmy się całą rodzinką w odwiedziny do małej kuzynki. Wiecie co? To jest prawda,że zapomina się jak to jest mieć takie małe dziecko. Niby jest tylko rok różnicy między kuzynkami, ale wizualnie i rozwojowo jest to kamień milowy. Julcia taka malutka kruszyneczka, pijąca tylko mleczko, a moje dziewczyny jedzące, chodzące i coś tam już gadające. Poza tym- matko jaka ona lekka w porównaniu z bliźniaczkami!! I ta luźna główka. Tak, zapomina się,że noworodek to jest takie delikatne i kruche maleństwo.
   No a jak dziewczyny zareagowały na kuzynkę? Z zainteresowaniem ,ale bez większego wow ;). Bardziej interesująca była mała lampka włączająca się na dotyk :P No ale cóż się dziwić -to jeszcze nie ten wiek. Za rok na pewno będą się już razem bawić :)



czwartek, 11 grudnia 2014

Święty Mikołaj istnieje??

      Mikołaj. W dzieciństwie największy bohater roku, bo to on przynosił rzeczy, o których dzieci marzyły przez cały rok. Z wiekiem magia Mikołaja niestety gaśnie, ale ja postaram się o to,aby moje dziewczyny wierzyły w Mikołaja jak najdłużej. Czemu? Bo przecież w tym tkwi magia Świąt czyż nie??
   U nas w domu zawsze było mówione,że to Mikołaj przynosi prezenty. Do tej pory pamiętam z rodzinnego domu jedną sytuację. Ja z moją siostrą i bratem siedzieliśmy w swoich pokojach. Nagle usłyszeliśmy dzwoneczki i szuranie papierem. Wszyscy szybko wybiegliśmy do stołowego a tam tata stał przy otwartym oknie, a mama  przy choince pod którą było pełno prezentów. Mój tato powiedział,że niestety spóźniliśmy się, bo Mikołaj już poszedł roznosić kolejne prezenty. Nasze zaskoczenie ale i zadowolenie było przeogromne. Takiego samego szczęścia i zadowolenia chciałabym dać moim dziewczątkom jak jak najwięcej, więc już w tym roku poszłyśmy na mikołaja do Domu Kultury. Był mały teatrzyk, aniołek i rozdanie prezentów. W kluczowym momencie podejścia do Mikołaja Weronika zaczęła płakać, a Hania oglądała się za aniołkiem. W sumie nie dziwie się Weronce, bo ten mikołaj do najprzystojniejszych nie należał :P
   Już za kilkanaście dni Wigilia. Ja swoje prezenty już popakowałam a wy?
Ps: Wiecie,że u mnie w domu mit Mikołaja nigdy nie został obalony? Z wiekiem sami doszliśmy do tego,że to rodzice kupują prezenty. Mimo to ja nadal uważam,że Mikołaj istnieje- w mojej głowie i sercu :)



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Królowa przejścia dla pieszych.

    Pasy, zebra czy przejście dla pieszych. Wiele nazw, jedno przeznaczenie- bezpiecznie przedostać się z jednej strony ulicy na drugą. Do tego mamy pasy ze światłami i bez. Nie czarujmy się- w większości polski przejścia dla pieszych są bez świateł, więc zalecana jest szczególna uwaga przy przechodzeniu na druga stronę. Trzeba spojrzeć w prawo, w lewo, jeszcze raz w prawo i dopiero gdy jest bezpiecznie przechodzimy. Niestety mam wrażenie,że to nie dotyczmy niektórym kobiet z wózkami....
   Przykład z przed kilku dni. Jadę sobie samochodem w małym miasteczku. Na moim pasie w miarę spokojnie, lecz po mojej lewej ruch w pełni. W oddali zobaczyłam idąca chodnikiem panią z wózkiem. Ponieważ sama jestem mamą zawsze zwracam uwagę na wózki innych mam ;) Zauważyłam,iż przejście dla pieszych znajduje się w niedalekiej odległości od pani z wózkiem więc automatycznie zaświeciła mi się lampka- może będzie przechodzić? No a może pójdzie dalej? Jednakże zdjęłam nogę z gazu- i dobrze,że to zrobiłam!! Pani nie patrząc w żadną stronę po prostu wtargnęła na przejście dla pieszych!! Oczywiście wózek najpierw wjeżdża na ulice i jakby jechał ktoś szybicej, albo jakiś ciężki tir, to nie miał by szans wyhamować i gdzie poszło by uderzenie?? W samo dziecko!!!! Ja nie wiem jak można być tak bezmyślnym i narażać swoje, lub czyjeś dziecko na to,że zostanie potrącone przez auto!! Dziewczyny, kobiety, matki i ciocie- to ,że macie wózek nie oznacza,że jesteście pojazdem uprzywilejowanym!! Rozum przede wszystkim!! To,że postoicie dwie minuty dłużej nie strąci wam korony z głowy, a może uratować życie.

