Witajcie. Tęsknicie? My bardzo ;( Do tego ten wstrętny tydzień.... Zaczęło się od uśpienia biednego psiaka, a skończyło się na dwóch guzach u Hani....masakra. Mam nadzieję,że następny tydzień będzie lepszy...
Dla zmiany tematu na coś milszego, chciałabym pochwalić się moim pierwszym takim projektem- Mama i córki w tym samym stylu. Okazja była idealna- impreza imieninowa cioci Moniki.
Zaczęłam delikatnie- od opasek i koloru ubrań. Dzisiaj u całej trójki było połączenie szarej góry i granatowego dołu. Co do opasek- Wiecie,że cenię sobie ludzi, którzy swoją ciężką pracą tworzą przeróżne cuda, dlatego też muszę pochwalić kolejną uzdolnioną osobę: Opaseczki-dla-dziewczynki-i-chłopca to kobieta, która na moją prośbę wykonała dla mnie trzy małe dzieła sztuki. Nie są to opaski na co dzień, ale właśnie takich- elegantszych ozdób rakowało mi w bliźniaczej garderobie. I jak? Mogą być? Rodzinie bardzo się podobało :)
Na koniec małe pytanko. Czy uważacie,że takie samo ubieranie mamy i dzieci to objaw niedojrzałości? Jestem ciekawa jak inni odbierają takie modowe szaleństwa. Dla mnie jest to zabawa- tak samo jak identyczne ubieranie bliźniaczek- i nie uważam aby było coś nie tak z moja osobą :D No chyba że zacznę ubierać siebie i dziewczyny identyko- kropka kropkę (łącznie z pampersem :P) to palnijcie mnie w główkę :D
Dwie buźki do umycia i cztery brudne rączki,dwa nalegające głosiki i podwójne obowiązki. Dwa razy więcej prania do rozwieszania,dwa razy więcej do rozpieszczania. Dwa razy więcej płaczków, kiedy się przewrócą, cztery oczka do uśpienia nuconą kołysanką. Pracy przy bliźniakach jest w bród,ale cztery słodkie ramionka które mnie tulą wynagradzają cały trud- Czyli życie młodej mamy i jej bliźniaczek.
niedziela, 10 maja 2015
czwartek, 7 maja 2015
A gdzie mama była podczas długiego weekendu?
Dzisiaj troszkę o mnie, a raczej o tym, co ciekawego robiłam w majowy długi weekend.
Miałam 3 dni wolne od pracy, więc powinnam pisać posty i odpoczywać, ale nie ja. Ja pojechałam na całe trzy dni na Wrocławski Festiwal Piwa. Czemu tam? A bo mój szwagier ma mały browar :)
Browar Nepomucen- bo taką nazwę nosi owy browar, jest całkiem młody, dlatego trzeba dużo jeździć i promować się w piwnym świecie. Ja pojechałam na festiwal głównie z powodu biegłej znajomości języka, ale nie powiem, sama byłam ciekawa jak to jest na takiej masowej imprezie. Okazało się,że było ciekawiej niż myślałam. Poznałam mnóstwo interesujących ludzi, i nawet miałam okazję poznać samego pana Prezydenta Wrocławia.
To był mój pierwszy raz kiedy na tak długo zostawiłam bliźniaczki. Całe 3 dni poza domem. Byłam trochę przerażona, jak dziewczyny to zniosą. Na szczęście moi rodzice przyjechali na weekend, więc Hania i Weronika były w pełni zaabsorbowane dziadkami :)
Nawet nie wiem kiedy festiwal minął i trzeba było wracać. Gdy pojawiłam się w domu nie było szału- Mama Mama- jak to ma miejsce, gdy wracam po pracy. Zdaje mi się,że dziewczyny miały małego focha,że je na tak długo zostawiłam...Na pewno Weronika to bardziej odczuła, gdyż trzy noce z rzędu chciała zasypiać tylko i wyłącznie na moich rekach. Jak najmniej takich długich rozstań na przyszłość...jak najmniej...
Miałam 3 dni wolne od pracy, więc powinnam pisać posty i odpoczywać, ale nie ja. Ja pojechałam na całe trzy dni na Wrocławski Festiwal Piwa. Czemu tam? A bo mój szwagier ma mały browar :)
Oto nasza piwna ekipa :)
Browar Nepomucen- bo taką nazwę nosi owy browar, jest całkiem młody, dlatego trzeba dużo jeździć i promować się w piwnym świecie. Ja pojechałam na festiwal głównie z powodu biegłej znajomości języka, ale nie powiem, sama byłam ciekawa jak to jest na takiej masowej imprezie. Okazało się,że było ciekawiej niż myślałam. Poznałam mnóstwo interesujących ludzi, i nawet miałam okazję poznać samego pana Prezydenta Wrocławia.
Nawet nie wiem kiedy festiwal minął i trzeba było wracać. Gdy pojawiłam się w domu nie było szału- Mama Mama- jak to ma miejsce, gdy wracam po pracy. Zdaje mi się,że dziewczyny miały małego focha,że je na tak długo zostawiłam...Na pewno Weronika to bardziej odczuła, gdyż trzy noce z rzędu chciała zasypiać tylko i wyłącznie na moich rekach. Jak najmniej takich długich rozstań na przyszłość...jak najmniej...
Dzień Flagi i piękna nocna iluminacja stadionu :)
wtorek, 5 maja 2015
Kiedy smutek ogarnia duszę.....
Niestety miało być o czymś innym, ale jak zwykle, życie pisze swój scenariusz.... Dzień wyglądał jak co dzień. Wstałam rano i poszłam do pracy. Po 16 byłam w domu i...
Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....
Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....
niedziela, 26 kwietnia 2015
Weekend pod znakiem piłki nożnej :)
No i kolejny weekend za nami. Mama niestety pracowała w sobotę, ale za to Niedziela
była cała dla nas. Dzięki w miarę dobrej pogodzie mogliśmy spędzić całe
popołudnie na dworze i trafiliśmy na boisko piłkarskie. W Sułowie odbywały się derby, więc obowiązkowo trzeba było się pojawić.
Oczywiście na początku Hania musiała skonsumować posiłek, aby nabrać sił przed meczem :)
Potem odbyła się mała gimnastyka :) W sumie- rozgrzewka to najważniejsza rzecz u sportowców :D
Oczywiście na początku Hania musiała skonsumować posiłek, aby nabrać sił przed meczem :)
Potem odbyła się mała gimnastyka :) W sumie- rozgrzewka to najważniejsza rzecz u sportowców :D
Gdy kibicki były już gotowe, to dzielnie kibicowały cały mecz :) Oczywiście mecz wygrany przez nasza drużynę 2:1.
Aaa zapomniałabym o kumpelach, które przyjechałyu do nas z Milicza :D ten sam rocznik ,więc było o czym gadać :)
piątek, 24 kwietnia 2015
'Nie!'-słowo zbyt często używane.
Nie. Słowo tak krótkie, ale jaką posiada moc. Wypowiedziane w odpowiednim tonie starcza za godziny tłupaczeń i próśb. 'Nie'- jest najczęściej używanym słowem w kilku pierwszych latach życia naszych pociech. Szczerze- 'Nie' bylo słowem, które jako pierwsze świadomie zaczęła mówić Weronika, i to zaświeciło u mnie lampkę ostrzegawczą...czy tak ma wyglądać ich życie??
Nie ruszaj, nie wolno, nie dotykaj. Zostaw, odłóż , nie wchodź! Non stop to samo, w kółko cały dzień tylko NIE NIE NIE NIE!!!! Tez jest tak u was? No niby wszystko dla dobra dzieci, ale czy na pewno? Szperać w dokumentach czy chemikaliach nie pozwalam, ale garnki, miseczki czy gazety tez zabraniać??
Już jakiś czas temu postanowiłam odpuścić w pewnych sprawach. Jak któraś chce powyciągać miseczki, to czemu nie? Weronika spokojnie wyciąga wszystko z półek, aby po chwili z powrotem to poukładać. Hania inaczej- ona nie ma czasu. Ona wszytko wywali, a potem idzie dalej :) Dla nich jest to kilkanaście minut świetnej zabawy, dla mnie kilkanaście minut spokoju i dosłownie minuta sprzątania. Poza tym zaobserwowałam iż poprzez takie- niby wywalanie z szafek- dzieci też się uczą!
Przykład sprzed kilku dni. Półka z małymi ganeczkami. Babcia zawsze zabrania, bo bałagan itp. Ja pozwoliłam. Weronika po kolei wyciągała po jednym garnczku i kładła na stole. Potem, po kolei chowała każdy garnczek do szafki i zamykała drzwi. Po chwili namysłu znowu wyciągała i znowu chowała. Dla niej to była super zabawa. Po każdym zamknięciu drzwiczek biła sobie brawo z uśmiechem od ucha do ucha. Tego mam jej zabraniać? Przecież nic złego nie robi,niczego nie niszczy i nic nie psuje. A że bałagan? Z dziećmi w wieku przedszkolnym ciągle jest bałagan ;)
Podobne podejście do słowa-Nie- mam, gdy wychodzimy na dwór. Nie pozwalam wejść na jezdnię i nie ma w tym temacie dyskusji, ale gdy chcą pobiec trochę do przodu- nie zabraniam. Muszą odkrywać świat po swojemu. Muszą dotknąć, wziąć do ręki a czasami spróbować. Wtedy jestem zawsze przy nich, aby pomoc- na przykład-. zebrać piasek z języka, bo Hania musiała zobaczyć jak to smakuje :) Wczoraj poszłyśmy na plac zabaw, który wysypany jest małymi kamyczkami. Pomysł po prostu idiotyczny, bo można skręcić kostkę, kamyki strasznie brudzą i niszczą obuwie. A moje dziewczyny co? Usiadły na samym środku placu i kamyczek po kamyczku brały w paluszki i dawały mamie :) Dla nich to było coś super, hiper extra, dla mnie chwila pełna błogiej miłości ogarniającej moje serce , gdy tak dostawałam kamyczek za kamyczkiem :)
Nie ruszaj, nie wolno, nie dotykaj. Zostaw, odłóż , nie wchodź! Non stop to samo, w kółko cały dzień tylko NIE NIE NIE NIE!!!! Tez jest tak u was? No niby wszystko dla dobra dzieci, ale czy na pewno? Szperać w dokumentach czy chemikaliach nie pozwalam, ale garnki, miseczki czy gazety tez zabraniać??
Już jakiś czas temu postanowiłam odpuścić w pewnych sprawach. Jak któraś chce powyciągać miseczki, to czemu nie? Weronika spokojnie wyciąga wszystko z półek, aby po chwili z powrotem to poukładać. Hania inaczej- ona nie ma czasu. Ona wszytko wywali, a potem idzie dalej :) Dla nich jest to kilkanaście minut świetnej zabawy, dla mnie kilkanaście minut spokoju i dosłownie minuta sprzątania. Poza tym zaobserwowałam iż poprzez takie- niby wywalanie z szafek- dzieci też się uczą!
Przykład sprzed kilku dni. Półka z małymi ganeczkami. Babcia zawsze zabrania, bo bałagan itp. Ja pozwoliłam. Weronika po kolei wyciągała po jednym garnczku i kładła na stole. Potem, po kolei chowała każdy garnczek do szafki i zamykała drzwi. Po chwili namysłu znowu wyciągała i znowu chowała. Dla niej to była super zabawa. Po każdym zamknięciu drzwiczek biła sobie brawo z uśmiechem od ucha do ucha. Tego mam jej zabraniać? Przecież nic złego nie robi,niczego nie niszczy i nic nie psuje. A że bałagan? Z dziećmi w wieku przedszkolnym ciągle jest bałagan ;)
Podobne podejście do słowa-Nie- mam, gdy wychodzimy na dwór. Nie pozwalam wejść na jezdnię i nie ma w tym temacie dyskusji, ale gdy chcą pobiec trochę do przodu- nie zabraniam. Muszą odkrywać świat po swojemu. Muszą dotknąć, wziąć do ręki a czasami spróbować. Wtedy jestem zawsze przy nich, aby pomoc- na przykład-. zebrać piasek z języka, bo Hania musiała zobaczyć jak to smakuje :) Wczoraj poszłyśmy na plac zabaw, który wysypany jest małymi kamyczkami. Pomysł po prostu idiotyczny, bo można skręcić kostkę, kamyki strasznie brudzą i niszczą obuwie. A moje dziewczyny co? Usiadły na samym środku placu i kamyczek po kamyczku brały w paluszki i dawały mamie :) Dla nich to było coś super, hiper extra, dla mnie chwila pełna błogiej miłości ogarniającej moje serce , gdy tak dostawałam kamyczek za kamyczkiem :)
czwartek, 23 kwietnia 2015
Wiosennej garderoby ciag dalszy, czyli buty.
W końcu przyszła wiosna! Ta prawdziwa- nie tylko kalendarzowa. W końcu jest pięknie, ciepło i miło....a to powoduje nowe wydatki. Ciężkie i grube buty trzema zamienić na coś lżejszego. U nas padło na wygodne trampki :D
Kto nas regularnie czyta, to pewnie orientuje się, gdzie udałam się na zakupy :D Tak jest- Pepco. Sztuka kosztowała tylko 20 zł, więc razy dwa to jeszcze nie jest tak źle. Spodobał mi się gwiazdkowy wzór i to,że zamiast sznurówek jest gumka- co przy Weroniki wysokim podbiciu stopy ułatwia nam zakładanie. Nową zdobycz trzeba było od razu wypróbować, więc poszłyśmy na spacer.
