czwartek, 29 maja 2014

Niebieska środa.

Tak-jestem z tych kobiet co ubierają dziewczynki na niebiesko- mimo utartych poglądów,że małe chłopczyki na niebiesko a małe dziewczynki na różowo. Hania to nawet smoczek ma niebieski i kilka razy pytano się mnie,czy to chłopak- no bo ten kolor! Ja akurat uważam,że małe kobietki wyglądają bardzo ładnie w błękicie, zwłaszcza że ten odcień podkreśla kolor tęczówki :)

   Wczoraj był dzień, kiedy wszystkie kobiety były ubrane na niebiesko- nawet z przypadku ciocia była także w tych kolorach :D Damesy oprócz niebieskich bodziaków i jeansowych portałków miały na sobie piękne szydełkowe opaski i cudowne futerkowe kamizelki....a nawet pluszak okazał się niebieski hehe- ale to już  z czystego przypadku :) Niestety pogoda też była pod kolor...ciągle pada..






wtorek, 27 maja 2014

II Etap konkursu- głosujemy!

Kochani nadszedł czas na głosowanie na najlepszą minkę! Wystarczy kliknąć w link poniżej, znaleźć ulubieńca i kliknąć 'lubię to'

Zwierajcie szyki bo nagrody czekają- przypominam:
Nagrody są 3:
Dla dziewczynki z największą ilością "lajków"- prześliczna sukienka
Dla chłopczyka z największą ilością "lajków"- nieprzewracalny przyjaciel 
I nagroda przyznana przez organizatorów- cudowna bransoletka wykonana przez Totolijo

Powodzenia!


poniedziałek, 26 maja 2014

Święto Miłości dziecka do matki i matki do dziecka :)

U mnie będzie tylko obrazkowo, bo słowa nie oddadzą tego jak się czuję w roli matki - Kocham :)

niedziela, 25 maja 2014

Mam cię w brzuchu.

Pewno nie jedna z was zastanawiała się jak wyglądał mój brzuch w ciąży i jak wygląda po. Jakby nie było,była to podwójna ciąża :). A czy mój brzuch był podwójnych rozmiarów? Hmmm nie sądzę :) Jak to? Ponieważ jak mówiłam,że jestem w bliźniaczej ciąży, to za każdym razem słyszałam,że mam mały brzuch. No może pod sam koniec wybiło mnie troszkę hehe ;)
  A jak jest po? Brzuch o dziwo bardzo szybko mi zszedł. Całą ciążę smarowałam się także BioOilem- i może dzięki temu, a może przez przypadek- nie mam ani jednego rozstępu na brzuchu. Jest on trochę sflaczały i nudny, jak się najem to zaraz rośnie- no rozciągnięte mięśnie mają swoje prawa- co się dziwić.
Pewno,że chciałabym aby pół roku po porodzie był sześciopak no ale cóż...Już nawet ćwiczyć zaczęłam, lecz życie lubi pozmieniać nam plany....nie nie jestem w ciąży :P









sobota, 24 maja 2014

Gdzie dwójka płacze tam mama....

Dostaje do głowy.....
 Wiele razy spotkałam się z tym pytaniem: 'a co robisz, gdy oby dwie płaczą?' Właśnie...co robię??A to w dużej mierze zależy od sytuacji.
    Sytuacja zdarzająca się najczęściej- oby dwie płaczą przy usypianiu. Oj wtedy moje nerwy są na wyczerpaniu. One- zmęczone, marudne i coraz głośniej płaczące. Ja zmęczona- marudna? ;)- i zdarza się,że także płacząca. No bo ileż można?
Moje dziewczyny nie są usypiane na rękach, tylko kładę je do łóżeczka i czekam. Zdarza się,że pogadają chwilę i spokojnie usną. Jak jest płacz i marudzenie to kładę na boku i poklepuję po pupie i zazwyczaj wtedy pannice uspokajają się i usypiają. Własnie słowo 'zazwyczaj' jest tu kluczowe bo bywa tak,że nic nie pomaga, a jedna płacząca nakręca drugą. Co wtedy robię? Podchodzę do Hani i uspokajam.Ona zasypia to idę do płaczącej Weroniki. W chwili, podczas której przestaje klepać Hanię a Werka jeszcze płacze- Hania się budzi i zaczyna od nowa...One zmęczone, ja wykończona lataniem od jednej do drugiej.Czasami trwa to nawet z 10 minut no ale co mam zrobić jak sama jestem w domu? W końcu któraś usypia i udaje mi się uspokoić drugą.
    Kolejnym przykładem płaczu oby dwóch dziewczyn jest pora posiłków.Jak z jakiegoś powodu nie dopilnuje i poczekam za długo między posiłkami to mam dwie marudzące z głodu bliźniaczki. Śniadanie- czyli kaszkę- dziewczyny jedzą innego rodzaju bo Hanka ma bezmleczną a  Weronika mleczną ,więc karmienie jedną łyżeczką odpada. W takim przypadku Hanka krzykaczka zawsze dostaje pierwsza :) A co wtedy robię z Weroniką? Jak nie uda się jej zabawić grzechotkami to Weronika ląduje u mnie na rękach- a ja trzymając ją jednocześnie karmie Hanię. No niestety muszę sobie jakoś dawać radę :)
  O wiele łatwiej jest w porze obiadowej bo dziewczyny słoiczki jedzą takie same, więc wtedy tylko sadzam je w bujaczkach i daje raz jednej raz drugiej.

  No to takie najbardziej wymagające i wyczerpujące mnie momenty jednoczesnego płaczu dziewczyn. Reszta- czyli jednoczesny płacz z nudów, czy mokra pielucha- już jest spokojnie do opanowania :)

czwartek, 22 maja 2014

Mniam gryzaczek :D

  Zęby wychodzą i dziąsła swędzą. Dziewczyny pchają do buzi wszystko co popadnie- począwszy od swoich palców, po gryzaczki a skończywszy na moich palcach. Kiedyś będąc u znajomej zobaczyłam świetny gadżet- gryzaczek siateczka. Cóż to?
Jest to sprzęt wyższego szczebla ;) Wszytko wykonane z przyjaznych materiałów, łatwe do umycia. Jest zatyczka gdy chcemy wziąć gryzaczek ze sobą, a także wygodny uchwyt,za które dziecko może spokojnie trzymać. Więc wiele korzyści- bo i dziąsła sobie smyrają,  uczą się inaczej przełykać a i witaminki sobie dostarczają.
   Co wkładamy do tego gryzaczka? U nas najlepiej sprawdza się banan. Jest on na tyle miękki,że dziewczyny spokojnie są w stanie go pociumciać i wyssać przez siateczkę. Była też brzoskwinia i jabłko. Jabłko najgorzej, bo Weronika zaraz się denerwowała, bo nie mogła tego wyssać.
  No więc smacznego :D




środa, 21 maja 2014

Pomocnik Bumbo

Dzieci rosną i zmieniają się, a razem z nimi także wszelkie zabawki i udogodnienia. Naszym najnowszym udogodnieniem jest siedzisko Bumbo, ponieważ w bujaczkach bliźniaczki nie chcą już leżeć. Cóż to takiego?
  Fotelik Bumbo jest to siedzisko przeznaczone dla dzieci, które nie umieją jeszcze same siedzieć. Jest ono wykonane z takiego śmiesznego- ala gąbkowatego tworzywa-więc jest podatne i miękkie. Na opakowaniu pisze,że gdy dziecko trzyma sztywno głowę to można już je sadzać w tym oto foteliku- lecz dla mnie to za wcześnie było. My zaczęliśmy tydzień temu.
A o to niektóre z plusów które pisuje producent:
     -Siedzenie stabilizuje dziecko w lekkim zgięciu bioder , umieszczając miednicę w lekkim nachyleniu przedniej miednicy .To działanie w połączeniu z łagodnym łukiem tylnego siedzenia odpowiada naturalnej krzywiźnie klatki piersiowej. 
       -Siedzenie pozwala na aktywną praktykę kontroli głowy i postawy tułowia. Pionowe pozycjonowanie ułatwia i ulepsza pole widzenia środowiska, a także ułatwia oddychanie. 
        -Pomaga  to także dziecku, które musi być w pozycji pionowej po karmieniu z powodu refluksu.
       - Fotelik posiada pozytywną opinię ichniejszego instytutu Matki i Dziecka

   My posiadamy dwa osobne foteliki, ale tylko z jedna tacką. Staram się dziewczyny sadzać na przeciw siebie i kładę zabawki na podstawce. Ostatnio to Weronika mnie zaskoczyła i zaczęła się chichrać do Hani :D U nas foteliki jak na razie są w użyciu  raz dziennie po kilkanaście minut, po tym czasie trzeba wyciągać, bo już baby się nudzą . A bardzo ważne- nigdy nie zostawiamy dzieci samych w tych fotelikach- w sumie w żadnych. Moja Hanka jest przykładem małej uciekinierki i jak się znudzi, to podwija nogę i chce wychodzić :)








poniedziałek, 19 maja 2014

Fotograficzne podsumowanie półrocza.

Uwielbiam robić zdjęcia. Cykam kiedy mogę i ile mogę. Zawsze jak wybieram się na wesele to kilkaset zdjęć pstryknę :) . Nie inaczej jest po narodzinach dziewczyn- nawet teraz to tym bardziej mam pretekst do pstrykania fotek :)
   No więc dzisiaj mija nam pół roku. 6 całych miesięcy podczas których dziewczyny z delikatnych bezwładnych noworodków zmieniły się w cwane, kumate i prawie siedzące panice. A jakie to pół roku było dla mnie? Wspaniałe lecz wykańczające, pełne nowych doznań ale i starych obaw. No ale co będę pisać- na zdjęciach widać wszystko :)




sobota, 17 maja 2014

Sama czy samotna?

    Zauważyliście,że jest mnie ostatnio trochę mniej? Trudno by nie zauważyć co :) No niestety realia posiadania w domu bliźniaków uderzyły mnie z całej siły. Od powrotu z polski jestem całkiem sama...a nawet użyję słowa-samotna.  Ktoś mi napisał,żebym nie porównywała mojej sytuacji do samotnego wychowywania dzieci...ale ja czasami mam takie wrażenie,że jestem samotną matką. Zapytacie czemu- przecież mam męża...no mam- i pracuje on na nockach.
  Mąż wychodzi do pracy, a ja usypiam dziewczyny. Całą noc ja sama do nich wstaje, co skutkuje niedoborem snu. Mąż wraca o 5 i kładzie się spać....a zaraz dziewczyny wstają. Hanka dzisiaj o 5:20 dała znak,że ona już wyspana. Więc wstaje z Hanią a zaraz za nami Weronka się budzi- i nie ma już spania. No i cały Boży dzień zajmuję się maluchami. Nawet w napisaniu posta mam problemy bo gdy ja siadam- zawsze któraś coś chce- jak nie pic, to jeść, to kupa, to zabawka, to smoczek itp. Identycznie jest z moimi posiłkami czy z innymi domowymi zadaniami- nie jestem w stanie zrobić praktycznie nic. Jeszcze obecnie bliźniaczki są na etapie- nie będę leżeć, nie będę siedzieć w bujaczku bo ja chcę stać i skakać.
 Mąż wstaje to ja zazwyczaj kończę spacer. On robi obiad a ja zajmuję się dziećmi. Chwila spokoju? nie bardzo, bo zaraz trzeba kąpać. Wykąpiemy dziewczyny i on zaraz musi szykować się do pracy....i dzień mija. Wiem wiem, nikt nie mówił,że będzie kolorowo i fajnie, ale mnie chyba dobija ta ciągła samotność. W zeszłym tygodniu najpierw lało,a potem dziewczyny chore a ja nawet z domu do sklepu nie mogłam wyjść...jak w pułapce.Zaczynam źle się czuć sama ze sobą. Nie zrozumcie mnie źle- kocham te moje brzdące najmocniej na świecie, ale nie mam tego komfortu jak z jednym dzieckiem- pójdę podrzucę koleżance na kilka godzin,żeby odpocząć....no bo kto podejmie się pilnowania dwójki niemowlaków?
 Chyba wezmę i poszukam jakiś grup matek-żeby wyjść z domu do ludzi bo inaczej zwariuję w tej mojej samotni.

czwartek, 15 maja 2014

Gdy choruje ciało dziecka, choruje też dusza matki...

    Choróbska....każdy przez to przechodził i nie jest to miłe. Lecz gdy choruje ktoś, kogo się mocno kocha i nie można mu pomóc, to boli to jeszcze bardziej.
    Zgadza się- moje dziewczyny obecnie są chore i na antybiotykach. Zaczęło się od Hani i lekkiej temperatury przez dwa dni, aż w Niedziele wieczorem walnęło kaszlem i porządną gorączką. Rano zaraz lekarz i na płucach było już słychać szmery. Dostałyśmy antybiotyk. Niestety po południu temperatura bardzo skoczyła i bałam się,że jak nie obniżę to będę musiała jechać do szpitala :( Na szczęście udało mi się ją zbić przy pomocy leków przeciwgorączkowych i chłodnych okładów. Ale po takiej akcji strach o własnie dziecko zostaje na długo...następne dwa dni co chwilę sprawdzałam czoło- czy aby znowu tak temperatura nie skoczyła.
  Co jeszcze zaprzątało moją głowę- to,żeby Weronika nie zachorowała. Jak byłyśmy w Polsce to Hania miała chore gardziołko i dokładnie 3 dni później Weronika przejęła objawy. W tym przypadku było identyczne.We wtorek wieczorem Weronika już zaczęła kaszleć i mieć temperaturę. I tak się zastanawiam- czy one zawsze będą we dwie chorować? Czy jest to nieuniknione? A jak da się unikną przejścia to jak?
  No i siedzimy we trzy w domu. Hania już powoli dobrzeje,Weronika jeszcze marudzi, a ja siedzę i się martwię o te moje kruszynki...bo po za podawaniem leków pomóc im nie mogę.Jakbym mogła to wolałabym sama chorować no ale cóż- jakoś tą odporność nabyć muszą .Ach ....

wtorek, 13 maja 2014

Diabeł tkwi w słodyczach...



    Cukier- biała krystaliczna i wysoko przetworzona substancja nie zawierająca żadnych witamin czy mikroelementów. W 21 wieku można ją znaleźć  praktycznie wszędzie- w parówkach, sosach czy nawet ketchupie. Uzależnienie od cukru jest traktowane jak alkoholizm czy narkomania. Zainteresowałam się tematem cukru,gdyż dziewczyny zaczynają jeść coraz więcej i wolą słodkie smaki jak kaszka czy owoce. Czy są skazane na to,że nie będą mogły wyobrazić sobie dnia bez słodkiego?
 Tak czytam o tym białym demonie i jestem przerażona . Łyżeczka cukru hamuje działanie odpornościowych białych krwinek na 5 godzin! Gdy organizm dostaje dawkę białego cukru, to trzustka zaczyna szybko produkować insulinę, a to hamuje wydzielanie hormonu wzrostu! Jestem przerażona!
 A my co? Od małego uczymy dzieci życia ze słodkim- na urodziny tort, w lato lody, w odwiedzinach ciastka i kawa, w nagrodę batoniki. Kiedyś w telewizji usłyszałam wypowiedź jednego z lekarzy- a czemu w nagrodę nikt nie daje marchewki czy jabłka? Zawsze są to słodycze.No tak- mama kupi kinderka jak będziesz grzeczny....Nawet w szpitalu ludzie zawsze przynoszą czekoladę!Czy nasze społeczeństwo samo w sobie jest uzależnione od słodkiego?
  Mam znajomą, której syn nie je słodyczy. Jak to? po prostu- jak A był mały, to jego mama nie dawała mu do spróbowania słodkości i obecnie dzieciak ich nie lubi. Proste? Niby tak....na pewno mniej problematyczne bo zęby i zdrowie na tym skorzystają.
   No a co z owocami? One przecież też zawierają cukier. Tak zawierają- ale jest to cukier zdrowy, naturalny i nieprzetworzony, do tego w owocach występują także witaminy i mikroelementy. Czyli owocom mówimy  tak :)

  Jak jest u was? Ja bardzo bym chciała, aby moje dziewczyny nie były słodoczoholikami- jak ich mama. A czy to mi się uda? Tego dowiemy się za jakiś czas.

poniedziałek, 12 maja 2014

Bliźniaczy konkurs:)

Moi drodzy! Ja wraz z dwoma współorganizatorami  zapraszam serdecznie na konkurs :)
A jaki to konkurs? Minkowy :)

Każda mama posiada setki zdjęć swoich pociech na których dzieci mają prześmieszne minki. Czemu tego nie wykorzystać i spróbować swoich sił?

Nagrody są trzy:
Dla dziewczynki z największą ilością "lajków"- prześliczna sukienka
Dla chłopczyka z największą ilością "lajków"- nieprzewracalny przyjaciel 
I nagroda przyznana przez organizatorów- cudowna bransoletka wykonana przez Totolijo.

Na prawdę warto! Szczegóły znajdziecie Tutaj Powodzenia :)

sobota, 10 maja 2014

Niekapka nastał czas.

   Kurcze ostatnio nie mam czasu na pisanie....samotne wychowywanie dwójki dzieci ma swoje minusy. Czemu samotne? Bo tak się czasami czuje- jakbym była sama. Mąż na nockach robi więc w nocy go nie ma a w dzień śpi- więc tez go nie ma....ach życie. No ale ja nie o tym będę pisać tylko o kubeczkach niekapkach.
   Kubeczki tak zwane niekapki nabyłam już dawno. A tak trafiła się promocja i kupiłam kilka. Ostatnio się zastanawiałam- to kiedy zacząć je wprowadzać do użytku?
  Na słoiczkach z zupkami pisze,żeby w trakcie jedzenia podawać picie z kubeczka lub szklaneczki. Kurcze to był słoiczek z rangi 4-6 miesięcy. Moja pierwsza reakcja- czy aby nie za wcześnie.... lecz po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam jednak,że spróbuję. A co mi szkodzi? Jak wezmą to będę się cieszyć, jak nie to spróbuję później. Na tym także polega rodzicielstwo nie?- na pokazywaniu nowych rzeczy i umiejętności.
  No więc,wczoraj po obiadku dałam dziewczynom do rąk  kubeczki. Ponieważ posiadają one uchwyty, to ławo było im je złapać. No i jaka była reakcja? Hanka potrzymała kubek chwilę i puściła, za to Weronika to od razu z buzią do dziubka :) nie żeby od razu pięknie piła- coś tam ciumkała, sprawdzała jak to tam leci i trochę gryzła. Najważniejsze,że pierwsze koty za płoty. Teraz codziennie przy jedzeniu będę im na chwile dawać kubek,aż się nauczą z niego pić. Powoli- bez pośpiechu lecz to kolejny krok do dorosłości :D

A u was jak było- kiedy zaczęłyście wprowadzać inne sprzęty codziennego użytku?





czwartek, 8 maja 2014

Stylowa Środa w wersji mini czyli w odwiedzinach.

    No i znowu modowo. Nie- nic nadzwyczajnego- po prostu lekko wystroiłam dziewczyny. Tym razem rządziły spódnice. A dlaczego wystrojone?Bo poszłyśmy w odwiedziny do znajomej, która ma 8 miesięczną córkę. Oj za niedługo jak będą wszystkie trzy biegać to będzie sajgon :D Zresztą to już teraz był mały, bo obecnie babiniec jest na etapie turlania się,więc podłoga była pełna :D

  Osobiście to lubię takie wyjścia. Człowiek odchami się trochę od tych domowych pieleszy. Niby też idzie z dziećmi i robi wszytko to samo, co by robił w domu...ale dla mnie jednak jest inaczej. Może ja nie zdążę się jakoś specjalnie wyszykować- zwłaszcza teraz, gdy Hanka ma rzut na zęby- ale zawsze to wyjście. Pogadamy o dzieciach, no bo w sumie głównie teraz koło tego tematu kręci nam się życie,ale i  poplotkujemy oraz napijemy się kawy w towarzystwie dorosłych :D

    No a moje modelki jak zwykle mnie nie zawiodły :) One zawsze wiedzą,że robi im się zdjęcia hehe.





wtorek, 6 maja 2014

Do lamusa.