niedziela, 7 grudnia 2014

Swiątecznych bombek czas.

    Jestem jestem tylko, bombkowa robota idzie pełną parą i nie mam czasu dosłownie na nic. Tylko dziewczyny zasypiają to 'dziergam' te moje maleństwa. Ostatnio zrobiłam jedną specjalną bombkę- a raczej bombę :)
    W obwodzie 86 cm. Z jednej strony imię, a z drugiej herb rodu. Cztery paczki szpilek i niezliczona ilość cekinów.  I oto jest :) Nie powiem- jestem z siebie dumna. Od wtorku do soboty byłam wyjęta z życia, ale dla tego efektu i miny obdarowanego warto było :)




poniedziałek, 1 grudnia 2014

Szpitalny oddział dziecięcy.

Niestety i nas to nie ominęło. Wizyta w szpitalu...
   W nocy z Czwartku na Piątek Hania obudziła się z bardzo źle brzmiącym kaszlem. Chwile mijały, a ona nadal kaszlała. Brzmiało to taj jakby nie umiała czegoś odkaszlnąć. Wzięłam ją na ręce, lecz to nie nie pomogło. Przy dawaniu pić było jeszcze gorzej. Nie umiała tego przełknąć i zaczęła się krztusić. Wtedy przeraziłam się nie na żarty. Gdy kaszel ustal, był płacz przy każdym połykaniu śliny i okropny świst przy oddychaniu. Postanowiłam nie czekać- jedziemy na izbę przyjęć.
   W szpitalu nie czekaliśmy długo na lekarza. Pan doktor osłuchał Hanię, zobaczył gardełko i powiedział,że osłuchowo jest czysta, ale zostajemy na oddziale. Tak sobie pomyślałam, że jakby jej nic nie było, to od tak by jej nie zostawił.....
    Koło 2 na ranem pojawiliśmy się na oddziale. Od razu została pobrana krew do badań, co wiązało się z założeniem wenflonu w rączce. Matko biedna Hania. Ja musiałam ją trzymać, jedna pani wbijała wenflon, a druga trzymała Hani rączkę, aby ta się nie ruszała. Do tego pobranie ogromnej jak dla takiego dziecka, ilości krwi z palca. Na szczęście Hania była dzielna i nie płakała za dużo. Po tym wszystkim była inhalacja i mogłyśmy iść spać. Spanie w szpitalu po takim przyjęciu nie było łatwe, do tego Hania dostała kroplówkę i nie umiała się uspokoić. Wzięłam ją do siebie na łóżko i tak zasnęła po około godzinie płaczu.
   Rano obudziła nas pani, ze śniadaniem, lecz jeszcze zanim  Hania mogła zjeść poszłyśmy na inhalacje. Na szczęście w domu mam inhalator, więc mały brzdąc nie bał się tego całego buczenia. Koło godziny 10 był obchód lekarzy. Okazało się,że musiałyśmy zostać pełne 24h na obserwacji, więc kolejna noc w szpitalu przed nami. I tak minął dzień- na inhalacjach i jedzeniu.
   Druga noc na oddziale była już nieco lepsza. I kaszlu mniej i zrywów w nocy mniej. Na obchodzie powiedzieli,że wychodzimy i mamy tylko robić w domu inhalacje. No ale co nam było? Atak krtani. Niestety Hania odziedziczyła to po mnie. Ja miałam tak samo- atak duszności w nocy,  a rano jakby nigdy nic....
  Co do szpitala to tak. Na oddziale dziecięcym jedzenie tylko dla dziecka. Matka musi płacić 15 złotych za dobę,żeby móc być z dzieckiem. Ogólne warunki były dobre. Pokoje albo pojedyncze albo dwójki. Osobiście najbardziej podobała mi się wmontowana wanienka do kąpieli małych dzieci :)
   No ale oby jak najmniej takich wizyt!wszystkim zdrowia życzymy!!
\