I co? I to była istna masakra- w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Hania i Weronika- jak poczuły,że buciki są bardzo lekkie,że od razu poszły w pław. Cała droga była ich- i to nie był spacer tylko bieg. Jedna drugą goniła, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. O to ile radości mogą dać nowe lekkie buty :D
Kto nas regularnie czyta, to pewnie orientuje się, gdzie udałam się na zakupy :D Tak jest- Pepco. Sztuka kosztowała tylko 20 zł, więc razy dwa to jeszcze nie jest tak źle. Spodobał mi się gwiazdkowy wzór i to,że zamiast sznurówek jest gumka- co przy Weroniki wysokim podbiciu stopy ułatwia nam zakładanie. Nową zdobycz trzeba było od razu wypróbować, więc poszłyśmy na spacer.
I co? I to była istna masakra- w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Hania i Weronika- jak poczuły,że buciki są bardzo lekkie,że od razu poszły w pław. Cała droga była ich- i to nie był spacer tylko bieg. Jedna drugą goniła, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. O to ile radości mogą dać nowe lekkie buty :D
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
Niedzielny Jeans.
W Niedzielę jak to w Niedzielę, trzeba ubrać się nieco bardziej wystawniej niż w zwykły dzień tygodnia. Do tego jechaliśmy w gości, więc tym bardziej była okazja na wystrojenie małych dam :) Tym razem padło na jeans.
Dwie słodkie jeansowe sukienusie zostały wyciągnięte z głębin szafy. Jedna miała delikatnie szyte kwiatuszki, a druga elegancką kokardkę. Dwa całkiem różne modele łączył jednak materiał- czyli znowu: nie identycznie, ale w tym samym stylu. No i pojechaliśmy w odwiedziny do cioci Moniki. Było dużo zabawy z kuzynostwem, więc mama miała chwile na spokojne wypicie kawy i zjedzenie pysznego ciasta. Do tego Zuzia pomalowała mi paznokcie :D Juhuuu :D
A no i w końcu miał kto mi zrobić zdjęcie :P Więcej takich niedziel proszę :D
Dwie słodkie jeansowe sukienusie zostały wyciągnięte z głębin szafy. Jedna miała delikatnie szyte kwiatuszki, a druga elegancką kokardkę. Dwa całkiem różne modele łączył jednak materiał- czyli znowu: nie identycznie, ale w tym samym stylu. No i pojechaliśmy w odwiedziny do cioci Moniki. Było dużo zabawy z kuzynostwem, więc mama miała chwile na spokojne wypicie kawy i zjedzenie pysznego ciasta. Do tego Zuzia pomalowała mi paznokcie :D Juhuuu :D
A no i w końcu miał kto mi zrobić zdjęcie :P Więcej takich niedziel proszę :D
środa, 15 kwietnia 2015
Mama poleca zdolne babeczki- Szperaczkowo.
Witajcie kochani. Jak tam u was? Korzystacie z pięknej pogody? Jaw tym tygodniu niestety kończe pracę o 19:00, więc z cudownej aury nie korzystam... Jakby specjalnie dla pocieszenia , przyszła do mnie mała tajemnicza paczuszka :) Co w niej było??? Ciekawi??
Już kilkukrotnie opisywałam u siebie na blogu zdolne rękodzielniczki. Sama coś tam dłubię i uważam,że takie osoby trzeba chwalić i reklamować :) Ostatnimi czasy szperając po fb znalazłam panią Edytę, która prowadzi swojego Fan Page o nazwie- Szperaczkowo-czyli-to-co-kobiety-kochają. Konkretnie czego szukałam to opasek dla moich dziewczyn, a znalazłam cudowne rzemykowe bransoletki. Nie zastanawiając się długo postanowiłam już teraz sprawić sobie prezent na dzień matki :D Tak -zamówiłam sobie jedną taką cudowną ozdobę mojej ręki....i dzisiaj doszła :D
Piękna kolorowa i cudowna. Niby zwykła bransoletka, ale z głębszym przesłaniem. I co dużo powiedzieć- wygląda, na bardzo solidną robotę :) Jutro obowiązkowo zakładam ją do pracy :D
Już kilkukrotnie opisywałam u siebie na blogu zdolne rękodzielniczki. Sama coś tam dłubię i uważam,że takie osoby trzeba chwalić i reklamować :) Ostatnimi czasy szperając po fb znalazłam panią Edytę, która prowadzi swojego Fan Page o nazwie- Szperaczkowo-czyli-to-co-kobiety-kochają. Konkretnie czego szukałam to opasek dla moich dziewczyn, a znalazłam cudowne rzemykowe bransoletki. Nie zastanawiając się długo postanowiłam już teraz sprawić sobie prezent na dzień matki :D Tak -zamówiłam sobie jedną taką cudowną ozdobę mojej ręki....i dzisiaj doszła :D
Piękna kolorowa i cudowna. Niby zwykła bransoletka, ale z głębszym przesłaniem. I co dużo powiedzieć- wygląda, na bardzo solidną robotę :) Jutro obowiązkowo zakładam ją do pracy :D
wtorek, 14 kwietnia 2015
Weekendowe szaleństwa.
