piątek, 20 grudnia 2013

Zimna kawa po raz piąty.

   Jak wiadomo każdy człowiek musi jesc i pic żeby przeżyc. To samo tyczy sie matek,chociaż w tym przypadku posiłki czesto bywają problemem. Zacznijmy od matek karmiących piersią.
    Bardzo czesto owe kobiety same sobie zakazują rożnych rzeczy,zeby dziecko nie miało problemów z brzuszkiem. Nawet mając na cos bardzo ochote, bywajac na imprezach czy celebrując święta- które z resztą nieubłaganie sie zbliżają- i tak zostają przy gotowanej piersi z kurczaka i ryżu bez sosu. Ale czy nie przesadzamy w tej kwestii za bardzo? Ja mieszkając obecnie w UK nigdy nie spotkałam sie z opinią- czy to ulekarza, czy poloznej, czy w gazetach-zeby stosować jakaś dietę karmiąc piersią- i jeszcze raz powtarzam: argument stosowania diety przy karmieniu tylko po to zeby schudnąć po porodzie do mnie nie przemawia. Ja Osobiście w ciazy jadalam wszytsko i w sumie po porodzie tez- łącznie z brukselką, orzeszkami i ciastami czekoladowymi :) Nawet jakbym chciała jeść tylko delikatne rzeczy to w szpitalu musiałam spożywać co dawali wiec i smażone i pieczone było codziennie. U mnie akurat dziewczyny zajadały pięknie i były z tego bardzo zadowolone a mleko było tluste ze aż :) czyli,ze jestem ta szczęściarą której sie udało? Hmm...no ale wiadomo,są dzieci i są dzieci. Niektóre maleństwa pewno beda miały kolkę niezależnie od tego co mama zje,czy jakie mleko modyfikowane bedziemy dziecku podawać. Wiec  tu moje pytanie- czy wprowadzaniem rygorystycznej diety (powtarzam rygorystycznej) od samego początku nie pogarszamy sobie pokarmu? Bo przecież tez 100% pewności,ze dziecko bedzie miało kolkę nie mamy...także, nie mamy pewności, ze kolka akurat jest spowodowana tym co jemy,a nie najzwyczajniej świecie niedojzalym układem pokarmowym dziecka i dieta nic tu nie da. Lecz to juz jest jak ze wszytkim innym- to zalezy od dziecka i jego organizmu. Jednemu nic nie jest, jednemu pomoże zwykle odstawienie czekolady a innemu nic nie pomoże. A matka zrobi wszytko by ulżyć dziecku nawet za cenę jaką jest zycie o chlebie i wodzie.
   No ale przejdzmy dalej- juz do samego jedzenia. Wstajemy rano- oczywiście jak było nam dane pospać miedzy karmieniami ;). Robimy sobie kawe, kromke chleba i płatki. Bierzemy to wszystko, stawiamy na stole i.....bleeee bleeeee!!! No małe sie odzywa- zostawiamy to wszytko na tym stole i idziemy ogarnąć małego brzdąca. Jak to juz jest- nigdy nie wiadomo ile nam to zajmie, wiec czesto gęsto wracamy i kawa juz jest zimna, kanapka podsuszona a płatki rozmiekłe. No i robimy wszytko od nowa. Zasiadamy do stołu i nasluchujemy.....Cisza? Ok mozna jeść. U mnie to wszytko jest razy dwa, gdyż czesto jedna mała budzi drugą wiec bywało tak,że wodę odgrzewalam w czajniku kilka razy zanim napiłam sie cieplej kawy.....W sumie dlatego lubię chodzic na spacery i zachaczać o 'McD bo tam biorę ciepłą kawe na wynos i mogę ją spokojnie wypić w trakcie jak sobie powoli spaceruje a małe śpią w wózku. A posiłki? Gdyby nie pomoc w domu to pewno wiecznie jadła bym albo zimne albo odgrzewane po sto razy ;)
    I tak wywnioskowałam, ze te nasze dzieci to chyba mają jakąś czujkę- o mama robi sobie jedzenie i picie- a nie nam! To trzeba sie upomnieć a co ;) oto jak u nas wygląda pora posiłków dla dorosłych. 

Ps: dobrze,ze jogurty je się na zimno :D 

5 komentarzy:

  1. Pierwszą ciepłą kawę (całą, a nie jeden łyk) wypiłam, jak zatrudniłam nianię na czas mojej pracy :) Znam problem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. uroki macierzynstwa-dziabdol

    OdpowiedzUsuń
  3. Samo życie. Masz racje Ulala , że dieta nie ma znaczenia i tu w Ire też nic na ten temat nie wspominaja

    OdpowiedzUsuń
  4. oj tak uroki :)
    Joasiu jak widać w pl to jednak wyjątkowy kraj :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj ja od kilku dni wiem co to zimna kawa :(
    Podziwiam Cie Ulala, ze dajesz rade przy Dwojeczce!! :) Wesolych Swiat, duzo zdrowia, szczescia i jeszcze wiecej milosci xxx :)

    OdpowiedzUsuń