niedziela, 30 listopada 2014

Mleko łagodne to jest to.

      Laktoza. Organiczny wiązek chemiczny występujący w mleku krowim, jak i ludzkim. Dla wielu matek laktoza jest związkiem mało potrzebnym, iż powoduje problemy trawienne małych pociech. U nas było podobnie.
     Koło 4 tyg życia Weronika zaczęła mieć straszne boleści brzuszka i okropne gazy. Przy tym strasznie płakała i podkurczała nóżki. Widoczną ulgę przynosiło pierdzenie, lub użycie Windii.  Minął rok i Weronika nadal ma problemy brzuszne, gdy zje za dużo przetworów mlecznych. Winę za to ponosi własnie laktoza. Jak Wercia była maleńka, to pomagały jej krople, które dodawane o mleka rozbijały wiązania laktozy. Teraz gdy mleko mleko jest podawana w formie budyniu, czy serków nie ma możliwości podawania kropli. Postanowiłam wiec poszukać mleka z obniżoną zawartością laktozy, lecz z pełną witaminową tabelką. Nie chciałam kupować mleka totalnie bez laktozy, gdyż wtedy w ogóle organizm oduczył by się radzić z tym ciężkim związkiem chemicznym.  Natrafiłam na mleko 'Łagodne' marli Polmlek, które zawiera 80% mniej laktozy niż zwykłe mleko.
   Mleko to ma nieco inny kolor i smak. Szczerze, to nie sądziłam, iż brak laktozy ma taki duży wpływa na jego walory smakowe. Nie jest złe, jest po prostu nieco inne. Budyń na tym mleku wychodzi tak samo dobry, lecz brzuszek jest z tego bardziej zadowolony. Spokojnie radzi sobie z taką ilością laktozy i  Weroniki nic nie boli :) I o to nam chodziło :)

czwartek, 27 listopada 2014

Bezimienna matka- czyli co mi w głowie siedzi.

    Oo patrzcie- idzie ta od bliźniaków. Czy ty jesteś matką tych bliźniaczek? Oo idą słynne bliźniaczki. Tak. Dużo razy słyszałam takie zdanie, i wiecie co w nim brakuje? Mojego imienia. Tak jestem matką bliźniaków ale mam na imię Ula do jasnej ciasnej! Wiele osób pomyśli- e tam przesadzasz. Tak? A jak wy byście się czuli ,kiedy całkowicie tarcice swoją osobowość w oczach ludzi? Jesteś matką i tylko matką.
     Nie wychodzisz na imprezy, nie upijasz się w barze i nie siedzisz do 4 nad ranem-to nie żyjesz. Nie dzieciaci znajomi unikają twojego towarzystwa, bo jedyny temat na jaki masz coś do powiedzenia to- dzieci. No niestety ale jak siedzisz 24 h na dobę w pieluchach, to jak możesz mieć coś do powiedzenia np. o nowych trendach w modzie, czy obecnie ciekawych miejscach na urlop....
     Spotkania towarzyskie, to głownie z innymi matkami, bo tylko one maja czas w ciągu dnia na spacer czy kawę. Wieczorami, gdy bezdzietni wracają z pracy, ja nie mam czasu i siły na wyjścia- no bo to jest czas kapania i usypiania. Jak dzieci już śpią, a ja się w końcu wybiorę, to impreza już w połowie. Życie.
  Ale wiecie co mi się w tym wszystkim podoba? To,że  mogę pochwalić się, iż jestem specjalistką od rożnych rodzajów mokrych chusteczek i pampersów. Wiem, co zrobić przy zaparciach czy jak poskromić małego wymuszacza :) hehe.  Gdy tylko któraś znajoma, lub znajomego żona jest w ciąży, to pierwsze gdzie uderzają? Do ciebie- matki! :) I takie momenty odpłacają mi za te wszystkie niedogodności związane z macierzyństwem :)
                                                      No i te uśmiechy moich dam <3

