Witajcie. Tęsknicie? My bardzo ;( Do tego ten wstrętny tydzień.... Zaczęło się od uśpienia biednego psiaka, a skończyło się na dwóch guzach u Hani....masakra. Mam nadzieję,że następny tydzień będzie lepszy...
Dla zmiany tematu na coś milszego, chciałabym pochwalić się moim pierwszym takim projektem- Mama i córki w tym samym stylu. Okazja była idealna- impreza imieninowa cioci Moniki.
Zaczęłam delikatnie- od opasek i koloru ubrań. Dzisiaj u całej trójki było połączenie szarej góry i granatowego dołu. Co do opasek- Wiecie,że cenię sobie ludzi, którzy swoją ciężką pracą tworzą przeróżne cuda, dlatego też muszę pochwalić kolejną uzdolnioną osobę: Opaseczki-dla-dziewczynki-i-chłopca to kobieta, która na moją prośbę wykonała dla mnie trzy małe dzieła sztuki. Nie są to opaski na co dzień, ale właśnie takich- elegantszych ozdób rakowało mi w bliźniaczej garderobie. I jak? Mogą być? Rodzinie bardzo się podobało :)
Na koniec małe pytanko. Czy uważacie,że takie samo ubieranie mamy i dzieci to objaw niedojrzałości? Jestem ciekawa jak inni odbierają takie modowe szaleństwa. Dla mnie jest to zabawa- tak samo jak identyczne ubieranie bliźniaczek- i nie uważam aby było coś nie tak z moja osobą :D No chyba że zacznę ubierać siebie i dziewczyny identyko- kropka kropkę (łącznie z pampersem :P) to palnijcie mnie w główkę :D
Dwie buźki do umycia i cztery brudne rączki,dwa nalegające głosiki i podwójne obowiązki. Dwa razy więcej prania do rozwieszania,dwa razy więcej do rozpieszczania. Dwa razy więcej płaczków, kiedy się przewrócą, cztery oczka do uśpienia nuconą kołysanką. Pracy przy bliźniakach jest w bród,ale cztery słodkie ramionka które mnie tulą wynagradzają cały trud- Czyli życie młodej mamy i jej bliźniaczek.
niedziela, 10 maja 2015
czwartek, 7 maja 2015
A gdzie mama była podczas długiego weekendu?
Dzisiaj troszkę o mnie, a raczej o tym, co ciekawego robiłam w majowy długi weekend.
Miałam 3 dni wolne od pracy, więc powinnam pisać posty i odpoczywać, ale nie ja. Ja pojechałam na całe trzy dni na Wrocławski Festiwal Piwa. Czemu tam? A bo mój szwagier ma mały browar :)
Browar Nepomucen- bo taką nazwę nosi owy browar, jest całkiem młody, dlatego trzeba dużo jeździć i promować się w piwnym świecie. Ja pojechałam na festiwal głównie z powodu biegłej znajomości języka, ale nie powiem, sama byłam ciekawa jak to jest na takiej masowej imprezie. Okazało się,że było ciekawiej niż myślałam. Poznałam mnóstwo interesujących ludzi, i nawet miałam okazję poznać samego pana Prezydenta Wrocławia.
To był mój pierwszy raz kiedy na tak długo zostawiłam bliźniaczki. Całe 3 dni poza domem. Byłam trochę przerażona, jak dziewczyny to zniosą. Na szczęście moi rodzice przyjechali na weekend, więc Hania i Weronika były w pełni zaabsorbowane dziadkami :)
Nawet nie wiem kiedy festiwal minął i trzeba było wracać. Gdy pojawiłam się w domu nie było szału- Mama Mama- jak to ma miejsce, gdy wracam po pracy. Zdaje mi się,że dziewczyny miały małego focha,że je na tak długo zostawiłam...Na pewno Weronika to bardziej odczuła, gdyż trzy noce z rzędu chciała zasypiać tylko i wyłącznie na moich rekach. Jak najmniej takich długich rozstań na przyszłość...jak najmniej...
Miałam 3 dni wolne od pracy, więc powinnam pisać posty i odpoczywać, ale nie ja. Ja pojechałam na całe trzy dni na Wrocławski Festiwal Piwa. Czemu tam? A bo mój szwagier ma mały browar :)
Oto nasza piwna ekipa :)
Browar Nepomucen- bo taką nazwę nosi owy browar, jest całkiem młody, dlatego trzeba dużo jeździć i promować się w piwnym świecie. Ja pojechałam na festiwal głównie z powodu biegłej znajomości języka, ale nie powiem, sama byłam ciekawa jak to jest na takiej masowej imprezie. Okazało się,że było ciekawiej niż myślałam. Poznałam mnóstwo interesujących ludzi, i nawet miałam okazję poznać samego pana Prezydenta Wrocławia.
Nawet nie wiem kiedy festiwal minął i trzeba było wracać. Gdy pojawiłam się w domu nie było szału- Mama Mama- jak to ma miejsce, gdy wracam po pracy. Zdaje mi się,że dziewczyny miały małego focha,że je na tak długo zostawiłam...Na pewno Weronika to bardziej odczuła, gdyż trzy noce z rzędu chciała zasypiać tylko i wyłącznie na moich rekach. Jak najmniej takich długich rozstań na przyszłość...jak najmniej...
Dzień Flagi i piękna nocna iluminacja stadionu :)
wtorek, 5 maja 2015
Kiedy smutek ogarnia duszę.....
Niestety miało być o czymś innym, ale jak zwykle, życie pisze swój scenariusz.... Dzień wyglądał jak co dzień. Wstałam rano i poszłam do pracy. Po 16 byłam w domu i...
Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....
Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....
Subskrybuj:
Posty (Atom)