środa, 11 marca 2015

Nauka usypiana samemu- poznajcie mój sposób.

   Cały tydzień bez pisania to jak wieczność. Czasami nie piszę kilka dni, oczywiście jak nie mam weny, a tutaj jak na złość tyle się działo. Najważniejsze, to nasza nauka usypiania samemu. Powiem tak-żadnej nie usypiam na rękach do snu. Chcecie poznać moją metodę?? :) Wiedziałam :D
  Może zacznę od początku. Dziewczyny od samych narodzin NIE były usypiane na rękach. Zawsze jedzenie, kąpiel i spać. Wszystko było ok, aż do 4-5 miesiąca, kiedy Weronika zaczęła panicznie płakać po wsadzeniu do łóżeczka. Chwilowe przetrzymania pogarszały sprawę, gdyż mała zaczynała się zanosić. Pozostawało lulanie na rękach i do wyrka. Taką metodą Weronika była usypiana aż do zeszłego tygodnia. Wcześniejsze próby samodzielnego usypiania kończyły się okropnym płaczem- a raczej histeryczną paniką. Tak- to była normalnie panika. Potem uspokajałam ją pół godziny....A Hania? Ona to sama zasypia praktycznie za każdym razem.
  Niedawno waga Weroniki osiągnęła liczbę dwucyfrowa, i usypianie jej na rękach stało się męczące. Postanowiłam podjąć kolejną próbę nauki zasypiania,ale tym razem inną metodą niż dotychczas.Jaką? Żądną od tych wszystkich specjalistów- metoda jest typowo moja własna.
  O 19:30 oby dwie dziewczyny zostały położone do łóżeczek, co już jest zmianą bo dotychczas Hania usypiała sama, a Weronika w osobnym pokoju na rękach. Do tego standardowy zestaw usypiaczy (o czym będzie jutro). A i najważniejsze- godzina kołysanek na YT. Tak- to jest moja tajna broń- kołysanki. Włączyłam i wyszłam. Coś tam gadały, coś piły i się zaczęło. Weronika stęka i popłakuje. Wracam do pokoju, kładę i daje smoczka. i wychodzę. Po chwili słyszę jak smoczek i pielucha lądują na podłodze, a Weronika woła mamę. Ewidentnie robiła to z premedytacją,żeby mnie sprawdzić, ale ja się nie dałam. Znowu położyłam ją, ale tym razem nie wyszłam. Ponieważ śpimy w tym samym pokoju, ja także położyłam się na łóżku- na przeciw niej. Pierwszej nocy zajęło małej równo 25 minut żeby zasnąć. Drugiej 27, a trzeciej była tak zmęczona,że padła po 5 minutach.
    I tak mija tydzień jak bliźniaczki zasypiają razem- każda w swoim łóżeczku. Dzisiaj na przykład Weronika usnęła dopiero po 40 minutach, ale nie było w ogóle płaczu. Coś tam do siebie mówiła i niby śpiewała do melodii z kołysanek, aż w końcu usnęła.
   Bez zbędnego stresu metody 3-5-7. Bez płaczu i wrzasków. Na spokojnie i się udało. Nie powiem- jestem z siebie dumna i mam nadzieje,że innym matkom też się uda. No to życzę spokojnej nocy :)

6 komentarzy:

  1. U nas na szczęście nie ma problemu z usypianiem. Gorzej jest z przesypianiem całej nocy bez żadnych pobudek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam książkę "Zasypianie bez płaczu" Sears i moje przemyślenia w zakładce SEN :)
    naszerodzicielstwobliskosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci potrzebują bliskości, pozostawianie samego dziecka w pokoju nie jest dobrą metodą nauki samodzielnego zasypiania. Książka pozwoliła mi to dokładnie zrozumieć i jeszcze Księga rodzicielstwa bliskości Sears i Mądrzy Rodzice Margot Sunderland - naprawdę warto kupić te 3 książki, są tam cenne informacje, nie rady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie uważam, aby moje dzieci były pozbawione bliskości.To się określa na podstawie całego dnia, a nie jednej sytuacji. Jak napisałam nie było płaczu i wrzasków i one miały siebie na wzajem. Za każdym wołaniem przychodziłam i patrzyłam co się dzieje. Uważam,że moja metoda była mniej inwazyjna niż nie jedna polecana przez specjalistów.

      Usuń
  4. Przy pierwszej córci też myślałam jak Katarzyna, bliskość przy zasypianiu, ciągła obecność. Na początku było ok. Problem pojawił się z czasem kiedy miała dwa lata, urodziła się druga córcia, i z 20 minutowego zasypiania, przerodziło się w godzinne, a nawet dwu godzinne. .. Z jakiego powodu nie wiem. Ale taki czas i konieczność zajęcia się drugim dzieckiem i obowiązkami domowymi, które się namnożyły, zaczął mnie przerastać. Niestety musieliśmy jakoś to przetrwać... Nie obylo się bez stresów, naszych i córek też, bo żeby iść do starszej zasypijacej, musiałam przerywać karmienie, albo na odwrót. Mąż nie zawsze mógł pomóc, bo "musiała być mama". I jak zbliżał się wieczór, to ja już się trzeslam. Dlatego drugą córcia od początku uczyłam zasypiam samodzielnie, nie obyło się bez momentów Kiedy trzeba było chwilę posiedzieć, pogłaskać, poczytać, pospiewac. Ale zwykle wygląda tak że zostaje sama w pokoju z kołysankami z bumboxa i w 20 min zasypia, gada śpiewa... :) Bliskość nadrabia w dzień, kiedy przytulna się, wpycha na kolana ;) Starsza ma teraz cztery lata i dopiero teraz uczy się tej samodzielności przy zasypianiu. Spodziewamy się kolejnej dzidzi, więc cieszymy się ze dwie corcie potrafią już zasypiam bez naszej asysty i to my rodzice możemy nacieszyć się wieczorem w bliskości, przytulajac się przed tv, i słuchając jak śpiewają i gadają do siebie dziewczynki. A nam już w dzień brakuje czasu na przytulnie, bo w miarę możliwości, pomiędzy pracą i obowiązkami domowymi dajemy ją dziewczynom.
    Więc sytuacja samodzielności dzieci, zbliża nas do siebie :)

    OdpowiedzUsuń