wtorek, 25 listopada 2014

Ach co to była za impreza :)

19 Listopada moje pannice miały rocznicę swoich urodzin. Pierwszą rocznicę. Niby tylko rok,ale aż rok. Nie uważacie,że te pierwsze urodziny są najważniejsze w życiu? A bynajmniej tak są obchodzone. Ja uważam,że roczek to jest krok milowy w życiu dziecka. W 12 miesięcy tyle się stało, tyle dziecko nauczyło i zdobyło mnóstwo nowych umiejętność. Z leżącego, praktycznie nie widzącego i nie słyszącego maleństwa dziecko staje się chodzącym( jak w naszym przypadku) widzącym i słyszącym małym dorosłym ;) Ach ale dosyć gadania- o to foto relacja z naszego roczku :D
  Damy były ubrane w sukieneczki z tiulem :)  A co- muszą wyglądać najlepiej na swojej imprezie :) I szczerze- sukienusie z Pepco są :)


   Tort wykonany przez znajomą podbił serca wszystkich gości! Był on po prostu mega! Spójrzcie na detale- nawet kolor oczu czy włosów jest różny! Małe kolczyki i opaski także były różne! Ja bym na to nie wpadła. A poza wyglądem, to i smakował,że ach :D Polecam!



Słynne wybieranie roczniaków. Co moje pannice wybrały? Różaniec :P Ale bądźmy realistami- wybrały go tylko dlatego,że był błyszcząco czerwony- a kobiety lubą błyskotki :P Zaraz po różańcu były obrączki. Reszta, czyli pieniacze i kieliszek- dam w ogóle nie interesowała. Więc co z tego wyniknie? Któż to wie :)







wtorek, 18 listopada 2014

Minął Rok...

   I stało się. Rok temu w okolicach 4 nad ranem przyszły na świat moje dwa małe brzdące. Matko....Ja teraz siedząc i pisząc te słowa sama w to nie wierzę! Kiedy to minęło!Jak to możliwe,że ten rok przeleciał tak szybko, a przy tym był on tak intensywny??
   Co mi dał ten ostatni rok? Dużo miłości wszelkiego rodzaju, jak miłość do samej- nie idealnej siebie. Ogromne połacie miłości do innego człowieka, który (bądźmy realistami) daje nam ogromnie w kość.A jednak kochamy tą istotkę miłością bezgraniczną. Mimo nieprzespanych nocy, mimo płaczu i kolek, mimo wielokrotnego ubrudzenia ciuszków - ja dalej kocham te dwa szkraby bardzo ale to bardzo mocno.
  Tak nostalgicznie przypominam sobie poród i nadal twierdzę, że było to najpiękniejsze przeżycie w moim skromnym życiu. Przeżycie pełne strachu i bólu ,ale na końcu warto było. Otrzymałam od Boga dwie zdrowe i cudowne istotki. Tak dla mnie idealne pod każdym względem i tak słodziutkie,że aż mdli :)
    Rok. Kiedy to zleciało....Dziewczyny były takie malutkie i kruche a teraz co? Baby jak się patrzy :) Oby dwie już chodzą, jedzą wszystko co im dam, a jak się śmieją to aż samemu chce się śmiać :) Jak widzą dziadzię czy tatę to wołają słowami. Jak chcą pić to pokarzą na butelkę, a jak chcą jeść to ty spokoju nie zaznasz :P Mają już pełno zębów, które zresztą testują na wszystkim. Ach mogłabym tak bez końca :)





Jesteśmy w gazecie :D

Tak zgadza się. Ja i moje pszczółki- a raczej mój mały blog- znalazł się w gazecie pod tytułem "Dziecko, zakupy i my" :D
   Pamiętacie jak kiedyś pisałam, o pewnym projekcie- tutaj. Specjalnie nawet robiłam sesję zdjęciową, aby mieć dobrej jakości zdjęcia. No i własnie tamte zdjęcia potrzebowałam do gazety. Może i nie jest to Vouge, ale i tak czuję się dumna,że ktoś mnie znalazł i umieścił w gronie 8 wybranych blogów :)
  Nie martwcie się, jak nie znajdziecie gazety w małym kiosku- wystarczy zamówić u sprzedawcy. Ja tak zrobiłam i oto mam mój egzemplarze :D Miłego czytania!


niedziela, 16 listopada 2014

Kawa w ciąży?? Tak!

 Kochani moi. Chciałabym wam dzisiaj polecić pewien produkt- a mianowicie kawę. Nie jest to zwykła kawa, którą pijemy codziennie na pobudzenie. Jest to MamaCoffee.
  Co to jest Mama Coffee. Jest to specjalistyczny produkt z przeznaczeniem dla kobiet w ciąży i karmiących piersią. Pewno pomyślicie sobie- kawa? przecież nie można, no bo kofeina. Właśnie :) To jest kawa bez kofeinowa. Nie jakaś tam zwykła inka. Jest to napój wzbogacony o witaminy i kwas foliowy. Brzmi zachęcająco?
   Osobiście dostałam do przetestowania trzy opakowania tejże kawy- o smaku oryginalny, waniliową i toffi. Ponieważ sama ani nie karmię,ani nie jestem w ciąży postanowiłam,że oddam kawę ciężarnym koleżankom. Oczywiście- nie omieszkałam spróbować wszystkich trzech kawuś.:)
    No to co o tym myślimy.Kawa na pierwszy rzut oka wygląda jak...kawa. co jest dobrym znakiem :) Zapażona według opisu na opakowaniu jak dla mnie mocna :D Tak! Mocna- lecz bez kofeiny. Co mnie osobiście zaskoczyło- pozytywnie- to to,że w ogóle nie czuć,że jest to kawa zbożowa. Ja nie lubię tego zbożowego smaku, więc dla mnie jest to jak najbardziej na plus. Poza tym, dodatek aromatu w kawie toffi i wanilii tylko jeszcze poprawiają smak naparu. Koleżanki także się z tym zgadają,że smakowo jest dobrze.Co z tym dodatkiem witaminowym? Ponoć jest :) A czy działa? Moje ciężarne nie zauważyły jakiś drastycznych zmian w samopoczuciu,więc trzeba wierzyć producentom na słowo ;)
        Osobiście uważam,że Mamma Coffe może być alternatywą dla zwykłej kawy, nawet dla ludzi- takich jak ja-nie będących w ciąży. Jak komuś lekarz kazał ograniczyć kofeinę, to polecam spróbować tego wyrobu.Plusem jest też to,iż bardzo dobrze i szybko się rozpuszcza. Minus- opakowanie. Może i wygląda ładnie, ale mało wygodne do nabierania kawy. Do tego trochę mało jest kawy w opakowaniu- 120 gram. Jeżeli ktoś pije dużą kawę codziennie, to na długo nie starczy.
  Ogólnie produkt na plus. W końcu ktoś pomyślał o paniach które nie wyobrażają sobie dnia bez kubka z kawą, lecz muszą ograniczyć kofeinę. Mamma Coffee to miła- i smaczna alternatywa dla zwykłej czarnej parzuchy.