    Jako nowa mama całą ciążę zastanawiałam się nad tymi wszystkimi gadżetami wspomagającymi opiekę nad dziećmi- bujaczki, leżaczki, ręczniki z kapturkami,kosze na pieluchy i tym podobne. Moje dziewczyny mają prawie 6 miesięcy- czy nadal używam tego wszystkiego? Otóż to- dużo rzeczy już poszło do lamusa.
   Od czego by tu zacząć. Najpierw odstawiłam podgrzewacz. Niby fajny gadżet  i bardzo szybko wodę podgrzewał, ale jak się zapomniałam to woda była za gorąca. Lepiej wychodziło mi mieszanie gorącej wody z termosu i zimniej przegotowanej ze dzbanka. A obecnie to i termosu też nie używam. Dziewczyny jedzą już w tak dużych odstępach czasowych więc spokojnie mogę wodę zagotować wcześniej.
   Kolejną rzeczą którą schowałam była huśtawka. Babice zaczynały się w niej kręcić i wiercić, a i to bujanie już ich tak nie uspokajało. No więc schowane.
    Dużo gadżetów poszło do lamusa po powrocie z Polski. Kosz Mojżesza- już za mały. Termometr pokojowy- bo w końcu już zima poszła i temperatura w pokoju unormowana. Ręczniki z kapturkiem- bo też małe. Ooo wanienka- dziewczyny już są za długie i muszę powoli myśleć o kąpieli w wannie. Niestety póki małe nie siedzą stabilnie to jeszcze staram się je kąpać w tej mikro wanience- ale nie powiem- wymaga to ode mnie zręczności, co żeby nie zachlapać podłogi :P
   Najważniejsze- gondole. Dziewczyny jeżdżą już w spacerówkach- zazwyczaj na leżąco- ale jednak . Gondole jak reszta rzeczy- już za ciasne :)
   Aaaa jeszcze coś- maty interaktywne. Obecne jesteśmy na etapie obracania się z pleców na brzuch, więc pozycja-tylko na leżąco jest już po prostu nudna. Zabawki teraz ogląda się najlepiej z pozycji siedzącej -no więc i maty nie używane poszły do szafy.
   No i to,po czym każdy widzi,że dzieci rosną-ciuchy, ciuchy i jeszcze raz ciuchy. Już chyba kilka reklamówek odłożyłam. Ale nie martwcie się- wszystko to wymienione powyżej idzie dalej- koleżanka spodziewa się córki- a ja się cieszę,że komuś to wszystko się przyda.    :)

niedziela, 4 maja 2014

Z glutenem za pan brat.

Witam was serdecznie z małym glutenowym problemem- kiedy, jak i gdzie w końcu go wprowadzać?  No ale zacznijmy od podstaw-co to w ogóle jest ten gluten?
   Gluten jest to białko, które występuje w pszenicy, owsie, życie i jęczmieniu. Można go znaleźć głównie w produktach mącznych, ale także w płatkach kukurydzianych czy nawet wędlinach. Czyli...jest praktycznie wszędzie.
   Ale kiedy najlepiej zacząć? No To już zależy od rodzaju podawanego dziecku mleka- butla czy pierś. Moje pannice karmione są mlekiem modyfikowanym, wiec u nas będzie to od drugiego półrocza życia. 
  Czas mija bardzo szybko a moje dziewczyny powoli zbliżają się do 6 miesiąca więc najwyższy czas konkretnie zacząć myśleć nad wprowadzaniem tego glutenu. No to szperam w necie, czytam te wszystkie artykuły oraz komentarze. I do czego doszłam? Że jest to strasznie powolny proces gdyż trwa to aż 3 miesiące! Jak to? 
   Jak rożne są opinie na temat tego, kiedy wprowadzać gluten, tak co do ilości wszyscy są zgodni- raz dziennie po 3gramy kaszki manny lub innej zbożowej kaszki dodawanej do posiłku-przez dwa miesiące. Potem 6gramow prze kolejny miesiąc. Osobiscie nie sądziłam,że trwa to aż tak długo! Myślałam,że to będzie tak samo jak z wprowadzaniem nowych posiłków- kilka razy dajemy po troszkę, sprawdzamy czy jest rekcja. Jak jest ok, to już spokojnie jemy. Cóż...człowiek całe życie się uczy.

  Ja już wiem,że będę dodawała te 3 gramy do wieczornego posiłku, bo już od kilku osób słyszałam,że dzięki temu dzieci dłużej śpią. Się okaże- dam znać :)

A jak było u was? Stosowałyście się do tych gramowych wytycznych? Były u was jakieś reakcje na gluten, bo w sumie nie wiem czego mam się spodziewać.


piątek, 2 maja 2014

Nowa zakładka.

Mała informacja dla tych osób, które nie śledzą nas na Facebooku.


     Powstała nowa zakładka- "Nasz pierwszy Raz" . Będę tam wpisywać wszystkie nowo nabyte umiejętności- i oczywiście daty. Pamięć bywa ulotna, a tak to przynajmniej będzie wszystko w jednym miejscu zapisane.

Pozdrawiamy :)