wtorek, 30 grudnia 2014

Świąteczny Jarmark.

Nadrabiam blogowe zaległości, gdyż w gąszczu świątecznych przygotowań nie było czasu kiedy pisać.

 21 Grudnia w Miliczu odbywał się Jarmark Świąteczny. Jako,że ja jestem Świąteczną maniaczką to nie mogłam opuścić tegoż wydarzenia i koło godziny 14:00 pojawiłam się na Milickim rynku. Był to mój pierwszy Świąteczny jarmark, i powiem,że spodziewałam się troszkę więcej straganów....
   Pogoda niestety nie dopisywała, lecz ludzi było w bród. Wszelkie różności można było nabyć- od choinki i karpia, po bombki, a  i można było nawet dostać oscypka :D Ja głownie szukałam bombek i ozdób świątecznych.
     Bombki zdobyłam i to takie, które kojarzą mi się z dzieciństwem :) Grzybek,choinka, szopka i ten wartownik :) Wszystkie te kształty przypominają mi choinką mojej ukochanej babci :)Bez zastanowienia nabyłam te cudeńka- zawisną za rok- na naszej osobistej choince.

A i pięknego aniołka z siania kupiłam :)

 Rękodzieło było motywem przewodnim straganów. Nawet były panie z takimi samymi bombkami, które ja robiłam :) Ps: ten piernik co widać na zdjęciu- bardzo dobry :)

To stoisko wzbudziło moje największe zainteresowanie. Piękne ręcznie malowane obrazy. Wprost zakochałam się w obrazie na samym środku- anioł z sercem....niestety cena mnie nie pokochała....3 cyfry i nie mówię o 150 zł.....

 Czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić jak on to robi???

Święta,święta i????

...po świętach :) Tak, to jest chyba jedno z najczęściej używanych Polskich powiedzeń. Jakie proste,a ile w nim prawdy. No w końcu dwa dni świętowania i już znowu szara rzeczywistość....Na wadze plus 2 kilogramy,w pasie 4 cm więcej, a w szafie leżą tegoroczne prezenty. I tu nasuwa się pytanie- czy trafione? U nas tak :)
   Ja tam nie mogę narzekać.Mój mąż zawsze trafia z podarkami, gdyż kupuje mi coś, o czym marudzę rzez dłuższy czas. W tym roku padło na...suszarkę do włosów. Obecnie mieszkamy u teściów, a ich suszarka do włosów jest już na pograniczu życia i śmierci. Do tego suszy bardzo powoli jak na mój gust, więc podczas suszenia zawsze poleci jakaś wiązanka. Dlaczego? Bo ja zazwyczaj myję głowę podczas wieczornej kąpieli, a że nie lubię się kłaść spać z mokrymi włosami, to muszę je wysuszyć. O 22:00 najbardziej zależy mi na szybkim i sprawnym suszeniu, a nie staniu pół godziny w łazience robiąc buuuuuu. No i suszareczę dostałam :D Do tego otrzymałam jeszcze elegancką czerwoną kiecałkę od teściów (spoko, sama wybrałam :P), którą nie omieszkam założyć na Styczniowe weselicho :)
   Ale dosyć o mnie- w tym roku liczyły się dwa małe szkraby :) Piękne czapeczki i buciki to prezent od dziadków, pędzidło i wózek z lalkami od cioci i wójka to strzał w 10. Jakie jest zainteresowanie podczas prowadzenia wózka to aż trudno uwierzyć :) Drudzy dziadkowie także kupili wózeczek i lalę więc nie trzeba będzie wozić zabawek :) Ale co tam prezenty- rozpakowywanie ich- to dopiero była frajda :)Ten papier tak fajnie szeleścił i się rozdzierał, że uśmiechy były od ucha do ucha :)
  Ale....No musi być ale....to nie były takie święta, o których marzyłam. Chyba przez te 8 lat w Anglii strasznie idealizowałam obraz Wigilii i Świąt w Polsce,że jak przyszło co do czego, to to nie było to. Nie zrozumcie mnie źle, bo ja byłam bardzo szczęśliwa,że po tylu latach jestem znowu z najbliższymi. Ten niedosyt to może też przez to,że tak bardzo chciałam spędzić pierwsze święta w Polsce we własnym domu, a jeszcze przez kilka miesięcy nie będzie mi to dane....Cóż....Oby Wielkanoc była już na swoim.




wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!!

Tak na szybko- w biegu przygotowań....

Kochani Zdrowych, Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech te Święta miną wam w ciepłej rodzinnej atmosferze. Do Usłyszenia!!


środa, 17 grudnia 2014

Ja 'pierniczę'! :D

Święta tuż tuż! Liczycie dni?? Ja tak :D I nawet mam aplikację na telefonie, odliczające dni do Tego wielkiego Święta. Jedną z potraw kojarzących mi się z Bożym Narodzeniem są pierniki :D
  Pierniki. Uwielbiam w każdym kształcie i postaci. Jako ciasto, ciasteczko czy przyprawa w kawie. Z czekoladą, dżemem i owocami. jestem piernikową maniaczką i nie wyobrażam sobie świąt bez pierników, wiec trzeba było zakasać rękawy i upiec kilka sztuk.
   Pisałam wam,że obecnie nie mieszkam u siebie, więc nie miałam kuchni do dyspozycji,żeby szaleć piernikowo..... ale za to miałam świetny sprzęt- Silikonowa stolnica i wałek. Powiem wam- genialne. Nie użyłam ani grama mąki do podsypywania. Nic się nie kleiło, nie rozrywało- tylko pięknie wałkowało :D
    Udało mi się upiec partię ciasteczek i na szybko przyozdobić czekoladą i lukrem. Korzystałam z nowego przepisu więc nie byłam pewna smaku, ale nie wyszło najgorzej :D Poza tym znalazłam świetny trik, aby pierniki zmiękły...jabłko!! Tak :) Niestety ogrzewanie powoduje, iż powietrze jest suche,więc naturalnie pierniki miały by marne szanse, aby zmięknąć. Po włożeniu do pudełka dwóch ćwiartek jabłek, pierniki wchłonęły całą wilgoć i są już gotowe do jedzenia! :D Mniaaaam :D Duże ciasteczkowe ludziki zostały zjedzone przez dzieciaki szwagierki- reszta czeka na Święta. Czeka....eeee....no to pojęcie względne :P






  Smacznego!!!!

Mam na imię Julia :)

     Kochani muszę się pochwalić. Dnia 4 Grudnia,w godzinach wieczornych, przyszła na świat moja pierwsza siostrzenica- Julia. Drugi raz zostałam prawdziwą ciocią. Prawdziwą, czyli ktoś z mojego rodzeństwa został rodzicem.
  Siostra była dzielna i w godzinę wydała na świat przepiękną mała istotkę ważącą 3200 gram. Oby dwie czują się dobrze i są w domu, więc w  Niedziele wybraliśmy się całą rodzinką w odwiedziny do małej kuzynki. Wiecie co? To jest prawda,że zapomina się jak to jest mieć takie małe dziecko. Niby jest tylko rok różnicy między kuzynkami, ale wizualnie i rozwojowo jest to kamień milowy. Julcia taka malutka kruszyneczka, pijąca tylko mleczko, a moje dziewczyny jedzące, chodzące i coś tam już gadające. Poza tym- matko jaka ona lekka w porównaniu z bliźniaczkami!! I ta luźna główka. Tak, zapomina się,że noworodek to jest takie delikatne i kruche maleństwo.
   No a jak dziewczyny zareagowały na kuzynkę? Z zainteresowaniem ,ale bez większego wow ;). Bardziej interesująca była mała lampka włączająca się na dotyk :P No ale cóż się dziwić -to jeszcze nie ten wiek. Za rok na pewno będą się już razem bawić :)



czwartek, 11 grudnia 2014

Święty Mikołaj istnieje??

      Mikołaj. W dzieciństwie największy bohater roku, bo to on przynosił rzeczy, o których dzieci marzyły przez cały rok. Z wiekiem magia Mikołaja niestety gaśnie, ale ja postaram się o to,aby moje dziewczyny wierzyły w Mikołaja jak najdłużej. Czemu? Bo przecież w tym tkwi magia Świąt czyż nie??
   U nas w domu zawsze było mówione,że to Mikołaj przynosi prezenty. Do tej pory pamiętam z rodzinnego domu jedną sytuację. Ja z moją siostrą i bratem siedzieliśmy w swoich pokojach. Nagle usłyszeliśmy dzwoneczki i szuranie papierem. Wszyscy szybko wybiegliśmy do stołowego a tam tata stał przy otwartym oknie, a mama  przy choince pod którą było pełno prezentów. Mój tato powiedział,że niestety spóźniliśmy się, bo Mikołaj już poszedł roznosić kolejne prezenty. Nasze zaskoczenie ale i zadowolenie było przeogromne. Takiego samego szczęścia i zadowolenia chciałabym dać moim dziewczątkom jak jak najwięcej, więc już w tym roku poszłyśmy na mikołaja do Domu Kultury. Był mały teatrzyk, aniołek i rozdanie prezentów. W kluczowym momencie podejścia do Mikołaja Weronika zaczęła płakać, a Hania oglądała się za aniołkiem. W sumie nie dziwie się Weronce, bo ten mikołaj do najprzystojniejszych nie należał :P
   Już za kilkanaście dni Wigilia. Ja swoje prezenty już popakowałam a wy?
Ps: Wiecie,że u mnie w domu mit Mikołaja nigdy nie został obalony? Z wiekiem sami doszliśmy do tego,że to rodzice kupują prezenty. Mimo to ja nadal uważam,że Mikołaj istnieje- w mojej głowie i sercu :)



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Królowa przejścia dla pieszych.

    Pasy, zebra czy przejście dla pieszych. Wiele nazw, jedno przeznaczenie- bezpiecznie przedostać się z jednej strony ulicy na drugą. Do tego mamy pasy ze światłami i bez. Nie czarujmy się- w większości polski przejścia dla pieszych są bez świateł, więc zalecana jest szczególna uwaga przy przechodzeniu na druga stronę. Trzeba spojrzeć w prawo, w lewo, jeszcze raz w prawo i dopiero gdy jest bezpiecznie przechodzimy. Niestety mam wrażenie,że to nie dotyczmy niektórym kobiet z wózkami....
   Przykład z przed kilku dni. Jadę sobie samochodem w małym miasteczku. Na moim pasie w miarę spokojnie, lecz po mojej lewej ruch w pełni. W oddali zobaczyłam idąca chodnikiem panią z wózkiem. Ponieważ sama jestem mamą zawsze zwracam uwagę na wózki innych mam ;) Zauważyłam,iż przejście dla pieszych znajduje się w niedalekiej odległości od pani z wózkiem więc automatycznie zaświeciła mi się lampka- może będzie przechodzić? No a może pójdzie dalej? Jednakże zdjęłam nogę z gazu- i dobrze,że to zrobiłam!! Pani nie patrząc w żadną stronę po prostu wtargnęła na przejście dla pieszych!! Oczywiście wózek najpierw wjeżdża na ulice i jakby jechał ktoś szybicej, albo jakiś ciężki tir, to nie miał by szans wyhamować i gdzie poszło by uderzenie?? W samo dziecko!!!! Ja nie wiem jak można być tak bezmyślnym i narażać swoje, lub czyjeś dziecko na to,że zostanie potrącone przez auto!! Dziewczyny, kobiety, matki i ciocie- to ,że macie wózek nie oznacza,że jesteście pojazdem uprzywilejowanym!! Rozum przede wszystkim!! To,że postoicie dwie minuty dłużej nie strąci wam korony z głowy, a może uratować życie.

niedziela, 7 grudnia 2014

Swiątecznych bombek czas.

