piątek, 20 grudnia 2013

Groch a może krokodyl??

     No i było...małe załamanko z rana. Babcia z dziadziem poszli spać a ja wstałam  przejęłam zmianę. Weronika śpi a Hania nie.Niby małe co dopiero najedzone a ta marudzi. No to co- sprawdzamy pampersa- siku jest więc zmieniamy na świeży. Będzie cisza??? Nie....dalej stęka, popłakuje. No to może nie dojadła? Dajemy mleka i nic...ciągnie ale wszystko wypluwa. to może herbatki??eee nie...no i co ona chce??? No i tak siedzę na fotelu...rodzice śpią...mąż spi....Wera śpi...a ja siedzę z nie wiadomo czego chcącą Hanią na rękach i lecą mi po policzkach łzy jak groch...albo te krokodyle?? Wiem,że są duże, mokre i przestaje widzieć. Oczywiście w chwili załamania i słabości zaczynam myśleć po co mi to było?? Czemu wyszły dwa jajeczka? Czy nie wystarczająco dużo roboty jest z jednym dzieckiem? Na Boga jak ja sobie dam radę sama!!
   Tak mijają minuty i coś słyszę.....Weronika zaczyna się wiercić...kurcze zaczyna dochodzić 8 rano...miałam jeszcze złapać kilka min snu ale wygląda na to,że to już koniec spania na dzisiaj. Werka daje coraz głośniej znaki- dobrze,że chociaż ona powoli się wybudza. Odkładam Hanie i idę zrobić butelki. Wera na rękach i karminy a co...Hani już sie nie podoba...tylko dwie ręce....aż dwoje dzieci do ogarnięcia. Mogłam obudzić męża, ale kurcze co ja będę robić jak on pójdzie do pracy? Musiałam sobie poradzić. Weronikę karmię, Hanie bujam w koszyku ze smoczkiem imitującym lecące mleko....ciekawe ile tak wytrzyma. No ale udało się- Weronika do łóżeczka, Hania na karmienie i do koszyka.....Oby dwie zasnęły a na zegarze prawie 9 rano...czy ide spać?? a czy jest warto?? bo jak ja się położę, to na pewno któraś sie obudzi...więc włączyłam pada i weszłam na Pudelka żeby poczytać głupoty i chociaż na chwile się wyłączyć...no ale juz jestem na nogach 3 h przydała by się herbata! poszłam zagotować wodę, przy okazji szykując butelki z wodą na mleko i co?? pobudka! Hania ciśnie w pampersa...więc trzeba poczekać aż skończy, przebrać i może uśnie?? Nie ma szans. W brzuszku sie zrobiło miejsce więc znowu głodne, a że panny się słyszą i jedna budzi drugą węc Weronika łącząc się w bólu głodu też się obudziła i chce jeść! Tego już było za dużo...maż wstał nakarmił Weronikę, ja Hanię. Panny do spania a ja w końcu wypiłam herbatę zrobioną przez mojego ukochanego.
  Teraz siedzę i piszę, słyszę odgłosy że nie śpimy. Patrzę na zegarek- o już 1,5 h po ostatnim jedzeniu...trzeba szykować butelki bo 2h to taki max u panien. No to idę i nie wiem kiedy wrócę....ale jak pewna pani powiedziała- i tak moment przyjścia na świat tych dwóch małych istotek był najpiękniejszym dniem mojego życia i kocham moje male głodomorki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz