poniedziałek, 30 grudnia 2013

Nerwica natręctw....

   Nie wiem czy tez tak macie, ale ja ciągle mam te triki uważania na siebie jak bym nadal była w ciąży, co juz zaczyna mnie irytować.... to jest silniejsze ode mnie...ciekawe kiedy mi to minie.
     Zacznijmy od jedzenia. Przez tyle miesięcy było mówione tego nie, tamtego nie- ser pleśniowy nie, pasztet nie,piwo nie, surowe nie, a tu nagle znowu wszytko można...jakie to dziwne. Pierwsze opamiętanie ogarnęło mnie z  serem pleśniowym- tyle miesięcy nie mogłam tknąć. Mąż robił zapiekankę i zapytał sie czy chce. Już miałam powiedzieć,że nie ale pomyślałam,że w sumie czemu nie? Przecież te małe istotki z brzucha juz leżą w łóżeczku! Mamuś kiedy to zleciało... A zapiekanka była pyszna :D
No ale i tak najlepsze było gdy piekłam ciasto. Macie tak,że wylizujecie miskę czy łopatki od miksera? :) ja się przyznaje bez bicia- robię to zawsze :D niestety w ciąży nie wolno takich specjałów jeść- nic a nic- więc robiąc dzisiaj ciasto już chciałam miskę wywalić prosto do zlewu a tu nagle eureka! przecież ja już mogę wszystko jeść łącznie z surowym ciastem! Ło matko jaki miałam uśmiech na twarzy wylizując łyżkę :D aż uszy mi sie trzęsły! To jest TEN smak z dzieciństwa kiedy piekło sie murzynka z babcią....

  Najbardziej irytuje mnie to ciągłe uważanie na brzuch. Kurcze nawet boję się okno otwierać w kuchni czy wieszać słuchawkę od prysznica bo wtedy muszę sie wyciągnąć w ciąży było to jedno z zakazanych czynności. Zawsze jak podchodzę żeby zamknąć okno w kuchni to w nachylam sie i momentalnie cofam jakby mnie ktoś prądem poraził....no bo brzuch! Tylko do jasnej brzucha już nie ma! Do tego niedawno byli u nas znajomi z 3 letnim synem i mały biegł sie do mnie przytulić.... to odruchowo zatrzymałam go rękami zanim sie przykleił- żeby nie uderzył w brzuch bo tam dzidzi....ach....No ale co się dziwić...9 mcy strachu i uważania na brzuch jak na jajko swoje odbicie w psychice musi mieć....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz