piątek, 6 czerwca 2014

Wymiotowo.

    Tak wiem,że temat nie należny do najmilszych, ale niestety u nas jest obecnie na tapecie.
Wymioty- nie mylić z ulewaniem- zaczęły się u Weroniki kilka dni temu. Zazwyczaj po porannej kaszce. Na początku myślała,że to po glutenie gdyż dostawała już duże ilości kaszki manny do swojej zwykłej kaszki. Niestety zmniejszenie a nawet całkowite wykluczenie glutenu nic nie dało. Wymioty nadal się pojawiały. Myślałam też,że to może przez zęby? Może...
   Wiem,że maluchom czasami wymioty się zdarzają, no ale nie codziennie! W końcu poszłam do lekarza. Ponaciskał brzuszek, osłuchał, sprawdził i nic. Nie miał podstaw aby przyczepić się do czegokolwiek- poza lekkim kaszelkiem, który może powodować cofanie się pokarmu. Z zaleceniami obserwacji wróciłam do domu. No i dalej to samo. Tak zaczęłam dokładnie sobie wszytko sprawdzać, analizować i stawiam na katar idący gardłem, gdyż dziewczyny coś próbują odkrztuszać, ale nie zawsze się udaje. Najgorzej właśnie po nocy- nazbiera się tej flegmy i nie umieją sobie z nią poradzić- jedynie wymioty powodują ulgę.Po tym już kaszel ustaje i jest spokój na resztę dnia. I tak dzisiaj rano kąpałam najpierw Weronikę, potem Hanię no i na końcu siebie- bo próbując uspokoić jedną pannicę mi też się dostało.
 Lekarz dał czas do poniedziałku- jak nie przejdzie to mam wrócić. Muszę je zważyć, czy nie tracą na wadze bo to nie jest dobre. Cóż uroki macierzyństwa co?...


3 komentarze: