niedziela, 31 sierpnia 2014

Przeboje z jedynką.

Hehe nie chodzi o program tv tylko o zęba, a konkretnie o Hani lewą górną jedynkę. Był to najgorzej wyżynający się ząb do tej pory. A ile łącznie mamy tych zębów? Hania ma pięć a Weronika jak zaczęła z dwiema dolnymi jedynkami tak skończyła na tych dolnych jedynkach. No ale co takiego działo się z tą jedynką?
   W zeszłą sobotę zaczęło się typowe marudzenie na zęby. Zerknęłam do buzi- co u Hani graniczy z cudem- i zobaczyłam białą plamę na dziąśle.Ucieszyłam się,że pójdzie szybko- no bo ząbek już tak nisko- ale pomyliłam się. To był tydzień mordęgi. Hania była nie do życia- non stop coś. Wiecznie marudzenie, płacz i niezadowolenie. Maści nie pomagały wiec jechałam na inupromie i paracetamolu, bo to przede wszystkim małą bolało. Mijały dni a zęba nie było widać. Biała plama zrobiła się brązowawa, a po kolejnych dniach naszła ona jakby płynem. Ewidentnie było widać,że przez dziąsła ząb przeszedł to co to jest to brązowe nadal okrywające ząb? Godziny i dni mijają, białego ząbka nie widać a Hania nadal marudzi .....a tu już piątek! Zadecydowaliśmy,że odwiedzimy dentystę. 
   Pani doktor przyjęła nas bez problemu, lecz ze zdziwieniem co do wieku dziecka. Okazało się,że nigdy nie miała tak małego pacjenta :) Dentystka zerknęła do buzi i było już wszytko jasne. To brązowe to błonka, która nie przerwała się, tylko rośnie razem z zębem który zresztą już wyszedł. Niestety nie można było tego rozciąć,gdyż pacjent za mały...Wspólnymi siłami stwierdziliśmy, że zszuszona piętka chleba powinna pomóc. 
   W domu szybko chleb na piec i w ciągu pół godziny kawałek był suchy. Daliśmy Hani piętke do ręki, a ona ją prosto do buzi. Gdy tylko zacisnęła dziąsła mąż delikatnie pociągnął za chleb i błonka uległa przebiciu. O dziwo nie było płaczu ani lamentu. Myślę, że ulga to było to, co Hania poczuła w tamtym momencie .
  Dzisiaj już cała błonka zeszła i mamy piękną białą lewą no i górną jedynkę :)



                  

środa, 27 sierpnia 2014

Pierwsza noc bez dzieci.

Uwaga stało się. Za mną pierwsza noc bez dzieci. Jak to się stało? A tak jakoś spontanicznie.
   W zeszłą sobotę zostaliśmy zaproszeni na imprezę piwowarską. dziwne? Może trochę ;) No bo jak my ludzie, w sumie tylko pijący trunek pod nazwą piwo-dostaliśmy się na taką imprezę? A tak,że znamy kogoś, kto otwiera swój mały browar. Organizacyjnie mieliśmy jechać autem i wracać w środku nocy. Zbytnio dla mnie nie ciekawa propozycja z racji tego, że byłam kierowcą. Na szczęście zadecydowalismy inaczej. Postanowiliśmy,że będziemy imprezować wraz z noclegiem. Ja! Matka 9 miesięcznych bliźniaków dostałam propozycję spania poza domem- bez dzieci. Może dla niektórych bede wyrodną matką, ale ja ucieszyłam się z tego, gdyż na gwałt potrzebowałam nocy bez wstawania, płaczu i karmienia.
 No więc koło godziny 18 wyjechaliśmy z mężem z domu. Impreza bardzo udana. Około 88 osob smakujących różnych rodzajów piw- wszytskich robionych w małych ilościach. Ogólnie dużo dobrego jedzenia i picia. Koło godziny 01:00 poszłam spać i szczerze? nie obudziłam się ani razu-do godziny 10 rano!! Nie powiem,byłam w szkoku jak zobaczyłam godzinę na zegarku, ale przynajmniej przypomniałam sobie jak to jest wstać samemu, a nie być obudzonym przez dwie małe istotki. 
  Wróciliśmy do domu koło 14:00. W czasie naszej nie obecności wartę miała babcia z dziadkiem i siostrzenicą. 3 dorosłe osoby na dwa małe szkraby. Było ciężko, ale dali radę. :)
  Suma Summarum mama zadowolona bo w koncu się wyspała i odpoczęła- nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Nie będę ukrywać- zajmowanie się dwójką małych bąbelków, które non stop chcą coś od ciebie jest wykańczające. Potrzebowałam takiego wyjścia aby naładować baterie. No i jestem zwarta i gotowa do kolejnych wyzwań życia z bliżniakami. 

Ps. Na imprezie bardzo spodobało mi się jedno piwo :) niestety tak szybko wypili, że nie dane było mi zasmakować. Zostawiam tylko zdjecie butelki ;) 



piątek, 22 sierpnia 2014

Nie no litości!

Post miał być o czym innym ale no nie da się. Głupota co poniektórych kobiet po prostu mnie rozwala. A może to nie głupota tylko...właśnie co? Brak wsparcia? Brak osoby, której można było by się zapytać...albo nie umiejętność czytania? O co chodzi? Już pisze.
   Jestem w grupie bliźniaczej na jednym forum. Dodajemy zdjęcia, wymieniamy się datami porodów, opowiadamy jak to jest być multimamą. Ale ci mnie rozwala to niektóre pytania, przykład? Pani kupiła kaszkę mleczno- ryżową i się pytała czy ma ją zrobić na mleku czy na wodzie? Czy może pół na pół? A Ile łyżeczek kaszki? Wiecie co- miałam ochotę napisać: PRZECZYTAJ INSTRUKCJĘ! Tam przecież wszytko pisze! Mamuś czy to takie trudne? Ja tez nigdy wcześniej nie robiłam kaszki dla niemowląt ale odwróciłam opakowanie, zrobiłam według wytycznych i potem modyfikowałam pod moje preferencje. I tyle. Nic skomplikowanego- na prawdę.
   Zagadnienie numer dwa- ile mleka dawać dziecku. No na opakowaniu pisze,że w wieku 2 miesięcy powinno dziecko pic 150ml a moje dziecko chce więcej i co mam zrobić. Nie no niech dziecko chodzi głodne dla idei z opakowania. Uwaga- to są tylko wytyczne- ogólnikowe- i nie należy ślepo podążać za nimi. Przykład przeciwny- dziecko powinno pic 150 a pije 100- to co pchać w niego to mleko? Taaa. Moje dziewczyny przez ponad 2 miesiące piły po 30 ml to co miałam na siłę wlewać? Dziecko samo ci powie kiedy ma dość a kiedy chce więcej. 
  Ten temat nie powiem- tez mnie zastanawia -a mianowicie: jak oduczyć dziecko pić w nocy mleko. Często czytam, że no niestety dziecko nie daje się oszukać wodą, że nadal się budzi. Wiecie co, sama chciałabym aby istniała jakaś cudowna metoda na oduczanie pobudek w nocy. Moje kobiety mają już ponad 9 miesięcy i nadal się budzą. Co zrobić- widocznie głodne.
    Po raz kolejny piszę- zdrowy rozsądek przede wszystkim! Nie popadajmy w skrajności w skrajność bo tylko szkodzimy dzieciom!

niedziela, 17 sierpnia 2014

Brokat, tiul i adidasy.

  Dla odmiany troszkę modowo, bo w sumie dawno nie było. No ale cóż się dziwić, jak były takie upały,że jedynym ciuchem, jakie dziewczyny nosiły to  były bodziaki ;)

  Ostatnio była u mnie koleżanka Ewelina i dziewczyny dostały małe prezenciki- a konkretnie to każda pannica otrzymała getry i bluzeczkę.Rzeczy były tego samego rodzaju, ale w innych kolorach- bo w końcu to są bliźniaczki ale całkiem inne osóbki nie?Getry cudowne brokatowe :D Aj chyba ja się bardziej ucieszyłam niż one hehe, a do tego bluzeczki z nadrukiem i tiulowymi kurczaczkami- słodko :). No to obowiązkowo trzeba było wypróbować owe zestawy ciuchowe na jednym ze spacerów :D Zestawu mamusia założyła takie ala adidaski, bo co poniektórą pannę trzeba już prowadzać :)
  I wiecie co.Normalnie tak mi się spodobały te brokatowe geterki,że poszłam do Pepco i kupiłam im jeszcze turkusowe :D A że ja jestem typową kobietą i żadnej wyprzedaży nie pominę- to oprócz geterków kupiłam jeszcze po bluzeczce i dorwałam kila par skarpetek :D A co :D


     

   








czwartek, 14 sierpnia 2014

Laleczka z porcelany czyli załóż czapkę temu dziecku!!

     Znacie to- załóż czapeczkę dziecku bo wieje, przykryj bo zimno, nie wychodź bo -1 na dworze. Znacie??...Etam każda to zna.....właśnie niestety zna....
   Post pewno bardzo podobny tematem do poprzedniego, ale temat jak najbardziej na czasie czyli jak ubieramy nasze pociechy w ciepłe dni. Trzeba pamiętać,że dziecko to nie laleczka z porcelany. To jest mały człowiek, który  potrafi się wychłodzić, ale i upocić z gorąca także.  Ja moich dziewczyn od początku nie przegrzewam bo przegrzanie gorsze od wychłodzenia. W sumie w zimę to ubiera się grubo i tyle ale co z latem?
    Dzieci ciągle ubierane i chronione przed każdym najmniejszym wiaterkiem nie nabierają tej odporności, częściej chorują i szybko łapią przeziębienia- a bo lekko wiaterek zawiał. Osobiście nie wymrażam moich dzieci na kość nie nie nie :D Chodzi o to,że jak w domu upał, na dworze upał to po co temu dziecku body, getry, skarpetki i - o matko- czapka z nausznikami??Temu dziecku jest bardziej gorąco niż nam! A do tych nagminne czapkujących kobiet dołączam apel- niech te wszystkie mądre panie same założą sobie czapki- zaznaczam nie kapelusze- w te upały i niech cieszą się nieodczuwaniem wiatru w takie duchoty! :) Ja nie raz usłyszałam- a może czapka bo wieje? O zgrozo wiatr to nie morderca nie :P
   Co do domowego ubioru w upały, to moje babcie albo w samym pampersie albo w bodziakach na ramiączkach. Na dworze to plus kapelusz na głowę- taki przeciwsłoneczni a nie ten co uszy zasłania. W nocy też przy tych upałach spały w samych bodziakach i wiecie co usłyszałam? Ze moje dzieci to po angielsku są chowane- bo w samych body śpią!:D Normalnie padłam. To co miałam je może kocem przykrywać jak w pokoju koło 30 stopni?!
   Ok to idziemy na spacer. Pogoda taka letnia ale nie ma upałów. Dziewczyny są w body, getrach i skarpetuniach a dziadzia co? Kocyk bierze :D hehe. Cóż zrobić no :) Na szczęście kocyk wylądował pod wózkiem bo mama szybko go tam umieściła :) Dla mnie wyznacznikiem ciepła dziecka nie są dłonie czy stopy ale szyja. Tak mi w szpitalu mówili i tego się trzymam. Do tego patrzę jak mi jest w danym ubiorze i porównuje to do ubioru moich dam. W lato zbytnio nie stosuje zasady- jedna warstwa więcej u dziecka. Czasami po prostu zamiast bluzki z krótkim plus sweter daję tylko bluzkę z długim rękawem. Często do chorób dochodzi tez przez to,że dzieci się spociły i nagle wychłodziły- więc: matki, babcie ciocie i dziadki- nie dopuszczamy do upocenia maluszków bo to samo zło! Ubierajmy z głową- do pogody za oknem a nie do pory roku czy wytycznych pogodynki :)

 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Przeciąg z piekła rodem.

    Zamknij drzwi, bo przeciąg! – taki okrzyk, wyraźnie podszyty lękiem, że zaraz zacznie się choroba, słyszał każdy z nas. Czy lęk ten ma jakieś uzasadnienie, czy bierze się z zatwardziałych przesądów?
W Anglii słowo nawet nie znane, w Polsce ciągle na ustach ludzi przebywających w domu. Ja jestem w kraju 2 tygodnie i jak słyszę o przeciągach to uszy mi więdną. No więc zamknij okno bo przeciąg, nie otwieraj drzwi bo przeciąg, nie stawiaj dzieci drzwiach bo przeciąg itp. Wkurza mnie to, bo w domu ukrop a drugiego okna nie można otworzyć....bo przeciąg! O co w ogóle chodzi z tym przeciągiem i co to w ogóle jest ten przeciąg? I czy przypadkiem nie mylimy przeciągu z wietrzeniem i wpuszczeniem świeżego powietrza do domu??
   Postanowiłam zagłębić się w temat i użyłam do pomocy wujka Google. No więc tak. Przeciąg jest to wiatr! Hurra :) wiatr! I ma takie samo działanie na dworze jak i w domu. To o co ta cała maskarada- nie stój w przeciągu bo zachorujesz...bo się przeziębisz....a możne bo umrzesz?? Chodzi o nagłe wychłodzenie organizmu strumieniem zimnego powietrza na co nasze ciało reaguje kurczeniem się włókien mięśni, co odczuwamy jako ból "tzw, przewianie". Na przykład- Siedzimy w ciepłym pokoju i organizm sam dąży  do pewnego obniżenia temperatury, a my nagle znajdziemy się w chłodnym strumieniu powietrza. Następuje szybkie wychłodzenie, a ciało nie jest w stanie przestawić się od razu z ochładzania na utrzymywanie ciepła. Jeszcze gorzej, kiedy będąc przegrzani wystawiamy na ów przeciąg jakiś mały fragment naszego ciała - np bark czy ucho- co często bywa w samochodzie przy otwartych szybach.Na drugi dzień ból szyi murowany. Niektórzy winią przeciąg za bóle stawów, ale to zimno powoduje ból nie wiatr sam w sobie. Jak się człowiek zagrzeje i nagle wiatr na dworze powieje to nie zwracamy uwagi bo jesteśmy na dworze- do tego często inaczej ubrani niż w domu. Właśnie :) Ale ale- uwaga-żeby nie było nie mówię: o otwieraniu wszystkich okien i robieniu huraganu.Nie mówię otwieraniu drzwi w domu i wietrzenie zimnym powietrzem z klatki schodowej bo wtedy tak- następuje szybkie schłodzenie organizmu co jest szkodliwe- to wiem nawet ja :D Nie mówię o wielogodzinnym siedzeniu w sumieniu zimnego powietrza np. w pracy. A co z wiatrakami, klimatyzacją? Co to już nie jest szkodliwe bo nie robią przeciągu??
    No ale wracając do tematu-to musi być mniej więcej chłodny wiatr- a co jak teraz wiatr ma podobną temperaturę co na termometrze? O nagłym wychłodzeniu nie może być mowy. Albo przykład z ostatnich dni- jak dwa przeciwległe okna są otwarte, krzyk,że dzieci są i trzeba zamknąć okna bo przeciąg .....a firanka ani drgnie bo totalnie nie ma wiatru?! To chyba w tedy nie nazywa się przeciąg co?
  Mi się zdaję,że tu jest dużo z przesądów i mitów, które po prostu ślepo praktykujemy.Wiadomo- w każdym przesądzie jest ziarnko prawdy, ale my ludzie mamy tendencje do wyolbrzymiania.  Zachorujemy bo złapaliśmy wirusa, ale winimy przeciąg. Zaboli nas głowa, to winimy zjawisko przeciągu a nie zimno, które okalało nasz organizm.To są wszystko tak zwane dowody anegdotyczne a nie poparte badaniami i myślę, że czasami warto odpuścić gadanie. A wietrzenie domu ma bardzo dobre efekty- pozbywamy się wtedy tych wstrętnych chorobotwórczych wirusów, lepiej się myśli i egzystuje. Myślę,że jak ze wszystkim- umiar i proszę- nie maltretujmy innych wiecznym gadaniem o przeciągu i nie mylmy pojęcia przeciągu z lekkim wiaterkiem i wietrzeniem!!

