Choróbska....każdy przez to przechodził i nie jest to miłe. Lecz gdy choruje ktoś, kogo się mocno kocha i nie można mu pomóc, to boli to jeszcze bardziej.
Zgadza się- moje dziewczyny obecnie są chore i na antybiotykach. Zaczęło się od Hani i lekkiej temperatury przez dwa dni, aż w Niedziele wieczorem walnęło kaszlem i porządną gorączką. Rano zaraz lekarz i na płucach było już słychać szmery. Dostałyśmy antybiotyk. Niestety po południu temperatura bardzo skoczyła i bałam się,że jak nie obniżę to będę musiała jechać do szpitala :( Na szczęście udało mi się ją zbić przy pomocy leków przeciwgorączkowych i chłodnych okładów. Ale po takiej akcji strach o własnie dziecko zostaje na długo...następne dwa dni co chwilę sprawdzałam czoło- czy aby znowu tak temperatura nie skoczyła.
Co jeszcze zaprzątało moją głowę- to,żeby Weronika nie zachorowała. Jak byłyśmy w Polsce to Hania miała chore gardziołko i dokładnie 3 dni później Weronika przejęła objawy. W tym przypadku było identyczne.We wtorek wieczorem Weronika już zaczęła kaszleć i mieć temperaturę. I tak się zastanawiam- czy one zawsze będą we dwie chorować? Czy jest to nieuniknione? A jak da się unikną przejścia to jak?
No i siedzimy we trzy w domu. Hania już powoli dobrzeje,Weronika jeszcze marudzi, a ja siedzę i się martwię o te moje kruszynki...bo po za podawaniem leków pomóc im nie mogę.Jakbym mogła to wolałabym sama chorować no ale cóż- jakoś tą odporność nabyć muszą .Ach ....
Dwie buźki do umycia i cztery brudne rączki,dwa nalegające głosiki i podwójne obowiązki. Dwa razy więcej prania do rozwieszania,dwa razy więcej do rozpieszczania. Dwa razy więcej płaczków, kiedy się przewrócą, cztery oczka do uśpienia nuconą kołysanką. Pracy przy bliźniakach jest w bród,ale cztery słodkie ramionka które mnie tulą wynagradzają cały trud- Czyli życie młodej mamy i jej bliźniaczek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biedactwa... mój dzień przed chrzcinami dostał katar a dwie godz po chrzcinach już byliśmy w szpitalu. Katar momentalnie zszedł na oskrzela, zaczęły się duszności i szmery ... tydzień na oddziale- okazało się że jest RSV pozytywny.. I tak każdy katar jest groźny więc chucham i dmucham ale posiadamy starszą córkę która wszystko przynosi ze szkoły.. Wieczny lęk i niepokój jak nie o jedno to drugie.. Trzymajcie się i zdrowiejcie :)
OdpowiedzUsuńojeju to musiałaś się strachu najeść. Moje właśnie miały katar od przylotu z pl ale byłam wtedy u lekarza i były czyste...no a teraz masz :(
UsuńUlcia, zdrówka dla dziewczynek!!!!!
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka bliźniaczkom!
OdpowiedzUsuńPrzy dwójce czy trójce, to już zawsze będzie chorowanie hurtem. Zaletą jest to, że jak już nie chodzą do przedszkola czy szkoły, to są razem i cała choroba trwa np. tydzień, a nie dwa razy po tydzień.
OdpowiedzUsuńtrzeba szukać pozytywów co :)
UsuńMam nadzieję, że Dziewczynki już zdrowe!
OdpowiedzUsuńChłopaki jak dotąd chorowali razem. Zaczynał jeden - za 2 lub 3 dni drugi :) Ale ostatnio, tj w okolicach "majówki" Starszy miał katar, a Młodszy go nie przejął... :) Takie cuda też się zdarzają!
Z pozdrowieniami dla dzielnej kobitki, Olikajka :)
tak zdrowe-dziękować :) i ja też liczę na takie cuda :D
Usuńja podobnie przezywam kazda chorobe moich dziewczyn,Nicola od piatku goraczkowala w sobote juz miala 40 stopni a w niedziele komunia Julki roboty w kuchni mnostwo pogoda upalna a tu nie wiadomo co zrobic wiec w auto i do Wakefield do poradni antybotyk ale walczylam z goraczka po to by kruszynka mogla pojsc z nami do Kosciolka na komunie Julki;)z dala od chorob
OdpowiedzUsuń