Czyż nie mam racji? Przecież jedzenie z podłogi to istny rarytas :D Tyle się dzieje- samemu trzeba chwytać, pozbierać i trafiać do buzi. Można włożyć do kubeczka, a po chwili znowu wysypać- a ile przy tym zabawy! :D
Nie no, nie myślcie sobie,że ja im jedzenie na podłogę wysypuję- taką wariatką nie jestem :P Po prostu Bliźniaczki lubią dziobać płatki śniadaniowe- tak na sucho. Dostają je do kubeczka i chodząc z nim po całym domu, powoli wyjadają zawartość. Tym razem było inaczej.... Płatki z premedytacją znalazły się na podłodze, ale za to na pewno nabrały walorów smakowych :) Dziewczyny miały chyba z pół godziny zajęcia- bo to jednak czasochłonna praca- chwytanie każdej sztuki...
Ale przynajmniej była chwila spokoju i oddechu dla mamy. Niestety po wszystkim ktoś musiał pozostały bałagan posprzątać- czyli byłam to Ja. Osobiście uważam,że dla takich chwil warto. :)
U nas jest podobnie, do tego Oli wyłapie każdy okruszek na podłodze. ;)
OdpowiedzUsuń