czwartek, 10 kwietnia 2014

Moje ciało? Czy na pewno?


No to jak to jest z tym ciałem- do kogo ono w końcu należy? Ja tak myślę,że moje własne ciało nie należy do mnie już tak od dobrych 4 lat. Dlaczego?
  Przed ślubem moje ciało robiło co ja chciałam. Chciałam mieć ładniejsza cerę- nie jadłam słodyczy i tatam. Chciałam schudnąć- ćwiczyłam i tadam. A po ślubie?  Chciałam zajść w ciąże a moje ciało na przekór mnie nie wypuszczało jajeczek. Leczyłam cystę a moje ciało nie reagowało na kurację. Dobrze,że po 3 latach na chwile udała się współpraca między lekami a ciałem- zaszłam w ciąże. i co? i znowu porażka. Ciąża stracona, druga nie w tym miejscu, w którym powinna być...potem pół roku beta mi spadała i spaść do zera nie mogła....
   No ale dobra- w końcu mamy tą cudowną ciążę i co? i nadal moje ciało nie było moje. Nie jadłam tego na co miałam ochotę, tylko na co moje ciało miało ochotę....a jak nie miało to był kibel ;) Jak chciałam postać chwilę,czy umyć garnki to nogi zaraz jak banie ;) Ale nie odbierajci tego w zły sposób- tu chodzi tylko  o absurdy ciała :)
Czy moje ciało należało do mnie po porodzie?? Nie...to by było zbyt piękne..... lecz obecnie-po tym całym bum hormonalnym, po tym kiedy moje piersi żyły swoim życiem jest nieco lepiej....ale nie jest idelanie.
marudzę? tak...bo nie jestem zadowolona z mojego obecnego wyglądu fizycznego. Dużo razy słyszałam- przesadzasz, urodzilaś bliżniaki i tak wyglądasz świetnie! No ale czy przytycie już ponad 6 kg po porodzie to taki cudowny wyczyn? Czy to,że powoli zaczyna brakować mi garderoby jest takie fajne?? Wiem wiem...ludzie mają gorzej, ale kurcze ja się sama ze sobą czuję się źle...a niby tylko 6 kg do przodu. Ja to widzę tak. Ubieram swoje normalne ciuchy i wsypuje 6 kg curku- do nogawek od spodni, do rękawów bluzki i na brzuchu. Mało? dla mnie karła, który ma 160cm w kapeluszu to dosyć sporo....Wiem...samo to się nie przybyło....u mnie duzo czynników....ta zmiana trybu życia z nocki na dniowki, zmiana czasu posiłków i ich jakości robi swoje..jeszcze teraz ten urlop, wszyscy tylko wpychają w ciebie te pyszności, a ja z moją słabą wolą nie umiemy się oprzeć!.Mój projekt 5 zamienia sie w projekt 7....ale wiecie co- coraz bardziej zapieram się w sobie,że czas na zmiany. Dziewczyny są coraz większe i za chwile będę miała czas pićwiczyć- a za termin daje sobie moje urodziny-2 sierpnia. Tym razem nie waga się liczy- ale zapięcie w piekną żółtą sukienkę. No to się wyżalilam i po urlopie biorę się do roboty bo lato idzie :) Chcę być sexy mama- a szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci :)

7 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za zmiany :) Ja niedługo też się będę brała za siebie i swój brzuszek by znów był piękny i płaściutki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcemy zobaczyć Cię w tej żółtej sukience ! Bardzo ! Ściskam kciuki AJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula jak dla mnie wyglądasz świetnie, ale rozumiem potrzebę zmian. Sama marzę, by zmienić 7 z przodu na 6...

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki :)
    Ja również mam w planach wziąć się za siebie, ale ciągle odkładam to w czasie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No widzisz, że zawsze jest jak jak byśmy tego chcieli :) Nie ma co przejmować się niepowodzeniami i trzeba brnąć dalej czego sama jesteś przykładem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powodzenia :) Też muszę zabrać się za siebie. Może też od urodzin,które także obchodzę w sierpniu ;)

    http://mamatojarazydwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Powodzenia :-) ja również mam zamiar zabrać się za siebie, bo ojjjj waga skoczyła po sezonie jesienno -zimowym, tylko coś kurcze samozaparcia mi brak :-(

    OdpowiedzUsuń