czwartek, 29 stycznia 2015

Polacy-Nie wracajcie z emigracji!!!

    Post nieplanowany, ale bardzo na czasie. Kiedyś pisałam wam,że wróciliśmy z UK do Polski. Nie była to łatwa decyzja, ale była ona podjęta w pełni świadomie. Niestety schody zaczynają się już na najniższym szczeblu- takim jak Urząd Pracy.
  Po długim pobycie za granicami Polski idziesz rejestrować się do Urzędu Pracy. Panie nawet miłe, wszystko wytłumaczyły. Żeby w Polsce zaliczyli ci lata pracy z Wielkiej Brytanii, a co za tym idzie żeby dostać zasiłek dla bezrobotnych- potrzebny jest taki kwitek- U1- potwierdzający odprowadzanie składek. Można go zdobyć na dwa sposoby- samemu wysyłając papiery do UK, lub jadąc do Wojewódzkiego Urzędu Pracy i tam składając wszystkie papiery. My wybraliśmy wariant drugi.
    Wojewódzki urząd pracy we Wrocławiu, Piąte piętro. Ja byłam w Grudniu i wszystkie papiery pomagał mi wypleniać pan urzędnik. Po 20 minutach wszystko było załatwione. Dzisiaj byliśmy to samo załatwiać z mężem. Tym razem była pani urzędnik. Przy wypełnianiu papierów zostaliśmy oświeceni, że na kuroniówkę to my nie mamy co liczyć. Że co?? Przecież po to tam pojechaliśmy- aby zaliczyli lata pracy,żeby dostać zasiłek dla bezrobotnych!! No i tu jest pies pogrzebany. Ponieważ w trakcie naszego pobytu za granicą obiekt naszego zainteresowania był poza granicami Państwa Polskiego- zasiłek się nam nie należy!!!! ku*** że co?? Co to za kraj?? Jak w taki sposób oni chcą zachęcić Polaków do powrotu do ojczyzny, to ja życie im powodzenia! AA ale jest z tego wyjście. Jakie?? Iść do pracy!!! Haa!! No trzymajcie mnie bo padnę. ..
    Pani wytłumaczyła nam,że wystarczy iść do pracy nawet na jeden dzień- na przykład umowa zlecenie- za najniższą krajową(tylko muszą być opłacane składki). Trzeba zgłosić do urzędu,że pracuje się co równoważne jest z wyrejestrowaniem. Po tym jednym dniu znowu trzeba iść się zarejestrować i wtedy zasiłek będzie ci się należał bez problemu!!! No mnie ręce opadły. Niby jesteśmy w unii, niby na papierach z urzędu wszystko tak ładnie brzmi, a przychodzi co do czego i gówno wam się należy. Teraz żałuję,że wróciłam. Po 8 latach pracy użerać się z tymi urzędasami to ostatnie, czego chcę....

                                         
Ps: Rozwiązaniem było by załatwienie sobie angielskiego zasiłku dla bezrobotnych i przetransferowanie go tutaj. Tylko kto o tym wiedział???!!!!

niedziela, 25 stycznia 2015

Moje małe odkrycia 2015 roku.

Tym razem coś dla mam.
  Jeszcze nie minął miesiąc nowego roku, a ja już odkryłam kilka nowych rzeczy- i to takich, nie dziecięcych. Mam za sobą nową maseczkę, mikrodermabrazje w domu oraz Łatwe Ciacho. To od początku. 

  Każda kobieta chce wyglądać pięknie i młodo. Myjemy buzie, kremujemy i chodzimy do kosmetyczki- jak oczywiście mamy czas i fundusze. Mi osobiście zdarzyło się iść na mikro-dermabrazje do kosmetyczki, ale nie oszukujmy się- około 100zł za jeden zbieg to tez nie mało. Ostatnio szukając okazji na okazjum.pl wpadła mi w oko jedna pozycja w gazetce z Daily. Była to domowa mikrodermabrazja z olejkiem arganowym. Tubka kosztowała ok 25 zł. Oczywiście tego samego wieczoru wypróbowałam i powiem wam,że to było dobrze wydane 25 zł. Buzia bardzo gładka i przez olejki bardzo miękka. Na pewno starczy na 10 domowych zabiegów, jak nie więcej- Polecam!

   Po mikrodermabrazji nadszedł czas na maseczkę. Moja siostra kupiła taką mamie wiec i ja postanowiłam spróbować. 10 zł na jeden raz to sporo, ale jak moja skóra ma po tym być młodsza do 10 lat go czemu nie :) Nałożyłam, poczekałam 20 min i.....no właśnie. W sumie to nie wiem co. Skóra fajna i miękka dzięki olejkom różanym zawartym w maseczce, ale czy tak mi zmarszczki wygładziło? :P Do tego nie podszedł mi sam wygląd maseczki, gdyż była ona gruba i ciężko się ją nakładało. Ogólnie bez większego wow więc wiem,że już więcej jej nie kupię.


     Moje kolejne- nader przyjemne odkrycie-to łatwe ciasto z Delekty. Tak to nagminnie reklamują- że minuta w mikrofali i zrobione. Kupiłam,ale byłam sceptyczna. Jadłam kiedyś  budynie z  mikrofali i strasznie było czuć proszkiem. Zrobiłam, (upiekłam?) i powiem wam- pychota! Normanie tak delikatne ciasto czekoladowe ze ach. Dla niektórych może być ciut za suche, ale dla mnie było idealne, bo puszyste. Bez problemu polecam i wiem, ze sama będę ten produkt kupować częściej.
 



piątek, 23 stycznia 2015

Jestem, żyję lecz nie śpię.

Witajcie kochani po tygodniowej przerwie. Nie było mnie trochę, lecz wesele zagarnęło kila ofiar- 3 pary rajstop i moje gardło. Niestety klima mi nie służy.... No ale o weselu innym razem, gdyż kartę pamięci ze wszystkimi zdjęciami zostawiłam u mojej mamy. Teraz o czymś, co nurtuje mnie od ostatniego roku- o bezsennych nocach.
   Bliźniaczki niedawno skończyły 14 miesięcy. Niestety od początku dziewczyny nie należały do dzieci przesypiających całe noce. Mamuś, całe noce to marzenie- nawet połowę nocy to już byłby luksus!! Wczoraj wstawałam co godzinę! I jak mama ma być zwarta i gotowa na cały dzień z bliźniaczkami?? Nie wiem....
   Na bliźniaczej grupie poruszyłam temat pobudek nocnych i odezwało się mnóstwo dziewczyn, które mają taki sam problem. Niestety zawsze zajdzie się osoba, która twierdzi iż małe dzieci muszą płakać. Noż do cholery. Nie chodzi mi o płacz w dzień, tylko co godzinne pobudki w nocy- ni to na pice, ni to na smoczek, ni to na nie wiadomo co. Jak dziecko w nocy nie śpi, to i w dzień jest marudne i zmęczona, U nas do tego dochodzi niechęć do jedzenia, jeżeli damy są po całonocnych wojażach. No i mnie też trafia, bo ileż można wstawać. Ja już próbowałam wszystkiego- zero słodkiego po 17, na noc zero laktozy czy glutenu. Pomocy- co jeszcze???
   Bywają dni, kiedy jest lepiej....kiedy wstaję dwa- trzy razy. Wtedy uważam to za dobrą noc....ale wczoraj to myślałam,że postradam zmysły.....Nie wiem jak będzie dzisiaj.....nie wiem jak będzie za tydzień....czy doczekam się przespanych nocy przez 18stką dziewczyn?? Jakieś pomysły??? Pomocy!!

piątek, 16 stycznia 2015

Był polter, będzie i wesele :)

Polter, Polterabend czy Pulter- jest to zwyczaj ślubny pochodzący z Niemiec obejmujący tłuczenie szła i porcelany przed domem panny młodej. Młoda musi wszystko wysprzątać, a młody zaprosić gości na wódkę. Zwyczaj ten praktykowany jest w kilku miejscach w Polsce- także i tutaj na śląsku. Własnie w takiej,przed weselnej imprezie, miałam przyjemność wczoraj uczestniczyć. Jeden warunek, który stawiali młodzi- trzeba przyjść w przebraniu!
   I za co się tu przebrać.....Zawsze marzyłam o indyjskim stroju i takowy udało mi się na Olx znaleźć :) Szczegóły dopełniły całości- medalik na czole i malunki na rękach :)  Powiem wam- byłam z siebie dumna :)
   O 19:00 zbawiliśmy się na placu. Był namiot, były tańce oraz jedzenie. Nie zabrakło  najważniejszego- tłuczenia wszystkiego co się dało! :) Młodzi troszkę musieli sprzątać, ale  o to chodziło :)

 A jutro weseleee! Miłego weekendu kochani!


wtorek, 13 stycznia 2015

Mała modelka :)

Pytanie do mam posiadających dziewczynki- Czy wasze pociechy zabierają wam ciuchy i malują się waszymi kosmetykami kiedy nie widzicie? U mnie powoli się zaczyna- na razie od ciuchów. Oj Weronika będzie małą modeleczką :)
   Nie wiem skąd jej się to wzięło, ale panna Weronika każą rzecz próbuje zakładać na szyję- począwszy od pieluch a skończywszy na moich ciuchach. Ostatnio przyszła do mnie z moim futrzanym bolerkiem, które oczywiście było przewieszone przez jej ramię. Skąd je miała? A z szuflady :) (Przecież to wcale nie jest takie trudne- otworzyć sobie szufladę i wyciągnąć z niej co się chce:P ) Po chwili, gdy bolerko jej spadło zostałam- gestem wyciągniętej ręki z bolerkiem i pięknego aaa- poproszona o założenie tegoż fatałaszka na jej maluśkie ramiona. Gdybyście tylko mogli widzieć jej zachowanie- Nagle zaczęła dumnie chodzić po korytarzu. Na pytanie- jaka jest ładna-  stawała i zaczynała się okręcać. O zdjęciu bolerka nawet nie było mowy- zaraz uciekała. A Hania?? Hani to w ogóle nie interesowało- ona tam miała jedzenie na oku a nie jakiś ciuszki :)
    Cóż moja mała kobietka też chce ładnie wyglądać- a co :)



 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

A w nowym roku postanawiam:

Jak każdy w nowym roku, także i ja ustanawiam sobie cele do wykonania na najbliższe 12 miesięcy. Moje postanowienia nie są jakieś extra,są najzwyczajniej zwyczajne. Niestety  te przyziemne postanowienia najtrudniej dotrzymać...
   No to co- to zacznijmy od typowego postanowienia- schudnąć. Tak nadal mam trochę po ciążowej wagi, a zima swoje jeszcze dodała. Już kilka razy zaczynałam ćwiczyć,lecz zawsze coś. Raz po miesiącu walki z kilogramami przeszkodziła mi przeprowadzka do Polski, tutaj co chwila zmieniam miejsce pobytu, wiec i o systematyczność jest trudno. Ale muszę i zrobię to. W lato czekają mnie kolejne dwa wesela i trzeba jakoś wyglądać.Wiem- pisałam już o tym kilka razy ale uwierzcie- próbowałam. Nawet chodziłam na zumbę, lecz po 3 miesiącach grupa się rozsypała...Typowe....
  Kolejnym postanowieniem,jest nauczenie moich dam używać nocnika. Niestety pieluchy kosztują sporo, a na dwójkę to już mega wydatek. Lecz nic na sile. Powoli uczymy się określeń na kupę i siku, a nocnik pojawił się w otoczeniu dziewczyn. Wiadomo, w lato będzie największe uderzenie, wiec na razie na spokojnie do tego podchodzę. A może wy macie jakieś sprawdzone sposoby na naukę korzystania z nocnika?? Za wszystkie porady będę wdzięczna.
  W sumie najważniejsze noworoczne Must Have to wyprowadzić się na swoje! Rozumie mnie chyba każdy, kto choć raz mieszkał bez rodziców czy teściów, a po jakimś czasie znowu wszedł na czyiś garnuszek. To już nie dla mnie...chyba jestem na to za stara :P 
jak dotrzymać postanowień noworocznych.jpg

   Ostatnim postanowieniem jest praca, a raczej znalezienie jej. Przyznam,że nie chce iść do roboty, bo boje się, iż ominie coś ważnego w życiu bliźniaczek. Poza tym wstawanie do pracy po nocy pełnej pobudek nie jest czymś miłym.... Niestety realia zmuszają nas do robienia rzeczy, których nie chcemy. Może jak się uda, i coś znajdę to polubię te chwile poza domem? Cóż pozostaje mi szukać i wtedy się okaże. A teraz życzę wszystkim wytrwania  noworocznych postanowieniach!!!

piątek, 9 stycznia 2015

Się pomaga czyli 23 finał Wielkiej Orkiestry!

Kochani w tą Niedziele odbędzie się 23 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie wiem jak wy, ale ja staram się co roku uczestniczyć w tym jakże ważnym wydarzeniu.
   Wielka orkiestra jest jedną z niewielu fundacji , którym wierze. Wiem, że są ludzie którzy będą Owsiakowi wytykać to czy tamto, ale ludzie- on tez musi z czegoś żyć. Poza tym, przygotowanie tak wielkiego przedsięwzięcia wymaga mnóstwa czasu i sztabu ludzi. Szacunek ode mnie dla tego pana,że mu się w ogóle chce.
  No ale wracając do pomocy. Wiadomo, głównie pomagamy wrzucając pieniądze do puszek. Ja w tym roku pomogłam w nieco inny sposób- kupiłam dwa kubki. Tak kubki, które zaprojektował sam Owsiak. Można je nabyć w Żabce lub Fresh Markcie za jedyne 14.99 PLN. Cały dochód idzie na rzecz fundacji.
Poza tym zapraszam na cztery aukcje biżuterii. W każdej z pozycji cząstkę wykonała moja koleżanka Karolina.:)
http://aukcje.wosp.org.pl/kolia-deszczowa-i-kolczyki-bizuteryjki-swarovski-i1227138

http://aukcje.wosp.org.pl/naszyjnik-muzyka-sfer-6832-sposobow-noszenia-i1227136

http://aukcje.wosp.org.pl/magia-swiatla-unikatowa-lampa-bizuteryjki-i1227656

http://aukcje.wosp.org.pl/femme-fatale-maska-wenecka-karnawal-i1234227

A jeszcze jedno. Zachęcam do wypełnienia wirtualnej puszki pewnych trojaczków :) Niestety maluszki przyszły na świat 3 miesiące a wcześnie,a  ich życie uratował właśnie sprzęt z serduszkiem. Nie mogą iść sami kwestować,więc chociaż tak starają się podziękować.  Kochani każdy grosz się liczy!
http://www.siepomaga.pl/r/druzynaa

   Na prawdę warto pomagać, bo nie wiadomo czy my kiedyś nie skorzystamy ze sprzętu ufundowanego przez Wielka Orkiestrę. Jeszcze tylko jakby pan minister dawał potem pieniądze na pielęgnacje tego sprzętu....

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Gluten,gluten co z ciebie wyrośnie.

 Niestety nadal nie przysypiam całych nocy....No coś budzi moje dziewczyny- zwłaszcza Weronikę. Postanowiłam dociec co się dzieje, gdyż te pobudki z okropnym płaczem były dość regularne- zawsze koło 23:00. Winowajcą okazał się gluten wieczorową porą.
  Weronika ogólnie jest bardziej podatna na wszelkie brzuszne problemy. Laktoza odeszła, bo powodowała wysypkę i bóle, teraz wykluczamy gluten, gdyż także powoduje okropne brzuszne boleści. W dzień- ok. Zje na śniadanie chlebek, czy rogalika i nie ma problemu. Jej organizm spokojne przetrawi to podczas zabawy. Problem pojawia się,gdy po zjedzeniu chlebka Wera idzie spać. Trawienie ulega spowolnieniu i robi się jej ciężko na brzuszku, a nagromadzane gazy mają problemy z wydostaniem się na zewnątrz. Matko jak ona potrafi płakać, i widać,że ją to strasznie boli. Podkurcza nóżki i nie może pozbyć się tego nagromadzonego gazu. Na leżąco to nie ma szans. Muszę ją wziąć na ręce, gdyż w pozycji pionowej jakoś jej lżej. Po kilkunastu minutach- zazwyczaj po serii bąków- Weronika idzie spać.... I tak kilka razy w nocy....
  Wieczorny gluten poszedł w odstawkę. Zaczęły się delikatne zupki i chleb bez glutenowy na kolację. Nie powiem- jest poprawa. Jak Weronika budzi się, to jest to koło 3 rano i to tylko na picie. Ataki bólu o 23:00 zniknęły-czyli jednak coś w tym było. Tylko chleb bez glutenowy...strasznie ciężko dostać w takim małym miasteczku, a co dopiero na wiosce. Chleb znalazłam tylko w jednym sklepie- 12 kromek w cenie prawie 6 złotych. Był on bardzo suchy i kruszył się przy krojeniu. Musiałam poszukać czegoś innego i kupiłam gotową mieszankę chlebową. Dzisiaj upiekłam chlebek. Nie było to 100% zwycięstwo, gdyż na spodzie powstał mały zakalec. Nie wiem, czy winić naczynie z wodą, które było w piekarniku podczas grzania (według przepisu) czy może dól grzeje gorzej? Następnym razem dam blaszkę piętro niżej.  A sam chleb?Pyszny,mięciutki i bez glutenu :)


A to już podejście numer 2- udane :) Nie nagrzewałam piekarnika z naczyniem z wodą i upiekło się w pełni.