Już tyle lat jak mnie nie ma na co dzień w Polsce i człowiek zapomniał ileż to absurdów jest w naszym kraju...
Pierwsza rzecz jaka mnie uderzyła, to te ogromne krawężniki! W Anglii na wszystkich przejścia dla pieszych, zjazdach z górek, wszelkich miejscach gdzie się ewidentnie wchodzi i schodzi z chodnika krawężniki są specjalnie zniżanie do poziomu drogi. Jest to zrobione dla ułatwienia życia ludziom poruszających się na wózkach inwalidzkich, ale pomaga to także nam -matkom z wózkami. Rzadko kiedy muszę podnosić wózek aby przejść, co przy bliźniakach siedzących w czterokołowcu jest niezmiernie wygodnie. A tutaj? Matko, nigdy się tak nie namachałam na spacerze! Non stop podnoszenie i opuszczanie...a jeden krawężnik to przekracza wszelkie normy! 20 centymetrów to on ma na pewno!
Co napawa optymizmem to to,że już nowo wybudowane chodniki mają krawężniki z tymi obnizenami! Nie ma ich duzo,ale myśle,ze za kilka lat bedzie można jeździć po ludzku ;)
No ale to jeszcze ujdzie...gorzej jest z podjazdami dla wózków, aby dostać się do sklepów czy innych ważnych miejsc. Sporadycznie obok schodów są te dwie wybetonowane linie po których można wjechać.... No ale jak już jest podjazd to o wejściu do sklepu z wózkiem bliźniaczym zazwyczaj mogę pomarzyć, bo albo są te głupie obrotowe bramki albo jestem zbyt szeroka :(.....jak to jedna z mam napisała-nie winię ludzi za to, że nie myślą o tym,ze na tym świecie są matki z bliznaczymi wózkami...a tym bardziej nie winię moich brzdąców bo czemu one są winne. Ktoś pewno powie- to zmien wózek na jeden za drugim...taaaa-łatwo powiedzieć. 4 miesięczne niemowlaki jeżdżące przodem, bez możliwości lezenia na płasko i do tego jeden maluch oglądający plecy drugiego to na razie za dużo jak na 4 miesiące życia. No i w takich chwilach jednak dziękuję,że żyję w kraju w którym wyjście na spacer, czy na zakupy z wózkiem bliźniaczym nie jest problemem.
Tee Czekajcie- do Biedronki weszłam- weszłam! Więc z głodu nie umrę :P.
Ale co by nie było,że tylko potrafię marudzić....to wszytko wypisane powyżej nie ma znaczenia kiedy widzę, jak dziadkowie cieszą się,że mają wnuki u siebie....wszystkie niedogodności się chowają, jak podczas spaceru ktoś nas zaczepia a moi rodzice z dumą na twarzy chwalą się,że to ich wnuczki :)
No i ten spacer po lesie-po takim prawdziwym lesie- nie sztucznie zalesianym parku. Takiego cudownego zapachu iglaków nigdzie w Anglii nie ma :)