środa, 26 lutego 2014

Rozmiar ma znaczenie.

Hehehe nie to nie jest to o czym myślicie :P Już wyjaśniam :)
   Posiadając dziecko musimy sie nastawiać na bardzo częste zmiany garderoby- zwłaszcza w 1 roku kiedy dziecko rośnie najszybciej.Ja ogólnie mam ciuszków mnóstwo, więc do ok 2 roku życia mam ogólne kupowanie ciuchów  z głowy ;) Wiadomo, korci mnie kiedy widzę cudowne tiulowe sukienusie...aaach :D No ale takich rzeczy jak body mam mało więc musiałam dzisiaj nabyć body na 3-6 mca bo moja Wercia już w mniejsze sie nie mieści.
   Boju kiedy to zleciało? Jeszcze niedawno dziewczyny były takie maluśkie,że strach było je dotykać a teraz to juz baby że ach :D no więc dokonałam zakupu- akuratnie promocja była. Jak wróciłam do domu to  tak mnie wzięło na wspominki i wyciągnęłam Werniki pierwsze śpioszki i czapeczkę...aż nie chce sie wierzyć,że to takie małe było :)

   No ale jutro tłusty czwartek :D Mimo iż nie mieszkam w Polsce już kilka dobrych lat nadal pielęgnuję tą jakże piękną tradycję, więc upiekłam Babeczki z malinami i pączki Wiedeńskie :D ....a i tak mam ochotę na typowego Polskiego pączucia z lukrem i dżemem różanym :D


A tu Mała Hania na dobranoc :)


niedziela, 23 lutego 2014

Nocna zmiana.

  Dla każdej świeżo upieczonej matki jednym z większych wyzwań jest nocne karmienie. Z jednym dzieckiem ciężko jest sie wyspać a jak to wygląda z dwójką? Nie powiem,jest ciężko ale na początku była jedna wielka masakra. Dziewczyny były bardzo malutkie, delikatnie i strach było spać w nocy. Dlatego też mieliśmy tak zwane nocne zmiany. Ja szłam spać koło 19 i spałam do ok 2-3 rano. W tym czasie z dziewczynami siedziała moja mama a z nią także mój mąż. Dziewczyny jadły co dwie godziny i często posiliły się na zmianę więc nawet gdyby człowiek chciał się zdrzemnąć, to fizycznie nie było to możliwe. Koło 3 nad ranem mama mnie budziła i ja wtedy siedziałam i karmiłam i pilnowałam moje maluchy.Tak to wyglądało dopóki moja mama była w uk czyli do 6 tyg życia dziewczyn. Potem zostałam sama w nocy,gdyż mąż także wrócił do pracy.
  Jak to wygląda teraz? Mimo iż dziewczyny są na mleku modyfikowanym nie przesypiają jeszcze całych nocy. Zazwyczaj dostają butlę koło 19:00 i idą spać.Pierwszy sen trwa dosyć długo bo do około 1-2 nad ranem. Potem pobudka koło 3,5 i o 7 kończy sie spanie. Ja jako matka bliźniaczek muszę być przygotowana nawet w nocy więc na stole stoi całe wyposażenie- termos z gorącą wodą, termos z zimną wodą, mleko w proszku i butelki. Do tego w kuchni jest cały sterylizator gotowych do użycia butelek,aby w nocy nie trzeba było jeszcze myć. Jak wiadomo posiadając w domu bliźniaczki można stracić rachubę kto kiedy jadł i ile, a że w nocy jesteśmy trochę zakręceni zapisywanie pór posiłków jest pomocne.

  No a jak wygląda u nas zasypianie? Bardzo prosto i spokojnie. Od samego początku dziewczyny nie były uczone bujania i usypiania na rękach. Było karmienie i odkładanie do spania. Tak jest także i teraz gdy dziewczyny są bardziej kumate. Wieczorem dostają butlę, kładę je do łóżeczka, włączam ulubione melodyjki i odchodzę. Nie mówię do nich, by się wyciszyły, jedynie jak coś, to coś ponucę lub pogłaskam po nosku. Mała Hania dodatkowo musi mieć smoczek i  zasłonięte oczy- czuje się wtedy bezpiecznie i uspokaja sie momentalnie. Większe problemy z zasypianiem ma Werka- ona to jest męczennica a do tego nie lubi smoczka. Potrafi marudzić i stękać jak jest bardzo zmęczona ale sposobem na to jest podanie jej na leżąco butelki z mlekiem. Może nie jest to zbyt dobra metoda ale, Werka wtedy spokojnie usypia. Jeszcze przyjdzie czas na oduczanie od butelki ale jak na razie metoda przynosi efekty.....a jak widać, na załączonych obrazkach nawet pozycję do spania mają taką samą i musicie mi uwierzyć na słowo- tatuś śpi tak samo :D
  No na mnie tez już czas- łóżko woła :)




 

piątek, 21 lutego 2014

Ciążowe top 5.

       Ale miałyśmy wczoraj dzionek- byłyśmy na baby Shower :D Jak ja uwielbiam takie imprezy :) A wiecie dlaczego? Bo zawsze się cieszę,że na świat przyjdzie kolejny maleńki i jakże wyczekiwany człowieczek. Tym razem było nie inaczej. Znajoma długo oczekiwała na to by móc zostać matką i mam do niej specjalny sentyment z tego powodu :) No więc imprezka była przednia- 2 dziewczyny w ciąży (oby dwie spodziewające się chłopaków :)), ja z moimi szkrabami, i kolejne dwie koleżanki już z tuptającymi dziewczynkami. Do tego były jeszcze dwie kolejne kobietki nie w temacie pieluchowym, które dzielnie znosiły nasze matczyne wywody ;) było dużo dobrego jedzenia,dużo plotek i przedniej zabawy. Oczywiście jak to przy takich imprezach były tez prezenty dla przyszłej mamusi. I tak własnie patrząc na nią i na ten piękny i zgrabny brzuszek postanowiłam sobie tak wypisać moje ciążowe top 5- czyli to co kochałam, nienawidziłam i bez czego nie wyobrażałam sobie życia w ciąży.

   Więc tak nr 1 to będzie jasiek :D Tak ta mała podusia była moim przyjacielem praktycznie od samego początku.Nie kupowałam żadnej specjalistycznej poduszki do spania bo dla mnie to był zbędny wydatek- jasiek sprawdzał sie idealnie :D Od wczesnych tygodni wciskałam tegoż owo jaśka pod bioderko  i brzuszek miał sie na czym opierać. Odciążało to moje plecy więc i sen był przyjemniejszy. Do tego kołdra między kolana i sen wypas :D Wygoda nawet z moim wielkim brzuchem była wtedy jak ta lala :D
  Numer 2 to będzie zestaw: waga łazienkowa + centyl. Miałam wręcz manię ważenia się i mierzenia swojego obwodu brzucha. Tak długo czekałam na ciążę,że cieszył mnie każdy milimetr szerokości plus każdy gram na wadze- a mogę sie pochwalić,że tych kilogramów nie było mega dużo bo tylko 11 :D
  Miejsce trzecie to czekoladowy shake z McD :) Nie wiem czemu ale tylko to nie powodowało u mnie zgagi i wymiotów a do tego gasiło moje ogromne pragnienie w ciąży. Jak bywało bardzo gorąco to potrafiłam specjalnie pojechać tylko po to by kupić napój Bogów i delektowałam sie nim aż do ostatniej kropelki :)
   Numer 4  to jabłka od których miałam totalny odrzut. Nawet jak bardzo chciałam i się skusiłam to zgada i wymioty były murowane. Powiem wam,że do tej pory nie jem jabłek :/
  No i numer 5.Czemu dopiero piąte miejsce? Bo to było mieszane uczucie-szczęścia i strachu, a chodziło o kopniaki dziewczyn :D Kochałam te momenty aktywności, te ich reakcje na zjedzony posiłek czy czekoladkę :) ale strasznie się bałam, jak dziewczyny spały i nie było odczuwalnych ruchów.

No to takie małe top 5- może jeszcze kiedyś mi sie przyda :P

a href="http://www.bloglovin.com/blog/11827427/?claim=3payu8ghw4k">Follow my blog with Bloglovin</a>

środa, 19 lutego 2014

Mamy już 3 miesiące :)

  No dzisiaj mamy 19 Lutego więc dokładnie mijają 3 mce jak przyszły na świat moje małe dwa serduszka :) Kurcze ale ten czas leci. Jeszcze niedawno robiłam test ciążowy....tee własnie przecież dziewczyny zostały poczęte w lutym ;) hehe :D Jak wspominam ostatni rok- jak jazdę gigantyczną kolejką górską. Były elementy przeogromnego szczęścia i olbrzymiego strachu. Były uniesienia dobrego nastroju po kolejnych usg a za chwilę nieopisany strach bo coś sie działo. Poród- najpiękniejszy moment w moim życiu a potem już jazda juz mniejszą kolejką nazywającą sie macierzyństwo. Dzisiejszy dzień nie należał do najmilszych -niestety Werka ma temperaturę i się zastanawiam nad tym co  mojemu króliczkowi dolega. Zobaczymy jak będzie jutro, bo jutro idziemy na kolejny Baby Shower :) oj rodzą nam się dzieci rodzą tylko jakoś kolejnych bliźniaków nie ma w drodze :P





czwartek, 13 lutego 2014

Szczepionkowo.

Aj komp mi szwankuje i musze pisać na innym nośniku. Jeszcze tego brakuje,zeby całkiem padł- jakby mało wydatków teraz było....no ale do rzeczy.
Jak kazda matka chce dla swoich dzieci jak najlepiej- zeby były silne i zdrowie. Jedną z decyzji jaką musimy podjąć jest pytanie- szczepić czy nie szczepić? Wlasnie...tyle sie teraz o tym mowi,dyskutuje i bada. Nawet powstają ruchy antyszczepionkowe namawiające do nie szczepienia. A właściwie jak to sie wszytko odbywa?
  Wakcynologia – to dziedzina medycyny wyodrębniona z nauki o chorobach zakaźnych, zajmująca się szczepieniami ochronnymi, od fazy opracowania nowych szczepionek, prowadzenia badań naukowych nad szczepionkami, jak i ich późniejszym stosowaniem. XIX-wieczne osiągnięcia to szczepionki przeciwko dżumie, cholerze i durowi brzusznemu. Prawdziwy rozkwit to wiek XX - m.in. szczepionka przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, tężcowi. Preparaty wprowadzone do użycia w XXI wieku to szczepionki przeciwko pneumokokom, rotawirusomi wirusowi HPV odpowiedzialnemu za rozwój raka szyjki macicy. No ale czy to wszytko jest bezpieczne?
"Szczepienia są zalecane dzieciom, dlatego ich bezpieczeństwo jest dokładnie sprawdzane. Wszystkie współczesne szczepionki przed zarejestrowaniem i dopuszczeniem do użytku przechodzą bardzo skrupulatne i wiarygodne badania bezpieczeństwa" Ale czy na pewno?
   W naszych czasach duzo sie słyszy o stowarzyszeniach antyszczepionkowych, które mają swoje badania na temat szczepień. Te ruchy wykazują wszytkie szkodliwe efekty szczepień, ze jest rtęć, ze szczepienie moze powodować autyzm i inne choroby. Wystarczy wpisać a Google i pełno jest tam negatywnych opini na temat szczepienia.

   No to kto tu ma racje?ja oststnio czytałam artykuł,ze przez te stowarzyszenia wracają groźne choroby zakaźne....no i gdzie jest prawda? Mysle,ze w tym temacie Każdy bedzie bronił swojego zdania. Nawet osobiście znam dziewczyny, które nie szczepią swoich dzieci i szanuje ich decyzje.  Ja osobiście jestem za. Jeżeli szczepienie moze uchronić moje dzieci przed ciężkimi chorobami albo nawet przed rakiem szyjki macicy to jestem jak najbardziej za! Tak wiem- to ze zaszczepię nie znaczy,ze dziecko nie zachoruje, albo jak nie zaszczepię to przecież dziecko nie musi zaraz chorować - w pełni zdaje sobie z tego sprawę. Czytałam tez,ze nie potrzeba tylu szczepień, bo duzo z tych chorób juz nie występuje...no ale czemu nie występuje?? Wlasnie :)

Mysle,ze ze szczepieniami jest tak samo jak z karmieniem piersią- każdy powinien przemyśleć za i przeciw. Ja jestem za i moje dziewczyny dzisiaj otrzymały drugą dawkę.

środa, 12 lutego 2014

Mamy zdjęcia!!


No to się naczekałam na fotki z sesji, ale nie ma co- było warto! A oto kilka ujęć, bo wszystkich nie dam rady zamieścić ;)







A to specjalnie zrobione collage :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Projekt 5.

Uwaga dzisiaj zaczynam projekt 5 :D Cóż to? No więc tak:

W 5 tygodni,
mam zamiar zrzucić 5 kilo,
i dojść do mojej ulubionej wagi 55 kg. :)
Chcę tego dokonać ćwicząc 5 razy w tygodniu,
po 50 minut.

Dieta? Nieeee to nie dla mnie. Jedną z niewielu przyjemności w życiu jest jedzenie więc nie będę sama sobie tego odbierać ;)

Trzymajcie kciuki bo moja silna wola słaba jest :P

piątek, 7 lutego 2014

Park i babcie.

   Dzisiaj tak trochę z innej beczki.:)
Jak to bywa z małymi dziećmi spacery to codzienny obowiązek. Małe łapią powiew świeżego powietrza a ja odchamiam się od domowych pieleszy. No więc chodzimy codziennie- o ile pogoda pozwala. Właśnie- pogoda. W tym roku to już jej odbija totalnie- jest Luty a u nas w parku kwiatki zaczynają kwitnąć! No ale oprócz kwiatów w parku mamy jeszcze kilka innych atrakcji. Jest szklarnia z ogromnymi kaktusami, jest przepiękny ogród różany. W całym parku są ławki z dedykacjami dla tych co odeszli- co uważam,za przepiękny gest ze strony rodziny czy znajomych. A mamy także mały stawik w którym rządzą kaczki, gęsi i łabędzie :) Ja zawsze jak wybieram się do parku na spacer zabieram ze sobą trochę chleba dla wiecznie głodnych kaczek, a także biorę orzeszki dla wiewiórek :) Uwierzcie mi, jeszcze nigdy nie widziałam tylu wiewiórek w jednym miejscu- na dodatek tak blisko podchodzących do ludzi :) I tak chodząc po parku myślami umykam do przodu- jak to będę tu przychodzić na spacery z małymi- już tupczącymi gagadkami :) no i oczywiście razem będziemy karmić wiewiórki i kaczuszki :P




   Wracając ze spaceru minęłam pewną babcię. Oczywiście ja swoim wózkiem zbudzam ogólne zamieszanie- więc i babcia sie nie oparła :) Były ochy i achy, zaglądanie, standardowe pytania jaka pleć dzieci, ile mają i czy jest dużo roboty :) I tak rozmawiając z tą jakże uroczą babcią zdałam sobie sprawę,że ja takich słów od mojej babci nigdy już nie usłyszę.....moja babcia odeszła jak byłam w 28 tygodniu ciąży i nie doczekała prawnucząt...a ja nie mogłam polecieć na ostatnie pożegnanie...i tak mi sie jakoś smutno zrobiło bo nie będzie mi dane dzielić się tym podwójnym szczęściem z moją ukochaną babcią., ale za to mam nadzieję,że moje małe dziewczyny długo będą cieszyć się swoimi babciami.
   A propos-w ten sam dzień przylatywała babcia moich dzieci od strony męża. Całe sześć tygodni będzie babcia rozpieszczać i zajmować sie wnuczkami a ja w końcu będę mogła spokojnie wypić ciepłą herbatę :)

sobota, 1 lutego 2014

Czasoumilacze.