Teraz, gdy mama pracuje, dzieci mało czasu spędzają ze swoją rodzicielką. Widać po nich,że nagły brak mamy odbija się na ich zachowaniu, więc w weekend starałam się spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
W piątek po pracy było jeżdżenie na rowerkach. W sumie, to był to ich pierwszy raz na tym sprzęcie, ale od razu przypadł im do gustu. Ponieważ rowerek mam tylko jeden, drugi musiałam pożyczyć od sąsiadki. No i tak bite dwie godziny tatuś i mamusia wozili dzieci po podwórku :D
W sobotę odbyło się inauguracyjne spotkanie z piaskownicą. Normalnie jakby dzieci ktoś zaczarował. Dziewczyny siedziały w piaskownicy koło godziny i tylko wysypywały piasek z zabawek. O dziwo- jedzenia piasku nie było :D A no i oczywiście pierwszy raz zrobiłam im kucyki z tyłu głowy. Wyglądało to dość słodko- takie małe kiteczki :D
A w Niedzielę damy ubrały swoje wyjściowe Garsonki i pojechaliśmy kibicować lokalnej drużynie piłkarskiej. Mecz najwyższej klasy to to nie był, zwłaszcza gdy zawiedzeni kibice wyzywają boga ducha winnego sędziego, no ale bydło jest wszędzie. Poza tym było ciepło i słonecznie, a bliźniaczki pokopały trochę piłkę :) No weekend przeleciał....szybko nie??
W piątek po pracy było jeżdżenie na rowerkach. W sumie, to był to ich pierwszy raz na tym sprzęcie, ale od razu przypadł im do gustu. Ponieważ rowerek mam tylko jeden, drugi musiałam pożyczyć od sąsiadki. No i tak bite dwie godziny tatuś i mamusia wozili dzieci po podwórku :D
W sobotę odbyło się inauguracyjne spotkanie z piaskownicą. Normalnie jakby dzieci ktoś zaczarował. Dziewczyny siedziały w piaskownicy koło godziny i tylko wysypywały piasek z zabawek. O dziwo- jedzenia piasku nie było :D A no i oczywiście pierwszy raz zrobiłam im kucyki z tyłu głowy. Wyglądało to dość słodko- takie małe kiteczki :D
A w Niedzielę damy ubrały swoje wyjściowe Garsonki i pojechaliśmy kibicować lokalnej drużynie piłkarskiej. Mecz najwyższej klasy to to nie był, zwłaszcza gdy zawiedzeni kibice wyzywają boga ducha winnego sędziego, no ale bydło jest wszędzie. Poza tym było ciepło i słonecznie, a bliźniaczki pokopały trochę piłkę :) No weekend przeleciał....szybko nie??
niedziela, 12 kwietnia 2015
Mamy swoje garniaki :D
Witajcie kochani. Jak wam minął weekend? U nas pogoda cudowna. Mam chwilę dla siebie więc chciałabym się cofnąć jeszcze do czasu koło- Wielkanocy i opowiedzieć wam o moich kolejnych ciuchowych zdobyczach. . Jak zwykle podczas wizyty w Pepco zlazłam świetny zestaw dla małych dam- marynarki i getry w grochy :D
Uwielbiam grochy. Nie wiem czemu, ale mam do nich jakiś sentyment, i gdy tylko ujrzałam ten zestaw do razu musiałam go nabyć. Jest to oczywiście strój na większe wyjścia i jednym z takich wyjść był wypad na kawę z moimi dziewczynami- do świeżo otwartej kawiarni w Ozimku. Była z nami ciocia Asia oraz Wiśnia :) Dziewczyny zajadały galaretkę i podkradały pani sprzedawczyni łyżeczki zza lady :D A kawa? No powiem,że jak na małe miasteczko kawa jest dobra i w przystępnej cenie :)
Ps: Jak wiecie, gdzie mogę znaleźć identyczną marynarkę dla mnie, to dajcie mi znać!
środa, 8 kwietnia 2015
A mama nie umie sie ogarnąć.....
Wszyscy tak mówią- mama bliźniaków na pewno jest super zorganizowana i ogarnięta. Ta.... no niby tak jest. Masz swój plan dnia, który przestrzegasz z lekarską precyzją. Każde ustepstwa i zmiany wprowadzają chaos i zamieszanie. I tak własnie się dzieje, kiedy mama idzie do pracy....
Jak na razie nie umiem się ogarnąć w nowej sytuacji. Dzień ucieka mi przez palce i nie wiem kiedy robi się 22:00- no i trzeba iść spać, bo nazajutrz trzeba do pracy wstać. Jak na razie wracam o 16:00. Dziewczyny witają mnie z uśmiechem na twarzy. Zazwyczaj są po obiedzie, więc zostaje mi pobawienie się z nimi, potem kąpiel, kolacja i spać. W tych kilku godzinach nie mam chwili spokoju, gdyż małe są tak stęsknione za mamą,że nie odstępują mnie na krok. Weronika- chyba z tej tęsknoty- zaczęła bojkotować samodzielne usypianie. Czy któraś mama może tak miała? Bo nie wiem w sumie co robić, jak długo pozwalać jej na takie usypianie na rękach....
No w końcu dzisiaj dziewczyny poszły spać w miarę wcześnie. Mama dla relaksu napiła się winka i musi się zbierać do łazienki, bo to już 21:00. Masakra jak ten czas ucieka. A rano? Rano wszystko w biegu, bo siostry wstają w tym samym czasie co ja. Trzeba je przewinąć, ubrać, nakarmić a ja fizycznie nie mam na to czasu. Śniadania też spokojnie zjeść nie mogę, bo on też są głodne,więc zazwyczaj połowę mojej kromki wciągają pannice :)
No i jak na razie w moim życiu zapanowywał istny chaos. Myślę,że z czasem jakoś się ogarnę, i blog wróci do swojej świetności. Na razie pozdrawiają- znowu ząbkujące bliźniaczki :D
Jak na razie nie umiem się ogarnąć w nowej sytuacji. Dzień ucieka mi przez palce i nie wiem kiedy robi się 22:00- no i trzeba iść spać, bo nazajutrz trzeba do pracy wstać. Jak na razie wracam o 16:00. Dziewczyny witają mnie z uśmiechem na twarzy. Zazwyczaj są po obiedzie, więc zostaje mi pobawienie się z nimi, potem kąpiel, kolacja i spać. W tych kilku godzinach nie mam chwili spokoju, gdyż małe są tak stęsknione za mamą,że nie odstępują mnie na krok. Weronika- chyba z tej tęsknoty- zaczęła bojkotować samodzielne usypianie. Czy któraś mama może tak miała? Bo nie wiem w sumie co robić, jak długo pozwalać jej na takie usypianie na rękach....
No w końcu dzisiaj dziewczyny poszły spać w miarę wcześnie. Mama dla relaksu napiła się winka i musi się zbierać do łazienki, bo to już 21:00. Masakra jak ten czas ucieka. A rano? Rano wszystko w biegu, bo siostry wstają w tym samym czasie co ja. Trzeba je przewinąć, ubrać, nakarmić a ja fizycznie nie mam na to czasu. Śniadania też spokojnie zjeść nie mogę, bo on też są głodne,więc zazwyczaj połowę mojej kromki wciągają pannice :)
No i jak na razie w moim życiu zapanowywał istny chaos. Myślę,że z czasem jakoś się ogarnę, i blog wróci do swojej świetności. Na razie pozdrawiają- znowu ząbkujące bliźniaczki :D
sobota, 4 kwietnia 2015
Bliźniacza mama wraca do pracy!
Długo mnie nie było co....Niestety tak czasami bywa....ale ja mam alibi- praca. Tak poszłam do pracy. Ja- mama 1,5 rocznych bliźniaczek porzuciłam swoje dzieci na całe 8 godzin dzienne :(
Może zacznijmy od początku. Do pracy trzeba chodzić,żeby zarabiać pieniądze na życie. Niestety takie mamy realia,że z samej zapomogi się nie wyżyje. Trafiła się oferta żeby pójść do biura. Nie miałam wielkich nadziei, ale CV wysłałam. Na drugi dzień był telefon i od razu rozmowa. Po rozmowie nawet nie czekałam 24 godziny i dostałam pracę! Matko wyobraźcie sobie mój szok, pomieszany z zadowoleniem ale i ze strachem. No bo jak ja mam zostawić moje maleństwa na całe 8 godzin dziennie!
Półtora roczne dzieci- niby już nie niemowlaki, ale jeszcze nie przedszkolaki. Jest to wiek, w którym nie masz za dużo wyboru co zrobić z dzieckiem- no bo albo żłobek albo opieka kogoś dorosłego. Myśl oddania dzieci do żłobka mnie przeraża. Czy ktoś będzie je tam usypiać? Przytulać gdy płaczą? Przy cyrkach Weroniki, kiedy ktoś jej coś zabierze- czy ktoś ją uspokoi? Hmm....no i cena...bo tu jednak dwójka.... Na szczęście, na ten moment, mam możliwość pozostawienia dzieci z ich ojcem oraz teściową. Nie wiem jak długo będę w tej komfortowej sytuacji bo co poniektórzy nie dają sobie rady z dwójką- albo nie chcą sobie dawać rady :P
Jesteście pewno ciekawi, jak sobie z tą rozłąką radzimy. No ja pewnie gorzej niż dzieci :) Najbardziej lubię ten moment, kiedy wracam do domu a moje królewny biegną w moje ramiona krzycząc- Mama! Mama! :)
No i chodzę sobie do nowej pracy. Jak na razie uczę się firmy i wszystkiego w około. Nie wiem jak często będę mogła do was zaglądać, ale postaram się jak najczęściej- w końcu wieczorami ma się ciut wolnego czasu,a podczas blogowania odpoczywam :D
Na ten moment życzę wam Zdrowych i Wesołych Świąt Wielkanocnych!!
Może zacznijmy od początku. Do pracy trzeba chodzić,żeby zarabiać pieniądze na życie. Niestety takie mamy realia,że z samej zapomogi się nie wyżyje. Trafiła się oferta żeby pójść do biura. Nie miałam wielkich nadziei, ale CV wysłałam. Na drugi dzień był telefon i od razu rozmowa. Po rozmowie nawet nie czekałam 24 godziny i dostałam pracę! Matko wyobraźcie sobie mój szok, pomieszany z zadowoleniem ale i ze strachem. No bo jak ja mam zostawić moje maleństwa na całe 8 godzin dziennie!
Półtora roczne dzieci- niby już nie niemowlaki, ale jeszcze nie przedszkolaki. Jest to wiek, w którym nie masz za dużo wyboru co zrobić z dzieckiem- no bo albo żłobek albo opieka kogoś dorosłego. Myśl oddania dzieci do żłobka mnie przeraża. Czy ktoś będzie je tam usypiać? Przytulać gdy płaczą? Przy cyrkach Weroniki, kiedy ktoś jej coś zabierze- czy ktoś ją uspokoi? Hmm....no i cena...bo tu jednak dwójka.... Na szczęście, na ten moment, mam możliwość pozostawienia dzieci z ich ojcem oraz teściową. Nie wiem jak długo będę w tej komfortowej sytuacji bo co poniektórzy nie dają sobie rady z dwójką- albo nie chcą sobie dawać rady :P
Jesteście pewno ciekawi, jak sobie z tą rozłąką radzimy. No ja pewnie gorzej niż dzieci :) Najbardziej lubię ten moment, kiedy wracam do domu a moje królewny biegną w moje ramiona krzycząc- Mama! Mama! :)
No i chodzę sobie do nowej pracy. Jak na razie uczę się firmy i wszystkiego w około. Nie wiem jak często będę mogła do was zaglądać, ale postaram się jak najczęściej- w końcu wieczorami ma się ciut wolnego czasu,a podczas blogowania odpoczywam :D
Na ten moment życzę wam Zdrowych i Wesołych Świąt Wielkanocnych!!
poniedziałek, 30 marca 2015
Pampers czy dada?? Oto jest pytanie...
Z cyklu ciekawa mama testuje: pieluchy. No i to odwieczne pytanie: Które są najlepsze? Które bardziej chłonne? A które przystępne cenowo?
Każda kobieta widziała kiedyś reklamę oryginalnych Pampersów- na dwie pieluchy wylewają płyny, po chwili przykładają papierek i włala: pampersa papierek suchy, innej pieluchy niestety nie. Z czystej matczynej ciekawości postanowiłam w domu odwzorować reklamę :D
Do mojego testu użyłam oryginalnego pampersa nr 5, Dady pantsy nr 4, nowej Dady- Extra cienkiej nr 5 oraz zwykłej Dady nr 5.
Do każdej szklanki wlałam po tyle samo płynu- 100 ml- zabawiłam go sokiem i wylałam na pampersy.
Pieluchy miały trochę czasu na wchłonięcie płynu, potem nadszedł czas na test papieru toaletowego :D
No ale wracając do testu- jaki werdykt? Powiem tak. Jeżeli jestem w stanie kupić zielone Pampers w cenie Dady- to wybieram Pampersa. Czemu? Bo jednak ich wkład jest nieco inny. Płyn zmienia się w żel i w porównaniu do Dady- wchłania się on znacznie szybciej. Lecz patrząc na test papieru- nie ma to późnej większego znaczenia. Dady Majtki- zero przecieków przy teście papieru, lecz niestety rozmiarowo ubogo- bo dostępne są tylko 4 i 5- więc nie ma mowy o noworodkach. Jak już wspominałam Dada starego typu wypadła najgorzej, niż jej młodsza- Super cienka siostra. Jednakże nowszy model jest o około 3 złote droższy. Czy jest to warte swojej ceny? Hmmm
Podsumowując. Używałam wielu dostępnych na rynku rodzai pieluch i jak dla mnie w Dadzie jest równowaga miedzy jakością a ceną, ale jak Pampers jest w promocji- to nie zastanawiam się dwa razy- i wybieram zielonego kolegę. Pomarańczowego osobnika nawet nikomu nie polecam.....
Każda kobieta widziała kiedyś reklamę oryginalnych Pampersów- na dwie pieluchy wylewają płyny, po chwili przykładają papierek i włala: pampersa papierek suchy, innej pieluchy niestety nie. Z czystej matczynej ciekawości postanowiłam w domu odwzorować reklamę :D
Do mojego testu użyłam oryginalnego pampersa nr 5, Dady pantsy nr 4, nowej Dady- Extra cienkiej nr 5 oraz zwykłej Dady nr 5.
Do każdej szklanki wlałam po tyle samo płynu- 100 ml- zabawiłam go sokiem i wylałam na pampersy.
Pieluchy miały trochę czasu na wchłonięcie płynu, potem nadszedł czas na test papieru toaletowego :D
Papier toaletowy przyciskałam ręką do każdego pampersa- po 10 sekund. Pierwsze dwa osobniki to Pampers i Dada pantsy. Jak widać, nie ma żadnego mokrego śladu.
Kolejne dwa to Dada Extra Cienka i Dada zwykła. Na tych dwóch pieluchach widać już odbijające się kropelki płynu. Więcej w Dadzie 'grubej'
No i coż o tym myslimy?? Kto wygraywa, kto przegrwywa? Myślę,że Najgorzej z tej oto czwórki wypadła Dada ze starej 'grubej' serii. Chociaż uważam,że taka znikoma ilość kropeczek na papierze, to i tak jest dobry wynik, jako produkt z supermarketu. Tak na marginesie to dla mnie znacznie gorzej wypadają Pampersy typu- Sleep& Play! Po pierwsze jak dziewczyny były małe, to strasznie nas uczuliły! Do tego są tak mało chłonne,że dla nas nie nadają się w ogóle do codziennego użytku, chyba że przebierałabym dzieci co godzinę....Przy tym nie trzymają płynu- co nie omieszkałam kiedyś sprawdzić. Pampersy były po-drzemkowe, a produkty tej samej marki- Pampersy Pantsy i słynne pomarańczowe Sleep&play.
No ale wracając do testu- jaki werdykt? Powiem tak. Jeżeli jestem w stanie kupić zielone Pampers w cenie Dady- to wybieram Pampersa. Czemu? Bo jednak ich wkład jest nieco inny. Płyn zmienia się w żel i w porównaniu do Dady- wchłania się on znacznie szybciej. Lecz patrząc na test papieru- nie ma to późnej większego znaczenia. Dady Majtki- zero przecieków przy teście papieru, lecz niestety rozmiarowo ubogo- bo dostępne są tylko 4 i 5- więc nie ma mowy o noworodkach. Jak już wspominałam Dada starego typu wypadła najgorzej, niż jej młodsza- Super cienka siostra. Jednakże nowszy model jest o około 3 złote droższy. Czy jest to warte swojej ceny? Hmmm
Podsumowując. Używałam wielu dostępnych na rynku rodzai pieluch i jak dla mnie w Dadzie jest równowaga miedzy jakością a ceną, ale jak Pampers jest w promocji- to nie zastanawiam się dwa razy- i wybieram zielonego kolegę. Pomarańczowego osobnika nawet nikomu nie polecam.....
sobota, 28 marca 2015
Idzie wiosna- idzie nowa garderoba.
No przyszła wiosna. Piękna pogoda, słoneczko i zapach powoli budzącej się do życia przyrody- to jest to. Jednakże dla większości rodziców zmiana pory roku kojarzy się z wydatkami- i tak samo jest u nas. Nastał czas na nowe- cieńsze ciuszki.
Mamusia jak zwykle wybrała się gdzie- do Pepco :D Przede wszystkim szukałam cieńszych kurteczek- i dosyć szybko znalazłam. Fason serduszkowy od razu wpadł mi w oko. Ten oto model był dostępny w dwóch kolorach- granatowym i różowym, ale to właśnie granat z różową podszewką podbił moje serce :D Dziewczyny wyglądają jak małe modeleczki :D Do kurteczek trzeba było dobrać także nowe czapki- ale te już były znalezione w ciucholandzie.
No i śmigamy w nowych super ciuszkach :) Robimy przy tym nie mała furorę, ale to już taki bliźniaczy efekt uboczny :P
Subskrybuj:
Posty (Atom)