niedziela, 30 marca 2014

Tajemnicza wizyta

  W sobotę miała miejsce tajemnicza wizyta. Dlaczego tajemnicza? Bo odwiedziły mnie dwie dziewczyny, których nigdy wcześniej nie spotkałam. Pomyślcie sobie- tak....obce osoby do mnie do domu przyjechały.... Obce ale w sumie bliższe niż rodzina. Jak to?
 Z dziewczynami znamy się z forum. Razem przechodziłyśmy przez wszystkie ciążowe starania i straty. Razem cieszyliśmy się każdą kolejną ciążą, czy chociażby wykryciem zdrowotnych problemów- bo w końcu było wiadomo o co chodzi. Na zmianę płakałyśmy i wspierałyśmy się we wszystkich sferach życia.... i dlatego, gdy tylko dziewczyny wysiadły z samochodu miałam wrażenie, że znam je od lat. No bo w sumie znamy się kilka lat :)
Spotkanie było bardzo miłe. Dostałyśmy z dziewczynami mnóstwo prezentów, ale ja pokażę mam dwa  z nich :)
Od cioci Patrycji dziewczyny dostały ręcznie robione pluszaki. Na początku może wyglądają ciut straszne ;) ale małe zakochały się w nich od samego początku. Miśki są na tyle miękkie,że moje urwisy  mogą się do nich przytulać, a przede wszystkim spokojnie je chwytać :) 
Od cioci Karoliny oprócz prezentu dla dziewczyn, mamusia tez dostała małe coś- ręcznie robiony komplet biżuterii :) bo Karolcia także jest uzdolniona manualne. Piękne kolczyki i pierścionek są idealne- i co dla mnie ważne- nie swędzą mnie uszy :)

A tutaj kilka zdjęć z tego wyjątkowego spotkania wykonanych przez Patrycję i jej cudowny aparat :)






sobota, 29 marca 2014

Pierwsza łyżeczka.

  No to za nami 4 miesiące życia,wiec czas na nowe pokarmy. Nie powiem, byłam pełna obaw: czy dziewczyny będą umiały jeść z łyżeczki, czy nie będą się krztusić, czy nie dostaną jakiś alergii albo zaparć....No więc z duszą na ramieniu nowy rozdział w życiu moich maluchów rozpoczęłam kaszką mleczno-ryżową z sokiem brzoskwiniowym. Jak nam poszło? Nie będę się przechwalać ale poszło świetnie! :) Dziewczyny szybko załapały o co chodzi w tym całym połykaniu.
  Obecnie Werka połyka praktycznie wszystko i często jej śliniaczek ściągam czysty :) ale żeby była równowaga- to Hania lubi pluć i gadać podczas karmienia,wiec jedzenie ląduje praktycznie wszędzie :)
    No i mamy za sobą kilka smaków kaszek, deserów i obiadków. Kupy ładne i zero jakiś reakcji na skórze-odpukać -wiec jestem zadowolona. Jedynie co nam nie pasuje to brokuły. Ale się uśmiałam (wredna matka :P) jak próbowałam dziewczynom dać brokuły z serii 'pierwsza łyżeczka'. Miny były takie, jak bym im podała coś znacznie gorszego niż cytryna...czyli brokuły są bleee. No ale w końcu nie muszą lubić wszystkiego...może jeszcze kiedyś spróbuje podać tą zieloną papkę,ale  na pewno będzie to mieszane z czymś innym...a na swoją kolej czeka szpinak z ziemniaczkami i kalafior.. No to smacznego :)

Ps: na ostatnim zdjęciu śliniaczki z dzisiejszego karmienia- zgadnijcie który jest Hanki :D








piątek, 28 marca 2014

3 kołowa tragedia.

 Jak już wcześniej wspomniałam nie brałam do polski swojego ukochanego wózka, tylko tu nabyliśmy używany. Mama wysłała mi ofertę z tablicy, wyglądał ładnie i cena 150zl przystępna. Pojechali, kupili i przywieźli. Mama poprała wszytko, my przyjechaliśmy i nadszedł czas na pierwszy spacer.
  No to poszłam z moja ukochaną Wiśnią na wyprawę....i dobrze,ze ona ze mną była! Wózek okazał się niestety uszkodzony...w momencie gdy naciskałam na ramę, aby podnieść przednie koło- lewy zatrzask się otwierał?! Ze co? Już tłumacze- ta cześć,za która się ciągnie,aby złożyć wózek! Aż zrobiłam się blada bo co jakby drugi się tez otworzył?! Do tego lewy amortyzator jest bardziej wyrobiony wiec wózek nie trzyma idealnego pionu....i te jedno koło z przodu! Nigdy nie używałam Trzykołowego wózka ale widziałam,ze dużo osób je używa. Niestety przy siedzących bliźniakach i lekkich pagórkach wózek jest strasznie niestabilny...nie wiem,może było by lepiej z tym balansem,jakby dziewczyny były tyłem do mnie?? ale jak dla mnie jeszcze na to za wcześnie...czyli pełna tragedia....
   Wróciliśmy do domu i przyjrzałam się dogłębnie tej zielonej sprawie. Niestety z lewej strony blokujący plastik jest połamany....do d....z tym no! Już myślałam,ze trzeba będzie znowu wydawać pieniądze na kilka tyg ale mój ukochany tatuś złota rączka wykombinował coś. Rozciął rurę od odkurzacza, nawiercił dziurek i połączył ten cały mechanizm śrubkami :) my Polacy to jednak potrafimy wszytko zdobić :D tylko jak chce wózek złożyć trzeba rozkręcać śrubki....będę zadowolona jak to wytrzyma do końca urlopu potem może iść na złom....bo nie ma miedzy nami miłości...ja i zielony 3-kołowrotek nie lubimy się zbytnio....





Polska ach to ty...

   Już tyle lat jak mnie nie ma na co dzień w Polsce i człowiek zapomniał ileż to absurdów jest w naszym kraju...
   Pierwsza rzecz jaka mnie uderzyła, to te ogromne krawężniki! W Anglii na wszystkich przejścia dla pieszych, zjazdach z górek, wszelkich miejscach gdzie się ewidentnie wchodzi i schodzi z chodnika krawężniki są specjalnie zniżanie do poziomu drogi. Jest to zrobione dla ułatwienia życia ludziom poruszających się na wózkach inwalidzkich, ale pomaga to także nam -matkom z wózkami. Rzadko kiedy muszę podnosić wózek aby przejść, co przy bliźniakach siedzących w czterokołowcu jest niezmiernie wygodnie. A tutaj? Matko, nigdy się tak nie namachałam na spacerze! Non stop podnoszenie i opuszczanie...a jeden krawężnik to przekracza wszelkie normy! 20 centymetrów to on ma na pewno!  
  Co napawa optymizmem to to,że już nowo wybudowane chodniki mają krawężniki z tymi obnizenami! Nie ma ich duzo,ale myśle,ze za kilka lat bedzie można jeździć po ludzku ;)

   No ale to jeszcze ujdzie...gorzej jest z podjazdami dla wózków, aby dostać się do sklepów czy innych ważnych miejsc. Sporadycznie obok schodów są te dwie wybetonowane linie po których można wjechać.... No ale jak już jest podjazd to o wejściu do sklepu z wózkiem bliźniaczym zazwyczaj mogę pomarzyć, bo albo są te głupie obrotowe bramki albo jestem zbyt szeroka :(.....jak to jedna z mam napisała-nie winię ludzi za to, że nie myślą o tym,ze na tym świecie są matki z bliznaczymi wózkami...a tym bardziej nie winię moich brzdąców bo czemu one są winne. Ktoś pewno powie- to zmien wózek na jeden za drugim...taaaa-łatwo powiedzieć. 4 miesięczne niemowlaki jeżdżące przodem, bez możliwości lezenia na płasko i do tego jeden maluch oglądający plecy drugiego to na razie za dużo jak na 4 miesiące życia. No i w takich chwilach jednak dziękuję,że żyję w kraju w którym wyjście na spacer, czy na zakupy z wózkiem bliźniaczym nie jest problemem. 

Tee Czekajcie- do Biedronki weszłam- weszłam! Więc z głodu nie umrę :P. 

  Ale co by nie było,że tylko potrafię marudzić....to wszytko wypisane powyżej nie ma znaczenia kiedy widzę, jak dziadkowie cieszą się,że mają wnuki u siebie....wszystkie niedogodności się chowają, jak podczas spaceru ktoś nas zaczepia a moi rodzice z dumą na twarzy chwalą się,że to ich wnuczki :) 
No i ten spacer po lesie-po takim prawdziwym lesie- nie sztucznie zalesianym parku. Takiego cudownego zapachu iglaków nigdzie w Anglii nie ma :)




wtorek, 25 marca 2014

Mama- to brzmi dumnie.

  Wiecie co..jakoś dziwnie mi nazywać samą siebie ''mamą''.... Od ponad czterech miesięcy bez większego przekonania tytułuje tak moją skromną osobę, na przykład mówiąc-" mama idzie zrobić butle" albo ktoś mówi do mnie- "ej matka zmień pieluchę dziecku"....lecz dla mnie brzmi to tak jakoś... sztucznie.....Może to przez te lata starań i niepowodzeń? Tak mi to wszytko weszło głęboko w psychikę,że nie dowierzam iż w końcu JESTEM tą matką??
  Dlatego tez nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę pierwsze 'mama' od moich dziewczyn....i pewno dopiero wtedy poczuje się jak ta prawdziwa- 100% mama :)





piątek, 21 marca 2014

Przygotowania do wyprawy życia.

Pewno wielu z was zastanawia się, jak to było z tym całym pakowaniem....no i jak w Polsce z tymi wszystkimi czasoumilaczami- Zabawki,leżaczki, huśtawki??

   Do polski brałam tylko jeden bagaż do luku, w który musiałam spakować siebie, i dziewczyny na 5 tygodni. Nie było to łatwe, gdyż musiałam wziąć ciuchy na każdą porę roku,bo słynne powiedzenia o miesiącu Marcu i Kwietniu mogły się sprawdzić- i w sumie w przeciągu tygodnia jak tu jestem miałam zimę i lato!! Po wielu trudach udało mi się jakoś dopiąć torbę i na szczęście limitu wagowego nie przekroczyłam- jedynie 28 kg bagaż osiągnął z 32 kg dopuszczalnych... do tego podręczna torba i tyle.

  A jak z resztą? Wózek,zabawki i inne?

     Wózka nie brałam. W sumie bałam się,ze stelaż może mi się nie zmieścić do luku bagażowego samolotu ;) no wiec już kilka tyg przed urlopem szukaliśmy z moimi rodzicami jakiegoś taniego używanego wózka i dorwaliśmy jeden-za 150 zł. Okazja jak nic....i niestety okazja okazała się chybiona.. ale to już temat na osobny post. 
  A gdzie będziemy spać? Bo dwójka maluchów w dorosłym łóżku jest jak dla mnie nie do przejścia, a w jednym łóżeczku to się baby już nie mieszczą. No wiec jedno łóżeczko turystyczne udało się kupić za grosze, a drugie drewniane pożyczyła mama od znajomego. Tak samo było z bujaczkami i matami interaktywnymi- jedno kupione, jedno pożyczone. 
  Z zabawek wzięłam dziewczynom ich szeleszczące lalki i dzwoniącego motylka.W sumie dobrze,że nie brałam nic więcej, bo nie dość,że dziewczyny w prezentach podostawały gryzaki to do tego siatkę zabawek i gryzaczków przekazała na lotnisku moja szwagierka-wiec dziewczyny maja się czym bawić i co wsadzać do buzi ;)
  Aaa najważniejsze- wzięłam jeszcze tego grającego konika,przy którym dziewczyny usypiają. Tak pomyślałam,ze dobrze by było aby na nowym miejscu była melodyjka,którą znają.

No wiec już jesteśmy pełny tydzień- ale to zleciało....

sobota, 15 marca 2014

Made in Pl :)

Kochani jesteśmy! W koncu jesteśmy w Polsce-ja pierwszy raz od roku, małe pierwszy raz w życiu. No i jak wyglada taka podróż z bliźniaczkami?
   Najpierw trzeba było dojechać na lotnisko. Dziewczyny lubią samochodem jeździć wiec trasa minęła spokojnie. Potem odprawa i czekamy na samolot. Lot był po18 wiec o takiej porze,kiedy dzieci juz marudzą bo zmęczone. Na szczescie dzieci do 2 roku życia puszczają jako pierwsze wiec dosyć szybko udało nam sie wejść. Nie powiem było dosyć ciezko bo ja miałam Weronike w nosidełku na klacie, a teściowa miała Hanię plus podręcznej torby. Gdy Hania zaczela płakać juz ze zmęczenia,musiałam wsiąść jeszcze torbę teściowej bo ta starała sie małą uspokajać- co nie należy do łatwych zadań ;). Na szczescie było mnóstwo ludzi, którzy nam pomagali- to ponieśli torby, to włożyli do schowka w samolocie, to pomogli bagaże ułożyć na wózku. Bez tego było by o wiele ciężej.
   A jak sam lot? Tego sie obawiała teściowa, ze bedzie ciezko, ze ryk non stop.....a dziewczyny zrobiły psikusa i cały lot przespaly :) no i o to chodzi :) Po wylądowaniu poczekalysmy aż wszyscy wyjdą i spokojnie wyczolgalysmy sie z tej wielkiej puszki.
  Z czego sie uśmiałam? Jak w trakcie odprawy paszportowej na polski lotnisku pani celnik pytała sie, czy to bliźniaczki. potwierdziłam. I co usłyszałam od pani? Ze ona ma w domu blizniaki i nie bedzie mnie pocieszać- bedzie tylko gorzej :) tego mi było trzeba usłyszeć po całym dniu w trasie :p
Na lotnisku przywitali nas moi rodzice, którzy szybko zaparkowali mnie i dziewczyny do samochodu bo czekała nas jeszcze trasa do domu-na szczescie także bez płaczu i problemów. 

No i wiec jesteśmy. Dziadkowie nie umieją sie nacieszyć, goście nie umieją wyjść z podziwu- bo przecież one sa dwie! a mama ma chwile dla siebie :)

środa, 12 marca 2014

Nowi znajomi.

Niedawno u nas w domu zagościli nowi znajomi. Dziewczyny stają się coraz bardziej kumate to i zabawki muszą się zmieniać. Obecnie na tapecie jest Margolcia, Dziwaczka i Szon :) cóż to?

   Nowa przyjaciółka to lalka firmy Lamaze- nazwana przez moją teściową Margolcią :). Kupiłam ją po tym jak zobaczyłam,że mojej znajomej córka zabawia się taką lalką. Oczywiście jak to już bywa, nie jest to zwykła lala- jest ona wykonana z tego szeleszczącego materiału więc przy każdym ściśnięciu wydaje te specyficzne odgłosy. Poza tym ma ona taką małą grzechotka kształcie kwiatuszka i dwa kółeczka do łapania albo gryzienia :P Lala też po naciśnięciu na środku lekko piszczy  i posiada hak do zawieszenia np w wózku czy foteliku-więc jak dla mnie full wypas. Oczywiście kupiłam dwie takie same, co by nie było wojny. Dziewczyny od razu się z lalą zaprzyjaźniły :)

  Poza tym zauważyłam,że od momentu kiedy mała Hania zaczęła lepiej chwytać zasypia ściskając coś w rączkach- albo to jest pielucha albo jej kocyk czy nawet ściska sobie własne rączki. No i tak mi zaświeciło- przecież one dostały takie pluszaki kocyki. Wydały mi się one idealne do zasypiania. No więc Hania dostała żółtą kaczuchę - Dziwaczkę- a Wercia baranka \Szona - i znowu babcia ponazywała pluszaki :P No i jak ze wszystkim u nas- Panna Weronika się przytuli,zaśnie i wypuści a Hania trzyma i to mocno :)











poniedziałek, 10 marca 2014

Czy to smoczek?

Ale mam wenę,że hej. Mogłabym pisać ze dwa posty dziennie, ale pewno szybo byście się znudzili więc muszę dozować wam swoje wypociny ;) No ale uwaga 13 Marca lecę do Polski na 5 tygodni więc w tym czasie będzie nieco mniejsza aktywność blogowa.

Wracając do tematu. Smoczki. Jak dla mnie nieodzowna część wyposażenia dla małego człowieczka. Na ostatnich babskich pogaduchach na których były i ciężarne i matki spotkałam się z opiniami dziewczyn w ciąży,że one nie chcą uczyć smoczka. aaa i tu jak dla mnie nie ma co iść w zaparte. Ja jak i inne matki zgadzałyśmy sie w tym,że smoczek to mniejsze zło. Jak to? Podam wam przykład mojej skromnej osoby. Moja mama mi opowiadała,ze ja nie chciałam smoczka. No niby wszytko w porządku- nie trzeba będzie oduczać, że nie będzie niby tych wszystkich problemów z zębami ale niestety wyszło na gorsze. Dziecko ma potrzebę ssania i gdy nie ma smoczka wybiera sobie coś innego- ja wybrałam kciuka. To był znacznie gorszy wybór niż smoczek, gdyż kciuk jest o wiele twardszy więc i zęby mają się gorzej. Smoczek w każdej chwili można wyrzucić i w ciągu kilku dni oduczyć a jak oduczyć ssać kciuk? Własnie...Identyczną historię na babskim spotkaniu opowiedziała mama małej Mai. Dziewczynka po zaprzestaniu karmienia cyckiem zaczęła ssać kciuk, więc i dostała smoczka. Nie ma co demonizowac smoczka- U mnie Hania jest smoczkowa a Werka nie- co niestety skutkuje zasysaniem dolnej wargi i ni jak nie mogę jej od tego odwieść.