    Jestem jestem tylko, bombkowa robota idzie pełną parą i nie mam czasu dosłownie na nic. Tylko dziewczyny zasypiają to 'dziergam' te moje maleństwa. Ostatnio zrobiłam jedną specjalną bombkę- a raczej bombę :)
    W obwodzie 86 cm. Z jednej strony imię, a z drugiej herb rodu. Cztery paczki szpilek i niezliczona ilość cekinów.  I oto jest :) Nie powiem- jestem z siebie dumna. Od wtorku do soboty byłam wyjęta z życia, ale dla tego efektu i miny obdarowanego warto było :)




poniedziałek, 1 grudnia 2014

Szpitalny oddział dziecięcy.

Niestety i nas to nie ominęło. Wizyta w szpitalu...
   W nocy z Czwartku na Piątek Hania obudziła się z bardzo źle brzmiącym kaszlem. Chwile mijały, a ona nadal kaszlała. Brzmiało to taj jakby nie umiała czegoś odkaszlnąć. Wzięłam ją na ręce, lecz to nie nie pomogło. Przy dawaniu pić było jeszcze gorzej. Nie umiała tego przełknąć i zaczęła się krztusić. Wtedy przeraziłam się nie na żarty. Gdy kaszel ustal, był płacz przy każdym połykaniu śliny i okropny świst przy oddychaniu. Postanowiłam nie czekać- jedziemy na izbę przyjęć.
   W szpitalu nie czekaliśmy długo na lekarza. Pan doktor osłuchał Hanię, zobaczył gardełko i powiedział,że osłuchowo jest czysta, ale zostajemy na oddziale. Tak sobie pomyślałam, że jakby jej nic nie było, to od tak by jej nie zostawił.....
    Koło 2 na ranem pojawiliśmy się na oddziale. Od razu została pobrana krew do badań, co wiązało się z założeniem wenflonu w rączce. Matko biedna Hania. Ja musiałam ją trzymać, jedna pani wbijała wenflon, a druga trzymała Hani rączkę, aby ta się nie ruszała. Do tego pobranie ogromnej jak dla takiego dziecka, ilości krwi z palca. Na szczęście Hania była dzielna i nie płakała za dużo. Po tym wszystkim była inhalacja i mogłyśmy iść spać. Spanie w szpitalu po takim przyjęciu nie było łatwe, do tego Hania dostała kroplówkę i nie umiała się uspokoić. Wzięłam ją do siebie na łóżko i tak zasnęła po około godzinie płaczu.
   Rano obudziła nas pani, ze śniadaniem, lecz jeszcze zanim  Hania mogła zjeść poszłyśmy na inhalacje. Na szczęście w domu mam inhalator, więc mały brzdąc nie bał się tego całego buczenia. Koło godziny 10 był obchód lekarzy. Okazało się,że musiałyśmy zostać pełne 24h na obserwacji, więc kolejna noc w szpitalu przed nami. I tak minął dzień- na inhalacjach i jedzeniu.
   Druga noc na oddziale była już nieco lepsza. I kaszlu mniej i zrywów w nocy mniej. Na obchodzie powiedzieli,że wychodzimy i mamy tylko robić w domu inhalacje. No ale co nam było? Atak krtani. Niestety Hania odziedziczyła to po mnie. Ja miałam tak samo- atak duszności w nocy,  a rano jakby nigdy nic....
  Co do szpitala to tak. Na oddziale dziecięcym jedzenie tylko dla dziecka. Matka musi płacić 15 złotych za dobę,żeby móc być z dzieckiem. Ogólne warunki były dobre. Pokoje albo pojedyncze albo dwójki. Osobiście najbardziej podobała mi się wmontowana wanienka do kąpieli małych dzieci :)
   No ale oby jak najmniej takich wizyt!wszystkim zdrowia życzymy!!
\