sobota, 9 sierpnia 2014

Gdy dziecko wstaje, serce matki staje.

No i stało się- wstajemy. Kolejny milowy krok w życiu moich małych panienek i kolejny mały kroczek do nauki samodzielnego chodzenia. Dziewczyny są wprost wniebowzięte,że stoją i  mogły by stać cały dzień. Wstają w łóżeczku, wspinają się na moich nogach, czy próbują podnosić się trzymając kanapy. A ja co? A ja chodzę z sercem na ramieniu...
   Nie powiem- jest mi ciężko bo tylko patrzę, czy gdzieś zaraz nie grzmotną....ale nie sadzam za każdym razem czy nie podnoszę jak widzę że nie umieją same do końca wstać.Wiem,że muszą się nauczyć same wstawać i siadać- ale także i upadać. Nie to,żebym zaraz je zostawiała samopas-nie nie nie. Po prostu asekuruje ale bez zbędnego pomagania.I już widzę efekty. 3 dni temu Weronika stawała tylko na kolanach, a teraz potrafi się podciągnąć i na nogach staje. Hanka to od razu na nogi bo ta dziewoja lżejsza jest.
  No i tak mi mija teraz dzień- na ciągłym pilnowaniu stojących panienek. A nie jest łatwo,gdyż szukają one coraz ciekawszych przedmiotów, na których można by się oprzeć i wstać- na przykład ściana, ława czy komputerek zabawka :D Szczerze? Obecnie uznaję ten okres za 'najgorszy' do tej pory gdyż baby są wszędzie, stają wszędzie a usiąść jeszcze dobrze nie umieją ze stania. Do tego plączą się pod nogami ,ząbkują i pokazują swoje humorki ;)
   A dla informacji to Hani wyszły dwie górne dwójki :) Tak- nie ma jeszcze jedynek ale za to ma dwójki :)



środa, 6 sierpnia 2014

Koło godziny 23....

Mam problem. Koło godziny 23 zaczyna się u mnie koncert. Koncert płaczu, marudzenia i jęczenia. Ale od początku.
  Dziewczyny idą spać koło 19. Do snu dostają mleko i usypiają. Wszystko jest dobrze tak do godziny 22:30. Opiszę sytuację z przed kilku dni:
   Równo o tej godzinie Weronka zaczyna marudzić. Kręci się na boki, jęczy i stęka. Mleka jej nie daje, no bo o 19 wypiła cała butle to głód nie wchodzi w rachubę. No to Daje pic ale mało pomaga, smaruje dziąsła ale cisza na chwilę. Z braku innych pomysłów sięgam po mleko ale nie chce pić. No to w końcu biorę na ręce, bo w pokoju śpi jeszcze druga pannica, a wole żeby tamta spała.....
   W końcu weronika usypia. Kładę się wykończona do wyrka a tu co? A tu Hania zaczyna koncert. Picie nie, spanie i smoczek nie i o dziwo na ręce też nie. Próbuję znowu mleko. Mała wypija trochę i idzie spać. 
  I co? I Zrobiła się północ. Jestem wykończona. I tak myślę sobie czy to zęby, zmiana miejsca czy jakiś skok rozwojowy? Tyle ostatnio się dzieje, że może za dużo wrażeń i tak reagują?  No ale zostawiam przemyślenia na później i kładę się w końcu spać z ogromną nadzieją,ze chociaż kilka godzin snu złapie (Dodam,ze dziewczyny nadal budzą się w nocy na jedzenie) A tu co? A pikuś bo pobudka o 5 rano! Weronika wesoła i wyspana patrzy na mnie i gada tak głośno, że jak jej nie zabiorę do siebie, to mi zaraz Hanię obudzi. Walka trwa dobre pol godziny, aby Weronikę na powrót uspać. Gdy to się w koncu udaje- Hania postanawia wstać....mam dosyć. Jestem zmęczona. Idę spać, chociaż uważam ze  w sumie od 9 miesięcy nie spałam, tylko drzemałam. 
Moje marzenie? Aby chociaż raz ktoś bez proszenia czy pytań - po prostu w nocy zabrał je do siebie ;) chociaż na jedną noc....

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Weselnie i urodzinowo.

Aj co za dzień- w pozytywnym tego słowa znaczeniu :D. 2 sierpnia- moje urodziny. W tym roku spędziłam je z moimi małymi pannicami na weselu :) Pewno wiele z was pomyśli- czemu brałam tak małe dzieci na wesele? A z prozaicznego powodu-bo nie było z kim ich zostawić...poza tym kto by chciał taką dwójkę na cały dzień :p
    Wracając do wesela.Tym razem to męża kuzynka ślubowała miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Zawsze na takich uroczystościach zakręci mi się łezka w oku,bo przypominam sobie mój własny dzień ślubu..,ach :)
   Przed uroczystym dniem przeżyłam małe załamanie, gdy szukałam sukienki. Nie kupowałam nic nowego,tylko wyrzuciłam z szafy stare modele i co?? I kurka wszystko albo małe, albo opięte, albo wyglądałam jakoś dziwnie :( Te 6 kilogramów ciągle się mnie trzyma i nie chce puścić ;( No i wybrałam model, który ma rozciągliwy gorset. Lubię tą sukienkę, bo jest ona ala lata 60'te :) Do tego delikatna biżuteria i mamusia gotowa :D No a buty!? Miałam przygotowane niebieskie na koturnie i potem do przebrania białe sandały,ale wiecie co- zrezygnowałam z obcasów. Czemu? Dwójka dzieci, za którymi trzeba ganiać i je nosić. Czyli wyszło na to,że całe wesele prześcigałam w sandałach :D
  Moje pannice były też w sukienusiach, lecz po przybyciu na sale zaraz zmieniłam na bodziaki bo ukrop niemiłosierny-mimo klimatyzacji na sali.
  No a jak samo wesele? Wiadomo- z powodu dzieci było inaczej. Potańczyłam dopiero jak zasnęły,ale dzieci to nie tylko przyjemności ale także i obowiązki.Czy żałuje,że ze mną były- Nie- bo bardzo mocno je kocham. Poza tym było bardzo miło bo ciągle mnie ktoś zaczepiał,rozmawiał i słodził jakie to małe cudeńka mam:) AAA poza tym Zostałam zaskoczona przez państwa młodych pięknym bukietem urodzinowym plus taniec z panem młodym. I później wygrałam flaszkę w konkursie :D Ja nigdy nie biorę udziału w takich zabawach a tu masz- młoda mnie wyciągnęła i wygrałam :D Więc ogólnie- wieczór udany.
Ps: kolejne wesele w Styczniu :D