W zeszłą sobotę zaczęło się typowe marudzenie na zęby. Zerknęłam do buzi- co u Hani graniczy z cudem- i zobaczyłam białą plamę na dziąśle.Ucieszyłam się,że pójdzie szybko- no bo ząbek już tak nisko- ale pomyliłam się. To był tydzień mordęgi. Hania była nie do życia- non stop coś. Wiecznie marudzenie, płacz i niezadowolenie. Maści nie pomagały wiec jechałam na inupromie i paracetamolu, bo to przede wszystkim małą bolało. Mijały dni a zęba nie było widać. Biała plama zrobiła się brązowawa, a po kolejnych dniach naszła ona jakby płynem. Ewidentnie było widać,że przez dziąsła ząb przeszedł to co to jest to brązowe nadal okrywające ząb? Godziny i dni mijają, białego ząbka nie widać a Hania nadal marudzi .....a tu już piątek! Zadecydowaliśmy,że odwiedzimy dentystę.
Pani doktor przyjęła nas bez problemu, lecz ze zdziwieniem co do wieku dziecka. Okazało się,że nigdy nie miała tak małego pacjenta :) Dentystka zerknęła do buzi i było już wszytko jasne. To brązowe to błonka, która nie przerwała się, tylko rośnie razem z zębem który zresztą już wyszedł. Niestety nie można było tego rozciąć,gdyż pacjent za mały...Wspólnymi siłami stwierdziliśmy, że zszuszona piętka chleba powinna pomóc.
W domu szybko chleb na piec i w ciągu pół godziny kawałek był suchy. Daliśmy Hani piętke do ręki, a ona ją prosto do buzi. Gdy tylko zacisnęła dziąsła mąż delikatnie pociągnął za chleb i błonka uległa przebiciu. O dziwo nie było płaczu ani lamentu. Myślę, że ulga to było to, co Hania poczuła w tamtym momencie .
Dzisiaj już cała błonka zeszła i mamy piękną białą lewą no i górną jedynkę :)