  No to pora na kolejny post z serii- matka poleca. Tym razem wszytko co nam umila czas- a raczej zastępuje noszenie na rękach. No więc tak. U nas w domu jest tego sporo- nie tylko z racji tego,że wszytko występuje w ilości razy dwa, ale z ogólnie wiadomych przyczyn- takie małe dzieci szybko się nudzą..
  Zacznijmy od rzeczy najczęściej u nas używanej- od bujaczków. Ja mam dwie sztuki marki Bright Stars z funkcją wibracji. Są one bardzo lekkie i składają się jeden w drugi jak potrzeba miejsca w pokoju. Pod spodem mają takie antypoślizgowe nakładki,więc nawet na kafelkach jest bezpiecznie. No i co do bezpieczeństwa oczywiście są szelki do zapięcia. Jeżeli dziewczyny są marudne to spokojnie możne nimi bujać iż pręty z którego są wykonane są sprężyste ale na tyle twarde,że nie da się ich zgiąć. Do tych bujaczków są doczepiane takie ramiona z wiszącymi zabawkami, więc dziecko siedząc ma na co patrzeć. Ja osobiście dowieszam coś bardziej grzechocącego żeby przyciągało większą uwagę. Dałam za nie dosłownie kilka groszy a nie jeden raz uratowały mi przysłowiowy tyłek ;) Ostatnio byli znajomi z kilkumiesięczną panną i wtedy bujaczek także się przydał.
 Powiem,że jak dla mnie jest to niezbędny asortyment w domu.


Kolejnym  standardowym wyposażeniem domu z dziećmi są maty interaktywne. Ja mam oczywiście dwie,ale całkiem różne. Chodziło mi oto,by jeszcze dodatkowo stymulować maluchy zmianami kształtów i kolorów. Więc jeden mam typowo firmowy- Bright Stars- z grającą małpką, wibrującym ślimakiem i dużym lusterkiem. Niestety jest on dosyć cienki więc zawsze kładę go na czymś. Drugi jest nieznanej mi firmy ale za to jest on bardziej miękki- materiałowy. Nie ma on takich bajerów jak ten pierwszy ale jest wielka gąsienica przyczepiana na rzep- którą można przewieszać.Do tego na miejscu, gdzie leży dziecko jest szeleszczący kwiatek, małe lustereczko i piszczące słoneczko. Zauważyłam,ze dziewczyny bardziej wolą leżeć właśnie na tym- chyba ze względu na znacznie żywsze kolory.  Oczywiście trenujemy na tym brzuszki ale często gęsto po prostu jest to leżanka :)



   Ostatnim- w sumie bajerem- jest huśtawka pożyczona nam przez znajomych. Jak bym miała jedno dziecko, to pewno nie skusiłabym sie na to,ale nie powiem przy dwójce jest to dosyć przydatny element. Bardzo często siedzi tam mała Hania bo szybko się wtedy uspokaja. Jest to sprzęt marki Graco na te okrągłe najgrubsze paluszki. Jest tam panel sterujący- z 6 prędkościami bujania a także możliwością grania muzyczki. Siedzisko ma możliwość rozkładania na bardziej płasko lub całkiem na siedząco.Są oczywiście pasy bezpieczeństwa i mały odpinany stoliczek.  Powiem tak- jest to bardzo dobry przytrzymywacz- jak ktoś chce już jeść a mamusia nie daje ;)


Ale i jak najlepszym bajerem jest najzwyklejszy rożek- rozłożony na podłodze :D heheh