Niestety miało być o czymś innym, ale jak zwykle, życie pisze swój scenariusz.... Dzień wyglądał jak co dzień. Wstałam rano i poszłam do pracy. Po 16 byłam w domu i...
Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....
Współczuję, naprawdę... NIestety, znam to uczucie i niedługo czeka mnie znowu, bo Szura ma już swój wiek...
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia. Wiem, że ze zwierzęciem można się zżyć prawie jak z człowiekiem. Dobrze, że mocno nie cierpiał...
OdpowiedzUsuńMy w październiku uspiliśmy naszego 14letniego owczarka. Do tej pory nie umiem się przyzwyczaić...
OdpowiedzUsuń