Co mnie jeszcze interesuje to jak nazywany jest smoczek :). Każdy ma swoje własne określenie- ja mówię dydy, moja teściowa mociu, moje koleżanka moni, jeszcze słyszałam inne jak cycuś, momek itp  ;). A jak smoczek nazywa sie u was? :)

Na zdjęciu są jednakowe smoczki- i od razu widać, który używa Hania ;)
 I Wercia na dobranoc :D



sobota, 8 marca 2014

Mały spacer.

Aj ostatnio pogoda nie rozpieszcza więc jak słoneczko tylko wyszło to zaraz migusiem na spacerek. Koleżanka pokazała mi nowe trasy i powiem wam- jest tam pięknie zielono, spokojnie  i z dala od spalin.  I cóż ja mam na sobie? Stare dobre proste jeansy z polszy, wysokie trampki Adidasa, do tego ten nowy i już ulubiony miętowy sweterek oraz skóra- tym razem koloru ala niebieskiego. No i o to mała sesyjka- bo w końcu miał mi kto zrobić zdjęcie heheh :D











piątek, 7 marca 2014

Mój czas z siostrą.

   Mamusie które posiadają tylko jedno maleństwo nie maja tego 'problemu' jaki jest u nas. Znaczy się- czy kłaść razem czy nie? Ile czasu razem ile osobno?
   Mówią,że bliźniaki mają taką więź między sobą-którą mają tylko bliźniaki, że na przykład- czują kiedy coś się dzieje, albo czują ból drugiego bliźniaka. Ile jest w tym prawdy? Chyba nigdy się nie dowiem ,ale z racji tego,że moje małe były całe 9 miesięcy razem z brzuszku do tej pory staram się pielęgnować te ich wspólne momenty. Więc jak to u nas wygląda?
   Po urodzeniu dziewczyny spały razem w łóżeczku albo w koszyku. Werka momentalnie sie uspokajała kiedy kładliśmy Hanię koło niej. Niestety kiedy dziewczyny zaczęły lepiej słyszeć trzeba było je rozdzielić gdyż budziły siebie płaczem. Zresztą tak jest do tej pory- jeżeli w nocy nie jestem wystarczająco szybka to Hania- bo to ona drze się wniebogłosy- swoim krzykiem budzi Werkę a wtedy nie jest za ciekawie...
   A jak to wygląda w ciągu dnia? Dziewczyny zazwyczaj drzemają i jedzą o różnych porach- Werka je więcej, rzadziej i śpi mniej, za to mała je częściej, mniej i ma więcej małych drzemek. Jak widać znalezienie momentu, kiedy oby dwie są najedzone i wyspane bywa trudne. Jak jakimś cudem znajdujemy chwilę,że wszyto jest w porząsiu to zawsze staramy sie kłaść pannice razem- to w łóżeczku oglądają karuzelę, to na macie interaktywnej zabawiają się wiszącymi lalami, to na kanapie zagaduje się dziewczyny. Ile tak wytrzymują? Zależy od dnia- czasami 5 minut a czasami to nawet do pół godziny. Pierwsza zazwyczaj kapituluje Weronika- ona ma większą potrzebę wolności przestrzeni i czasami wystarczy zabrać Hanie żeby znowu był spokój... Ale jak leżą na macie i  leci kolorowy program w telewizji to dziewczyny oglądają jak zahipnotyzowane i wtedy nic im nie przeszkadza :)






środa, 5 marca 2014

Trenujemy rączki.

   Nie wiem czy każda matka tak robi, ale ja staram się ćwiczyć z moimi małymi chwytanie. Za wcześnie? ee nie sądzę. Uważam,że z tym jest tak jak z ćwiczeniem szyi- że trzeba ćwiczyć dla ich dobra i poprawnego rozwoju. No i my staramy sie trenować tak co 2 dni. Jak to robimy?
     Kładę damesy koło siebie tak,żeby nic im nie przeszkadzało w skupieniu się na mojej skromnej osobie. Pokazuje im grzechotkę czy gryzaczek  i daję do rączki. Jeżeli nie złapią to sama otwieram delikatnie rączkę, wkładam grzechotkę i delikatnie zamykam paluszki. Z dnia na dzień widzę,że dziewczyny coraz bardziej są świadome tego,że ręce należą do nich i że da się nimi coś złapać i nawet potrzymać. Werka jednak troszkę przewyższa Hanię w postępach z chwianiem za to Hania jest lepsza z trzymaniem główki. Poza tym małe powoli zaczynają wkładać gryzaczki do buzi z czego się bardzo cieszę, gdyż obecnie Hania nic innego nie robi tylko wkłada całe piąstki do buzi co czasami skutkuje lekką cofką.